Stał w bezruchu patrząc na swoje ubrudzone krwią dłonie. Ten widok sprawił, że zrobiło mu się duszno i gorąco, a jednocześnie wzdłuż jego kręgosłupa przeszedł dreszcz. Wyrzuty sumienia już teraz go piekły, były jak alkohol wylewany na świeżą ranę. Richard przygryzł mocno wargę. Znowu to zrobił. Znowu skrzywdził najbliższą mu osobę.
Wdech... Wydech... Wdech...
— Niech to szlag! — syknął wymierzając cios w ścianę. Poczuł tępy ból w nadgarstku.
Ściana zadrżała, a ramka ze zdjęciem, która na niej wisiała spadła na podłogę. Szkło pękło na wiele drobnych kawałków, które rozsypały się po pokoju, ale on nie poczuł ulgi. Nadal przepełniał go niewyobrażalny gniew, z tą różnicą, że teraz był wściekły na siebie. Mieli spędzić miły wieczór, zjeść romantyczną kolację i cieszyć się swoją obecnością, a on to zepsuł. Żałował, że znów zaczął kontrolować Tilla, a obiecał sobie, że nigdy więcej tego nie zrobi. Nie powinien dotykać jego rzeczy, a już na pewno nie przeglądać jego prywatnych wiadomości... Ale to było silniejsze od Richarda. Myśl, że Till może go zostawić spędzała mu sen z powiek. Lindemann był przystojny, sympatyczny i zabawny, nawet bez stanowiska znanego wokalisty i poety każdy kto go spotkał chciał znaleźć się w gronie jego przyjaciół. Richard bał się, że ktoś odbierze mu chłopaka, a on zostanie sam. Nie mógł na to pozwolić.
Till był jego. Tylko jego.
Nie wiedział co powinien zrobić. Chciał zadzwonić do partnera, przeprosić za swoje zachowanie i prosić o to by wrócił do domu. Zdawał sobie sprawę z tego, że już dawno zapadł zmrok, a na zewnątrz panuje mróz, był w końcu początek grudnia. Nie chciał by Till się przeziębił, poza tym o tej porze coś mogło mu się stać. Ktoś mógł go potrącić, zaatakować, okraść, a nawet zabić, mógł się źle poczuć i zasłabnąć. Scenariuszy było wiele. Żołądek Richarda skręcił się na myśl, że coś mogłoby stać się Tillowi.
Mimo ogromnych chęci nie miał jak się z nim skontaktować. Z żalem spojrzał na jego telefon, który wciąż spoczywał na brzegu kanapy. Mężczyzna oparł się o ścianę, po której zjechał i usiadł na podłodze. Zgiął nogi w kolanach i mocno przytulił je do klatki piersiowej, pięści z kolei zacisnął na materiale swetra. Jego ciało znów drżało, było mu niedobrze i bolała go głowa. W pewnym momencie pojawiła się myśl. Doskonale wiedział co by mu pomogło.
Jebany nałóg.
To nie miało tak wyglądać. Jako dziecko z przerażeniem patrzył na narkomanów, których w NRD nie brakowało. Bał się, że skończy tak jak oni — na ulicy, licząc każdy grosz, dlatego obiecał sobie, że nigdy nie sięgnie nawet po papierosa. Pomimo swoich obietnic pewnego dnia uległ namowom kolegów ze szkoły. Początkowo brał małe ilości, papierosy też palił tylko okazjonalnie. Nigdy nie przeszło mu przez głowę, że przez używki stoczy się tak nisko.
Był taki okres w jego życiu, w którym dzień zaczynał od kreski. Dopiero w tedy czuł się szczęśliwy i zrelaksowany. Nie potrzebował kawy, ani energetyków, nie musiał jeść i spać, a mimo to był pełen energii i dobrego humoru. Gdy czuł, że narkotyk przestaje działać szedł do łazienki, aby wziąć kolejną porcję. I tak w kółko. W tamtym czasie często doznawał krwotoków z nosa. Był to jeden z wielu skutków brania kokainy jaki odczuwał. Znajomym i rodzinie wmawiał, że to przez zmęczenie, ale nie wszyscy byli na tyle głupi by uwierzyć w tą bajeczkę. Till kilkukrotnie otwarcie zapytał czy ćpa. Za każdym razem się wypierał. Duma nie pozwalała mu na przyznanie się do problemu.
Pewnego dnia poszedł z przyjaciółmi się napić. Gdy wyszli z baru z kieszeni płaszcza wypadł mu woreczek z białą zawartością. Był naiwny jak dziecko myśląc, że przyjaciele to zignorują i będą udawać, że nic nie widzieli. Minęło wiele długich i trudnych rozmów zanim zdecydował się na odwyk. Wiedział, że to nie będzie łatwe. Sam wielokrotnie próbował rzucić narkotyki, ale nałóg był od niego silniejszy. Siedząc na podłodze przypomniał sobie, że w szafie pomiędzy koszulkami trzymał woreczek na czarną godzinę.
CZYTASZ
Jesteś tylko mój || TillChard || Rammstein
FanficBicie, poniżanie i kontrolowanie było jego codziennością. Choć miał przyjaciół, sławę, pieniądze i pasje czuł się samotny. Wiedział, że jeżeli zwróciłby się do kogoś o pomoc najpewniej by jej nie otrzymał, w końcu Richard był idealnym partnerem. UW...