ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀᴌ ɪᴠ

213 11 2
                                    

Na twarzy gitarzysty wymalowane było zmęczenie – skutek wczorajszej imprezy, lecz mimo to wydawał się szczęśliwy. Leżał na miękkim łóżku okryty kołdrą, a jego oddech był spokojny i miarowy. Wzrokiem badał twarz mężczyzny, który spał obok niego. Till Lindemann, ikona, wielki artysta, wybitny poeta i wokalista, wydawał się teraz zupełnie innym człowiekiem. Pozbawiony pewności siebie i gracji, którą prezentował na scenie wydawał się taki bezbronny i delikatny jak pierwsze wiosenne kwiaty. Jego dłonie leżały na kołdrze, a ciepłe promienie słońca odbijały się od jego skóry, tworząc złotawe światło. Włosy mężczyzny leżały na poduszce w kompletnym nieładzie, tworząc wygląd zupełnie przeciwny temu, co widzieli fani podczas koncertów. Jego twarz, zrelaksowana i spokojna, nie ukrywała się za mrocznym makijażem. To jak w tamtej chwili wyglądał przywodziło na myśl wizerunek anioła śpiącego wśród chmur. Richard dotknął policzka narzeczonego, poczuł ciepło skóry, oraz rytmiczne uderzenia jego serca. W tamtym momencie nie było miejsca na światła reflektorów, krzyki fanów, wymyślne kostiumy czy ciężkie brzmienia. Byli tylko oni dwaj, w swoim własnym, prywatnym świecie, który był odseparowany od ciekawskich paparazzi. Była to dość intymna i osobista chwila, która tylko wzmacniała uczucie bliskości między mężczyznami.

— Jesteś taki piękny. Nawet teraz, kiedy śpisz — wyszeptał cicho, jakby do siebie. — Nikomu cię nie oddam. Jesteś tylko mój.

Kiedy tak gładził policzek partnera niechcący starł z pod jego oka korektor i zauważył coś, co sprawiło, że jego zielone oczy rozszerzyły się. Siniak na twarzy Tilla rozciągał się przez prawie całą kość policzkową, był ciemnofioletowy i wydawał się bardzo bolesny. Był on niejako przypomnieniem wydarzeń z przed kilku dni. Wiedział, że skrzywdził osobę, którą kochał najbardziej na świecie. Przez wyrzuty sumienia jego żołądek zacisnął się przyprawiając o odruch wymiotny. Ze wstydu i żalu do siebie opuścił wzrok i starał się wyciszyć przytłaczające myśli w swojej głowie. Czuł się jak potwór, który zadaje ból i cierpienie innym. Swoją byłą żonę, Caron też raz uderzył z tym, że kobieta od razu od niego odeszła i zabrała dzieci. To uczucie było tak przytłaczające i silne, że aż zrobiło mu duszno.

Nagle z ust Lindemanna wydobył się cichy jęk, a później kilka przekleństw, które zwiastowały ciężkiego kaca. Następnie wypowiedział coś w rodzaju przysięgi, że już nigdy więcej nie sięgnie po alkohol. Mężczyzna nie był już pijany, ale jeszcze nie trzeźwy, w jego oddechu nadal można było wyczuć wódkę. Gdy gitarzysta patrzył na niego dziękował niebiosom, że sam poprzedniego dnia praktycznie nic nie wypił. Till położył się na plecach i pomasował swoje skronie jakby licząc, że to cokolwiek mu da, jednak nie przyniosło to żadnego efektu. Richard w tym czasie wygramolił się z pod kołdry i tony poduszek. Doskonale wiedział co w tej sytuacji pomoże. Do sypialni z opakowaniem leków przeciwbólowych i butelką wody.

Mężczyźni zgodnie stwierdzili, że dzień spędzą na odpoczynku i regenerowaniu sił po wczorajszej imprezie. Richarda pochłonęło oglądanie filmików na których Hindusi budują ville z patyków i gliny, oraz zabawne koty. Ciężko było jednoznacznie stwierdzi co robił Till. Przez jakiś czas próbował czytać książkę, ale jego oczy szybko się męczyły, dlatego resztę dnia spędził opierając się o ramię ukochanego.

— Z kim spędzisz święta w tym roku? — zapytał gdy cisza panująca w mieszkaniu zaczęła mu przeszkadzać.

Choć byli parą, w okresie bożonarodzeniowym każde z nich jechało w swoje rodzinne strony, aby spędzić czas z najbliższymi. Till chciał poświęcić całą swoją uwagę córkom i wnukowi, który jakoś czas temu pojawił się na świecie.

— Pewnie sam.

— Co? Dlaczego?

Ciemnowłosy westchnął ciężko i zaczął wyjaśniać, że jego sytuacja rodzinna nie była zbyt ciekawa. Napięta relacja z byłą żoną sprawiła, że praktycznie nie widywał swoich dzieci. Dodatkowo był skłócony z rodzeństwem, więc można by rzec, że poza Tillem i paroma przyjaciółmi nie miał na tym świecie nikogo. Lindemann pogłaskał jego ramię.

Jesteś tylko mój || TillChard || Rammstein Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz