[6] Pieprz się!

186 20 2
                                    

Patrząc tak na przyjaciela stojącego w progu drzwi widziałam zawód jaki miał wymalowany na twarzy, on naprawdę pomyślał że umówiłam się z jego bratem. Choć wcale tak nie było to na pierwszy rzut oka wyglądało to jakby złapał nas na gorącym uczynku a przecież ja przyszłam tutaj tylko żeby wygrać zakład, chociaż to też się nie powiodło.

Charles chyba zauważył moje zakłopotanie i jego uśmiech zszedł z twarzy

- Emma? Coś nie tak?- zapytał a ja nie odpowiedziałam, mój wzrok wciąż spoczywał na jego młodszym bracie który teraz pokrecił głową

Charles spojrzał w to miejsce gdzie się patrzyłam i odrazu zrozumiał o co chodzi. Wstał od stołu i podszedł do swojego brata.

-wreszcie przyszłeś myśleliśmy że się nie doczekamy ciebie. Już kłade porcje dla ciebie - odszedł od Arthura i przechodząc obok mnie puścił oczko a ja odetchnęłam z ulgą mam nadize że Arthur nie złapie nowych podejrzeń.

Mimo starań charlesa mój przyjaciel wygladał na nie zbyt przekonanego co do rzeczywistej ściemy starszego brata. Patrzył wciąż na mnie a ja nie mogąc znieść ciężaru jego spojrzenia, wlepiłam wzrok w talerz.

Po chwili na stoliku pojawiła się trzecia porcja a Percival wrócił na wcześniejsze miejsce i kontynuował spożywanie posiłku. Ja już nie wzielam ani kęsa, to chyba ze stresu, a Arthur nadal stał w progu.

-dołaczysz czy będziesz tak stał.- Charles wskazał na przygotowane miejsce

- wiesz, chyba zjem u siebie.- uśmiechnął się trochę sztucznie co udało mi się wychaczyc i podszedł aby zabrać ze stołu talerz i następnie ruszył w kierunku schodów.

Po chwili ciszy wzrok starszego Leclerc wrócił do mnie

- ty też zamierzasz obrazić się?- zapytał śmiejąc się

-nie nabijaj się, miał powód. Chyba- skarciłam go wzrokiem

- to może ujawnisz mi o co mu chodziło- skierował na mnie widelec

-gdybym ci powiedziała nie uwierzył byś lub znów zaczął się nabijać, więc daruję sobie.- wzruszyłam ramionami.- a teraz żegnam.- wstałam od stołu

-zostawisz mnie samego na kolacji? A podobno jesteś towarzyska.- uniosl brew

- nie wiem kogo ty wypytujesz by dowiedzieć się czegoś o mnie ale radzę ci żebyś przestał bo to przerażające, a po drugie to na pstrykniecie palca zjawi się tu jakaś na moje miejsce bo oby dwoje dobrze wiemy że masz wiele kandydatek.- wyszczerzylam się i ruszyłam w kierunku pokoju Arthura

Wchodząc po schodach myślałam o tym co powiem przyjacielowi mam nadzieję że kiedy przekrocze próg jego pokoju nie obrzuci mnie krytycznym spojrzeniem i masą zarzutów.  Wkoncu złapałam za klamkę od białych drzwi i weszłam do pomieszczenia, Arthur siedział przy oknie i nawet nie zwrócił na mnie uwagi kiedy weszłam do środka.

-Wiem co sobie myślisz ale..- próbowałam wszystko wyjaśnić ale ten przerwał mi w trakcie

- Emma prosiłem cię o to nie bez powodu.- spojrzał na mnie zrezygnowany

-ale..

-poprostu nie zasługujesz na to żeby złamał ci serce.

-przeciez.- poraz kolejny nie dane mi było dokończyć

-myslałem że w tej kwestii mogę ci ufać.- skierowal na mnie swój wzrok pełen rozczarowania

- Cholera Artur!- wrzasnęłam zezłoszczona tym że nie daje mi dokonczyc żadnego zdania.- gdybyś dał mi coś powiedzieć to dowiedział byś się dlaczego jadłam tu kolację ale przez te twoje śmieszne podejrzenia masz gdzieś to co chce powiedzieć. - pokreciłam głową że złości

- no bo jestem poprostu wkurwiony tym że moja przyjaciółka poleciała na mojego brata!- teraz to on krzyknął że to niewątpliwie rozniosło się po całym domu.

