29

622 22 54
                                    

Wstałam o wschodzie słońca, nie nastawiałam żadnego budzika ani nic. Wieczorem kompletnie odleciałam i nie miałam głowy żeby ustawić zegarek. Odwróciłam się w stronę chłopaka, który jeszcze spał. Był beż koszulki, spojrzałam na jego prawe ramię i zobaczyłam wypaloną skórę.
-Mój biedny..- pogładził delikatnie obszar skóry wokół rany.

Wstałam I chwyciłam za telefon, miał kilka procent i pokazywał masę wiadomości od Toma i Billa. Pewnie nie zorientowali się, że nie miałam ze sobą telefonu. Szybko podłączyłam urządzenie zostawiając je na widoku i podeszłam do walizki. Wyjęłam luźne ubrania, i coś na głowę aby nie dało się mnie tak łatwo rozpoznać. Otworzyłam małą kieszonkę w walizce i wyjęłam pieniądze, były to pieniądze, które ukradłam matce. Nigdy ich nie wydałam, chciałam sobie mimo wszystko coś po niej zostawić.

Schowałam je do kieszonki, wyszłam potajemnie na zewnątrz. Świeże poranne powietrze dotarło do moich płuc, jeszcze było chłodno wiec dobrze, że wzięłam ze sobą bluzę. Pomaszerowałam spokojnie w stronę gdzie miałam się spotkać z kobietą.

Gdy w końcu tam dotarłam dostrzegłam staruszkę siedzącą na stołku, chyba jadła śniadanie.
-dzień dobry, smacznego- powiedziałam a starsza pani patrzyła na mnie ze zdziwieniem
-to ja, ta dziewczyna z wczoraj. Obiecałam, że przyjdę no i jestem- uśmiechnęłam się zdejmując okulary I czapkę.

-a to ty złociutka, dziękuję Ci bardzo za pomoc w sprzedaży. Ledwo wiąże koniec z końcem i to był dla mnie ogromny ratunek- wstała i się do mnie przytuliła. Wyciągnęłam z kieszenie spoty plik pieniędzy.
-to dla pani- spojrzała teraz na mnie z niedowierzaniem
-nie mogę tego wziąć- odsunela moją rękę
-dziekuje za pomoc, ale nie mogę- odwróciła się aby usiąść z powrotem na stołek.

Podeszłam do niej i kucnęłam wręczając jej pieniądze.
-nazywam się Nancy Meyer, jestem członkinią zespołu Tokio Hotel, a w dniu moich 18 urodzin odziedziczę spadek po moim ojcu. To naprawdę jest mała suma, niech pani to weźmie i póki da pani radę dalej sprzedaje tutaj na bazarku. Jeszcze kiedyś panią odwiedzę.- powiedziałam przytulając kobietę. Wstałam pożegnałam się i poszłam w swoją stronę.

Od bardzo dawna nie czułam tego uczucia, zrobiłam coś dobrego. Pomogłam starszej osobie, ostatnio ludzie tylko giną przez to, że ja żyję. To podłe kiedy pomyślę ile zła wyrządziłam na tym świecie.

Szłam powoli z kapturem na głowie I rękoma wsadzonymi w kieszonki. Szłam wolnym spacerkiem, usłyszałam dźwięk samochodu I się odwróciłam. To był ten sam samochód, który zabrał tą dziewczynę. Skręciłam w lewo, a samochód skręcił za mną. Skręciłam w prawo a potem znowu w lewo I samochód podążał za mną.

Przyspieszyłam kroku I samochód również przyspieszył, cholera. Teraz biegłam, biegłam ile sił w nogach. Skręciłam do lasu, nie było tam miejsca na samochód wiec nawet jeżeli osoba za kierownicą chce mnie porwać, to musi pobiec z buta. Miałam małą przewagę, ponieważ osoba musiała wysiąść z samochodu, zamknąć drzwi i tak dalej.

Dobiegłam do miejsca, gdzie rozchodziły się 2 ścieżki. Wybrałam tą, która wydawała się ciemniejsza, może mój przypuszczalny oprawca pomyśli, że za bardzo się boję takich miejsc i wybierze tą jaśniejszą.

Czułam jak mrok lasu przeszywa moją skórę, błądziłam tak dosyć długo. Nie mam zegarka a o 8 wyjeżdżamy dalej w trasę. Razem z tym dniem zostało zaledwie 5 dni do końca naszych występów. Łapczywie złapałam powietrze idąc dalej przed siebie.

Doszłam do końca drogi, moim oczom ukazał się... cmentarz. Był tutaj pochowany mój ojciec. Los chciał abym się tutaj znalazła. Weszłam na teren cmentarza i bez problemu znalazłam nagrobek z wygrawerowanym imieniem mojego taty.

Come and rescue me// Tom KaulitzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz