Rozdział 51

2 0 0
                                    

Ścisnęłam mocniej dłoń Otta, gdy usłyszałam na podjeździe muzykę dobiegającą z domu Kevina. Oboje spojrzeliśmy na siebie pytająco, ale w milczeniu przekroczyliśmy próg furtki. Doszły mnie słuchy, że ta domówka miała być większa niż zwykle i raczej nie miałam co liczyć na nasze kameralne grono. Weszliśmy do środka spóźnieni kilkanaście minut, lecz tym razem z winy nas obu, bo oboje się nie wyrobiliśmy w czasie.

- No wreszcie jesteście. Brakowało mi tu znajomych twarzy. - Aurora rzuciła się na moją szyję zaraz po tym, jak znaleźliśmy się w salonie w tłumie ludzi. Na oko mogłam stwierdzić, że zaproszonych było około 35, licząc na to, że w innych pokojach też mogli być ludzie.

- Cody się rozchorował i wymiotuje, także miałam trochę do ogarnięcia przed wyjazdem. Gdzie reszta?

- Malcolm i Evie mają dojechać za godzinę jakoś, bo też coś załatwiają, a Cami gra z Mathew w cymbergaja.

Posłałam dziewczynie pytające spojrzenie, licząc na dalsze wyjaśnienia.

- Kai sobie kupił stół, ale w jego mieszkaniu nie ma na niego miejsca, więc przywiózł go do domu. Stoi na korytarzu, zaraz za schodami, a nasi przyjaciele założyli się o zgrzewkę piwa.

- Wszystko jasne. Pozwolicie, że zostawię was na chwilę. Idę poszukać naszego gospodarza.

Podarował mi przelotnego całusa i zniknął przyciskając się między ludźmi. Nie wszystkie twarze poznawałam, ale wiele osób widywałam na korytarzach albo poprzednich imprezach.

- Abigail tu jest.

- Co?

- Nie była zaproszona, ale przyszła z jakimś starym kumplem Kevina.

Wywróciłam oczami i podeszłam do blatu kuchennego, by zanurzyć dłoń w misce chipsów.

- Jeszcze Caleba tu tylko brakuje...

- Już raz próbował.

- I oby nie wpadł na ten pomysł także dzisiaj, bo wyjątkowo nie będę się z nim cackać. - wysyczałam, przyglądając się tańczącym osobom.

- Oho, Roni, skąd w tobie taka agresja?

- Zmęczona jestem. Musiałam wymienić kołdrę, poduszkę i wyprać dywan. Mało brakowało, a sama bym się porzygała na ten widok i zapach. Zresztą Otto też widzę, że jest jakiś nie w sosie, ale jak zapytałam, to powiedział, że nic się nie dzieje.

- Mi się wydawał normalny, więc może faktycznie próbujesz odnaleźć dziurę w całym.

Westchnęłam ciężko i zwiesiłam głowę, przymykając ospale powieki.

- Może i tak, ale znam go lepiej niż wy. Widzę nawet takie drobne rzeczy i zmiany.

- Ty zawsze widzisz drobne rzeczy, ale czasem takie zupełnie nie znaczące nic. Ile razy już tak było, że coś ci się wydawało, nakręcałaś się, a potem się okazywało, że nic się nie stało?

- No dobrze, masz rację. Jestem zmęczona i robię się przez to przewrażliwiona.

- Wiem skarbie, dlatego musisz się pilnować. Nie szukaj problemów tam, gdzie ich nie ma. Zapytałaś go, odpowiedział ci zapewne szczerze, a jeśli nawet serio coś się dzieje, to najwyraźniej nie był gotowy ci o tym powiedzieć i takie rzeczy też musisz zaakceptować.

- Chyba jednak to tylko moje wymysły. Gdyby coś było na rzeczy, to by mi powiedział, że coś się dzieje, ale nie chce o tym gadać jeszcze. Raz już tak mieliśmy i właśnie tak zrobił. Przepraszam, czasem naprawdę głupieje.

Tugela naszych serc (Tom 2)Where stories live. Discover now