ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀᴌ ɪ

359 14 8
                                    

Powrót do domu zawsze wiązał się z tymi samymi obawami. W jakim humorze będzie Richard? Czy znajdzie jakiś pretekst do kłótni? Znowu go uderzy? Till sam już nie wiedział, dlaczego nadal tkwi w tym związku; dlaczego po prostu nie spakuje walizek i się nie wyprowadzi. Może dlatego, że się bał? Richard był nieobliczalny i zdolny do wszystkiego. Po ostatniej kłótni wpadł w szał i rzucił się na niego z pięściami. Pobił Lindemanna tak dotkliwie, że ten przez kilka dni nie był w stanie się poruszać.

Ich związek nie zawsze tak wyglądał. Kiedyś byli parą, która nie widziała poza sobą świata. Troszczyli się o siebie nawzajem i dbali o łączące ich uczucie jak o najdelikatniejszy na świecie kwiat. Till nie miał pojęcia kiedy jego miłość do Richarda zamieniła się w paraliżujący strach. Gdy po raz pierwszy podniósł na niego rękę Till przeżył szok. Szybko zorientował się, że znalazł się w pułapce, z której nie ma ucieczki. Nieświadomie wpadł w sidła manipulacji i kontrolowania ze strony osoby, którą kochał. Richard wykorzystał swój dominujący charakter, aby podporządkować go swojej woli. Groził, zastraszając i upokarzając na każdym kroku.

Przemoc psychiczna była najbardziej dotkliwa. Richard regularnie obrażał Tilla sprawiając, że ten czuł się bezwartościowy. Niemal każde słowo wypowiedziane przez Richarda było kroplą trucizny, która trawiła duszę Lindemanna. Jego pewność siebie i radość z życia powoli zanikały, ustępując miejsca samotności i poczuciu beznadziei. Z kolei przemoc fizyczna była kolejnym, bolesnym elementem ich związku. Richard wykorzystywał swoją przewagę siły, aby sprawić, by Till poczuł się bezbronny i poniżony. Każdy siniak na ciele był bolesnym świadectwem tego, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami. Lecz mimo wszystko były też lepsze dni. Richard często przytulał go od tyłu i obsypywał drobnymi prezentami. Tillowi najbardziej podobały się te robione ręcznie, jego nadgarstek prawie zawsze zdobiła bransoletka z muliny. Była dla niego bardzo ważna i nigdy jej nie zdejmował.

Swój samochód zaparkował pod blokiem. Dłuższą chwilę zajęło mu dostanie się do mieszkania, bo mężczyzna prawie w ogóle nie korzystał z wind, nie lubił ich. Uważał, że te rozleniwiają ludzi i lepiej jest przejść się schodami, w końcu w ten sposób można choć trochę zatroszczyć się o swoje zdrowie. Gdy już wspiął się na czwarte piętro z kieszeni płaszcza wyjął klucze. Włożył je do zamka i przekręcił. Przez cały czas uważał, aby nie uszkodzić bukietu czerwonych róż.

— Cześć, Till — usłyszał melodyjny głos narzeczonego.

Pomimo. wszystko wciąż kochał ten ciepły głos, który zawsze budził w nim wiele miłych wspomnień. Zdecydowanie wolał spokojnego i zadowolonego partnera. Nie lubił gdy ten wrzeszczał i rzucał czym popadnie.
 
— Hej, kochanie — odkrzyknął zdejmując buty w korytarzu.

Swoje kroki od razu skierował w stronę kuchni. Objął partnera w pasie i delikatnie pocałował jego usta na przywitanie. Krupse był w zaskakująco dobrym humorze. To dobrze, może akurat czeka ich w miarę spokojny wieczór. Bardzo na to liczył, w końcu był to dla nich szczególny dzień.
   
— Oh, Till... Pamiętałeś — szepnął. Widać było, że zaskoczył go prezent w postaci bukietu. Mężczyzna uwielbiał kwiaty, a zwłaszcza róże, choć nie obnosił się z tym za bardzo. Bał się, że jego miłość do roślin jest niemęska.
   
— Jak mógłbym zapomnieć o naszej rocznicy? — ujął twarz narzeczonego w swoje i kciukiem pogłaskał go po policzku. — Obyśmy za rok kochali się tak mocno jak teraz.

Richard wytarł dłonie w fartuch i mocno objął Tilla. Było mu głupio, ponieważ sam nic dla niego nie miał. Cały dzień spędził w kuchni, chciał aby ten szczególny wieczór spędzili przy romantycznej kolacji.
   
— Nic dla ciebie nie kupiłem, ale pomyślałem, że zrobię dla nas kolację. Nie chciałem żebyś znowu jadł pizze czy inne świństwa na mieście. Za niedługo wyjeżdżamy w trasę, a ty wyglądasz... Martwię się, że kostium będzie na ciebie za mały.

Jesteś tylko mój || TillChard || Rammstein Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz