Rozdział 40

2 0 0
                                    

- Nie no, popłaczę się zaraz.

- No ja chyba też, bo widząc twoje problemy, to mnie samą jakieś załamanie nerwowe dopada.

Aurora opadła na moje łóżko i westchnęła ciężko. Byłyśmy w trakcie pakowania mojej walizki na wyjazd, gdyż zadzwoniłam do niej w desperacji już dwa dni przed samym wyjazdem. Czekałyśmy także na Mayę, która lada moment miała się pojawić w moim domu, by na następny dzień mogła pojechać razem z nami na domek.

Byłam cała zestresowana, bo nie wiedziałam jak dziewczyny się dogadają i choć obstawiałam, że się polubią, to mimo wszystko miałam w sobie wiele wątpliwości. Do tego doszedł fakt wyjazdu samego w sobie, obecności byłej Otta i zbliżającego się poznania jej. No i przede wszystkim dopadł mnie odwieczny problem. Nie wiedziałam co spakować na tygodniowy wyjazd i jak dopasować się do pogody.

- To ile ma być stopni?

- Pytasz mnie o to piąty raz, Roni, na Boga!

- No bo ja już nie wiem co muszę zabrać!

- Najlepiej całą szafę, wiesz? - wyrzuciła dziewczyna, wymachując rękoma. Cały czas stałam, trzymając drzwiczki szafy i wpatrując się w jej środek, niczym w nicość. Czułam się, jakbym obserwowała głębię oceanu i nie mogłam określić, gdzie był jej koniec.

- Miałaś mi pomóc, a nie mnie dobijać.

- Przykro mi skarbie, ale tobie nie da się już pomóc.

Rzuciłam jej groźne spojrzenie przez ramię i wróciłam do przeglądania wieszaków.

- Dobra, na ile dni już ułożyłam sobie ciuchy?

- Dwa?

- Dopiero?!

Obróciłam się i spojrzałam na podłogę. Faktycznie leżały na niej jedynie dwie pary spodenek i dwa crop topy. Westchnęłam ciężko i wyjęłam z półki całą stertę topów. Narzuciłam sobie szybkie tempo i przeszukałam cały stos, by znaleźć swoje ulubione ubrania. To samo zrobiłam ze spodenkami, po czym sięgnęłam po jedne czarne dzwony i jedne szerokie jeansy. Złożyłam wszystko do siebie, by mieć już ustalone, którego dnia co ubierałam.

- Myślisz, że git?

- Powinnaś wziąć coś na długi rękaw. A jak sytuacja z okresem?

- Kalendarz mówi, że jeszcze dwa tygodnie.

- Czyli lepiej mieć coś awaryjnie.

Pokiwałam potwierdzająco głową i złapałam czarne kolarki, by rzucić je obok walizki.

- Kurtka?

- Wezmę chyba tą krótką, cienką.

Pokazałam jej mój wybór, czekając na jej aprobatę. Wyciągnęłam też koszulę flanelową i dorzuciłam ją do wszystkiego. Rzuciłam szybko okiem na podłogę i stojący za mną mebel, po czym złapałam z wieszaka niebieską sukienkę w kwiatki.

- Chyba wszystko.

- Jeśli chodzi o ubrania. Teraz co? Biżuteria czy higiena?

- No takie rzeczy jak pasta do zębów czy szczotka do włosów to rano wrzucę.

Zaczęłam zastanawiać się nad najważniejszymi rzeczami do spakowania, ale moje myśli zostały zakłócone przez dzwonek do drzwi. Aurora spojrzała się na mnie z przerażeniem. Wiedziałam, że obawiała się tego spotkania, bo przez cały dzień nawet nie pisnęła o nim słowem.

- To ona?

- Innych gości się nie spodziewam. Chodź.

Przeskoczyłam nad walizką i ostrożnie stąpając wyminęłam ułożone na podłodze ciuchy. Bałagan był okropny, ale wiedziałam, że Maya raczej nie będzie na to narzekać. Byłam podekscytowana, ale także zdenerwowana, zwłaszcza widząc minę przyjaciółki. Zapomniałam jednak o wszystkim, kiedy tylko zeszłam po schodach i ujrzałam uśmiechniętą blondynkę z walizkami. Praktycznie rzuciłyśmy się sobie w objęcia, ciesząc się z ponownego spotkania.

Tugela naszych serc (Tom 2)Where stories live. Discover now