- Wiesz co,  to co teraz robisz jest żałosne.- wpuściłam powietrze przez gorąc jaki zaczął towarzyszyć mojej złości

- żałosne to jest to że mnie okłamałaś i masz gdzieś to o co cię prosiłem i tak jak każda laska lecisz na jego każde mrugnięcie.- poraz kolejny podniósł głos,  dobrze że pani Leclerc nie ma w domu bo zeszła by na zawał slyszac te kłotnie

- Pieprz się!- krzyknęłam ostatni raz patrząc w jego stronę i wyszłam trzaskając drzwiami

Dlaczego pomyślał że nie może mi ufać? Przecież gdyby tylko dał by mi dojść do słowa znał by prawdę i raczej teraz byśmy się z tego śmiali. Ale nie on musiał postawić na swoim i dać mi do zrozumienia że myśli że jestem jak te inne laski które odrazu kłaniaja się dla jego brata. Nie zrobiła bym mu tego.

Schodząc po schodach moje oczy się zeszklily ale nie dałam spłynąć ani jednej łzie. Wkoncu dotarłam na dół gdzie w kuchni oparty o blat stał Charles że współczująca miną

- wszystko okej? - zapytał odbijając się od blatu

- jak moze być okej? Przecież wszystko słyszałeś. Po co udajesz zmartwionego i wylatujesz z tym klasycznym pytaniem- powiedziałam z irytacja po czym opuściłam dom kierowców.

Darowałam sobie wzywanie taksówki która jechała by tu dłużej niż moja droga do mieszkania. Szłam piechotą w samotności a dookoła otaczał mnie mrok, jedyne światło dawał księżyc i kilka ulicznych lamp świecących żółtym światłem. Dopiero teraz kiedy miałam pewność że jestem sama pozwoliłam sobie uronić kilka łez. To nie zdawało się za bardzo poważne ale zabolał mnie fakt że pomyślał ze jestem jak inne i że nie może mi ufać a to wiele zmienia.

Po kilku dziesięciu minutach dotarłam do własnego domu i przekraczając jego próg odczułam ulgę. Miałam ochłonąć po ostatnich wydarzeniach ale wytchnienie mogła dać mi tylko ciepła kąpiel, a raczej prysznic.

Kiedy się odswiezylam, zrobiłam sobie cherbate i podjęłam próbę obejrzenia serialu ale szybko znurzył mnie sen.

~~~~~~~~

Ostanio mam strasznie dużo wolnego czasu przez co często się nudze więc postanowiłam podjąć się jakiejś dorywczej pracy która nie bedzie wymagała ode mnie zbyt dużo wysiłku a jednocześnie zagospodaruje mi czas który spędzałam obijając się w domu

Z pomocą mi przyszła kuzynka która złatwila mi pracę w lokalnej kawiarni, teraz zamiast leżeć na kanapie szoruje stoły, donoszę kawę i słucham narzekających na swoich sąsiadów klientów.

A co do sprawy z Arthurem, od burzliwego wieczór w domu Leclerc'ow minęły dwa tygodnie a ja wciąż nie zamierzam się odezwać jako pierwsza. Nie ja tutaj zawiniłam i to nie ja jestem zobowiązana by przeprosic. Jeśli jeszcze mu na mnie zależy to wróci choć skoro minęlo już trochę czasu a tutaj żadnych prób przeprosin z jego strony, może to oznaczać że jest zadufany w sobie i czeka aż ja zrobię pierwszy krok. Tego napewno się nie doczeka.

×××××××××××××××××××××××××××××××××××

Strzasznie was przepraszam za taką obsówe z pisaniem, teraz postaram się być reguralniejsza! Ale do tego potrzebuje waszego zbadania. Czy podoba wam się jak narazie początek tej historii? Bo muszę wiedzieć czy pisanie tago ma sens.

Liczę że dacie znać a jak narazie łapcie rozdzial do następnego ;) xoxo


Just Do Not Fall In Love / Charles Leclerc <3 /Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz