Od samego rana w mieszkaniu panowała nieprzyjemna atmosfera. Richard siedział przy kuchennym stole i pił kawę, a przed nim leżał talerz z dwoma tostami, na które wcale nie miał ochoty. W skupieniu obserwował Tilla, który wyglądał jakby czegoś szukał. Wydawał się również zdenerwowany, jego ruchy były gwałtowne, a dłonie trzęsły się w niewielkim, lecz zauważalnym stopniu. Krupse już jako dziecko do perfekcji opanował sztukę odczytywania emocji innych osób i był pewien, że jego partner jest wściekły. Po wczorajszym incydencie ciężko było się temu dziwić.
— Co mam zrobić żebyś przestał się na mnie gniewać? — zapytał nim upił odrobinę jasnobrązowej cieczy. Gdy odłożył kubek z powrotem na blat słyszalny był cichy brzdęk.
— Nie wiem, po prostu się do mnie nie odzywaj.
— Przecież przeprosiłem i jest mi strasznie głupio za to co się stało. Wiesz, że nie zrobiłem ci tego specjalnie.
— A czy twoje "przepraszam" cokolwiek zmieni?
— Odkupię ci tego aniołka, w porządku?
Till oparł się o blat i spojrzał na gitarzystę krzyżując ręce na klatce piersiowej. Milczał przez dłuższą chwilę, wyglądał jakby zastanawiał się nad czymś bardzo ważnym. Nim zaczął mówić wziął głęboki oddech.
— Chcę żebyś wrócił na terapię. Nie panujesz nad sobą i nad tym co robisz.
— Wiesz, że cię kocham i zrobiłbym dla ciebie wszystko, ale na terapię nie wrócę. Nie ma takiej opcji.
— W takim razie lepiej będzie jeśli się rozstaniemy. Ten związek nie ma sensu.
Richard poczuł się jakby ktoś wylał mu na głowę wiadro zimnej wody. Spodziewał się wszystkiego: kłótni, łez, pretensji, ale nie zerwania. Zaśmiał się nerwowo myśląc, że to jedyne żart lub słowa puszczone na wiatr, jednak Till patrzył na niego z powagą. W pewnym momencie zdjął z palca pierścień, który dostał na oświadczyny i położył go na stole. Biżuteria odbiła się kilka razy od blatu i zatrzymała kilka centymetrów przed kubkiem ciemnowłosego.
— Spakuj swoje rzeczy. Do wieczora ma cię tu nie być.
Odwrócił się chcąc wyjść z kuchni, jednak ciemno włosy zerwał się z krzesła i stanął przed nim starając się go zatrzymać. Był blady i ciężko oddychał, w jego oczach widać było desperację.
— Nie chciałem zniszczyć tej figurki! Naprawię ją, przysięgam!
— Tu nie chodzi tylko o tego aniołka.
— A o co?
— O całokształt. Duszę się w tym związku. Myślisz, że nie wiem o GPS-ie, który zainstalowałeś mi w telefonie? To jest chore!
— Robiłem to z troski, nie widzisz tego? Po tym wszystkim co dla ciebie zrobiłem nie możesz mnie tak po prostu zostawić! Nie zgadzam się na to!
— Uspokój się, Richard!
— To ja zobaczyłem w tobie potencjał i zrobiłem z ciebie gwiazdę! Wszystko co masz zawdzięczasz mnie! Nie możesz ze mną zerwać! Zabiję cię, rozumiesz?! Ciebie i całą twoją rodzinę! — wrzeszczał łapiąc wokalistę za ramiona i wbijając paznokcie w jego skórę.
— Jesteś nienormalny!
Lindemann odepchnął go od siebie. Po tym, jak Richard uderzył głową w kant stołu, w kuchni na chwilę zapanowała cisza. Till wykorzystał ten moment, aby odsunąć się na bezpieczną odległość, nie interesowało go, czy gitarzyście coś się stało. Wyglądało na to, że uderzenie sprowadziło go na ziemię.
CZYTASZ
Jesteś tylko mój || TillChard || Rammstein
FanfictionBicie, poniżanie i kontrolowanie było jego codziennością. Choć miał przyjaciół, sławę, pieniądze i pasje czuł się samotny. Wiedział, że jeżeli zwróciłby się do kogoś o pomoc najpewniej by jej nie otrzymał, w końcu Richard był idealnym partnerem. UW...