15. Crede dum potes, veritas crudelis est.

290 18 27
                                    

#youdeservewatt

Moje życie nie było kolorowe, choć też nie zawsze było czarno-białe. Moje dzieciństwo było szczęśliwe, miałam wszystko czego małe dziecko może zapragnąć. Szczęście nie ma prawa trwać wiecznie. Potrzebujemy równowagi, przez nią uczymy się życia, konkretnie jak żyć. Każda zła chwila mija, tak samo dzieje się z szczęśliwymi. Mijają, ale nie bezpowrotnie. My jako ludzie, musimy się do tego przyzwyczaić, nauczyć się funkcjonować, taka jest kolej rzeczy. W momencie pogodzenia się z rzeczywistością, przestaje być ona aż tak przerażająca.

Z przykrym niepokojem przeglądam koperty, wyjęte chwile temu. Zwlekałam parę dni z przejrzeniem, tego co skrywa metalowa skrzynka pocztowa z uniesionym czerwonym plastikiem ku górze. Czekałam z tym od niedzieli, wtedy zauważyłam czerwień uniesioną ku niebu.

Bałam się odpowiedzialności za koszty utrzymania domu. Jakaś część mnie podpowiada mi, że nie jestem wystarczająco gotowa na dorosłą część obowiązków. Pranie, sprzątanie, gotowanie, czy wspieranie Lillian nie wymagało ode mnie pieniędzy. Robiłam to, co uważałam za słuszne, pomagałam zrozpaczonemu ojcu.

Wysoki rachunek za prąd był niczym, przy niedzielnej poczcie.

Spoglądając na cztery kopery, zauważam jedną, która znacznie różni się od reszty. Rozglądam się dookoła w poszukiwaniu kogoś, kto mógłby stać się dla mnie niebezpieczeństwem. Na szczęście osiedle jest puste. Jestem tylko ja, trzymająca białą kopertę, jedynie z pięknie zapisaną literą "C " u dołu. Na śnieżnym papierze nie widnieje znaczek, fakt ten potęguje mój strach. Głośnym trzaśnięciem zamykam skrzynkę i poprawiając listy w dłoni, biegnę w stronę domu. Nie oglądam się za siebie w obawie, iż mogę coś w tamtym miejscu zobaczyć.

– Zrobiłam jajecznicę na maśle, twoją ulubioną. – Słyszę, przebiegając obok kuchni.

Nie zatrzymując się przemierzam resztę domu i opadam na deski w mojej garderobie. Na bok odrzucam pozostałe trzy listy i zostaje sam na sam z moimi najgorszymi scenariuszami. Przejeżdżam palcem po pierwszej literze mojego imienia, rozchylając delikatnie wargi.

Niech gra się rozpocznie.

Niechlujnie otwieram, kurczowo trzymaną kopertę. Przymykam na sekundę powieki, a następnie zaczynam sunąć wzrokiem, po nie do końca zrozumiałych dla mnie słowach.

,,Vita tua est illusio. Crede dum potes, veritas crudelis est. Nolite confidere."

Zdania są zapisane czarnym piórem, cholernie estetycznym pismem. Łacina. Od razu rozpoznałam ten język. Nie umiem go na tyle, aby zrozumieć całe trzy zdania, lecz rozpoznaje kilka słów: iluzja, możesz, prawda, okrutna, nie ufaj.

Oblewa mnie lodowaty pot, czuje jak jego strużka spływa po moim czole.

– Musimy wyjeżdżać, zaraz zaczną się lekcje. Nie mogę się spóźnić, muszę oddać dzisiaj referat. To ważne. – Przerywa moje niemal obłąkane myśli cichy głos. Siostra wchodzi w moją przestrzeń. – Dobrze się czujesz? – szept, mający za zadanie prawdopodobnie mnie ukoić, przynosi odwrotne skutki. Teraz najcichszy ton jest najgłośniejszym krzykiem, a ja nie umiem panować nad swoim.

– Wyjdź stąd, Lillian. Zostaw mnie, choć raz w spokoju. Daj mi od siebie odetchnąć, od twoich problemów – warczę przeraźliwie, pełna frustracji. Jej oczy robią się duże, mokre od łez. Przeze mnie. Czuje się obrzydliwe, ponieważ jej przerażenie nie robi na mnie wrażenia. – Wynoś się, słyszysz? Wyjdź z mojego pokoju i idź do szkoły... – miałam zamiar dokończyć, ale zrezygnowałam, gdy zniknęła z mojego pola widzenia, wybiegła.

Powinnam czuć wstyd za swoje zachowanie, ale nie teraz z świadomością, że... Wrócił. Był tutaj i zostawił wiadomość. Moją podpowiedź.

You DeserveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz