Christoph Schneider jako osoba, która zawsze była najlepiej zorganizowana czuwał nad tym, by przygotowania do wieczornej imprezy przebiegały sprawnie i w miłej atmosferze. Rozdzielił poszczególne zadania tak, aby każdy w czymś pomógł; Oliver był odpowiedzialny za rozwieszenie ozdób w salonie, Richard w kuchni dekorował tort, Till od rana jeździł do sklepów szukając idealnego prezentu, a Christian, do którego na pewnym etapie życia przyległo przezwisko Flake właśnie zbierał się do wyjścia. Jego misją było pilnowanie by solenizant, nie znalazł się na miejscu zbyt wcześnie. Sam perkusista robił wszystkiego po trochę, co jakiś czas kontaktował się z Tillem, aby zapytać jak idzie mu szukanie prezentu i czy znalazł już coś ciekawego, podawał Richardowi potrzebne składniki i pilnował, aby ozdoby zostały zawieszone równo. Tego dnia wszystko musiało wyjść idealnie, a on chciał tego dopilnować.
Paul nie lubił wystawnych uroczystości i wszyscy o tym wiedzieli. Impreza miała być kameralna. Przyjaciele zaplanowali, że zjedzą razem kolację, a później usiądą przy piwie jak za dobrych, dawnych czasów. Schneider z uśmiechem podziwiał mieszkanie, które wręcz lśniło czystością, a dekoracje nadawały mu imprezowego nastroju. Był wdzięczny Oliverowi, że zgodził się na to by urodziny wyprawić właśnie u niego. Wstępnie uroczystość miała odbyć się w domu perkusisty, jednak ze względu na remont było to niemożliwe.
Postanowił zajrzeć do kuchni i sprawdzić jak idą przygotowania. W całym domu unosił się piękny zapach. Mężczyzna oparł się o blat i przez moment obserwował Richarda. Pomimo, że jednocześnie przygotowywał spaghetti, piekł ciasto i dekorował tort radził sobie świetnie. Widać było, że to co robi sprawia mu wiele radości.
— Mogę ci w czymś pomóc?
— Nie musisz — Krupse uśmiechnął się do niego łagodnie. — Chociaż nie, czekaj! Możesz skosztować sosu i powiedzieć czego w nim brakuje?
Christoph sięgnął do szuflady po czystą łyżkę, a następnie podniósł pokrywkę. W twarz mężczyzny uderzył przyjemny zapach. Nałożył odrobinę sosu na łyżkę i włożył ją do ust.
— I jak? — zapytał Richard delikatnie unosząc brew.
— W życiu nie jadłem lepszego! Stary, jak ty to robisz?
— Magik nigdy nie zdradza swoich sztuczek — zażartował. — A tak serio to uwielbiam gotować... Ale na pewno nie trzeba niczego dodać?
— Nie, jest świetny!
Christoph sięgnął do lodówki i wyjął z niej dwa piwa. Gitarzysta spojrzał na butelki i westchnął cicho.
— Chris, wiesz że nie mogę.
— Oh, daj spokój. Ze mną się nie napijesz?
— Nie o to chodzi — powiedział otwierając opakowanie czekoladowych liter. Zaczął układać je na górze tortu. — Bardzo bym chciał, ale nie mogę. Właściwie to nie powinienem nawet kurzyć, ale to miło z twojej strony.
— Wiesz co, szkoda mi cię, nie możesz palić, napić się na urodzinach przyjaciela... Ale zero chyba ci wolno?
— To akurat tak.
Schneider uśmiechnął się. Zręcznie otworzył piwa i już miał przelać je do szklanek gdy Richard gestem dłoni pokazał, że nie trzeba i mogą napić się prosto z butelki. Perkusista usiadł na blacie i założył nogę na nogę.
— Jak układa ci się z Tillem?Richard przez chwilę zastanawiał się nad tym co odpowiedzieć. Patrząc na to co wydarzyło się kilka dni temu można by rzec, że nie wiodło im się najlepiej.
— Jakoś leci. Mieliśmy ostatnio rocznicę. Kupił mi kwiaty — ostatnie zdanie wypowiedział z rumieńcem na policzkach.
O tym co wydarzyło się wieczorem już nie wspomniał.
— Aż miło się na was patrzy, pasujecie do siebie — zrobił przerwę, aby wziąć łyk piwa. — Gołym okiem widać, że Till cię kocha. I pomyśleć, że na początku się nie lubiliście!
— Racja, nie znosiliśmy się. Strasznie denerwowało mnie to, że praktycznie się nie odzywa. Jeszcze wzrok miał taki jakby chciał kogoś zabić. Myślałem, że mnie nie lubi i nawet nie brałem pod uwagę tego, że on po prostu taki jest.
— A jego irytowało to, że dużo mówisz i masz duszę przywódcy. Dopełniacie się.
CZYTASZ
Jesteś tylko mój || TillChard || Rammstein
FanficBicie, poniżanie i kontrolowanie było jego codziennością. Choć miał przyjaciół, sławę, pieniądze i pasje czuł się samotny. Wiedział, że jeżeli zwróciłby się do kogoś o pomoc najpewniej by jej nie otrzymał, w końcu Richard był idealnym partnerem. UW...