〖Burning Wine】5/?

14 2 0
                                    

Aria

Rano zaraz jak się obudziłam do pokoju wszedł Toya, otworzył szafę i szukał najprawdopodobniej ubrań nagle zobaczył, że już nie śpię i na niego patrzę. Odwrócił się i uśmiechnął. Zaraz po tym powiedział mi, że zrobił dla nas jedzenie. Byłam zdziwiona i powiedziałam, że nie musiał, ale on tylko pokazał mi abym za nim poszła.

Zaprowadził mnie do kuchni, w której na niedużym stole stały dwa talerze z naleśnikami. Toya odsunął dla mnie krzesło, na którym usiadłam natomiast on zajął miejsce naprzeciwko mnie. Po chwili zobaczyłam, że na stole stoi drzem i krem czekoladowy. Chciałam zobaczyć coś na telefonie, lecz nie mogłam go znaleźć, zapytałam więc Toyi czy go widział. Odparł, że powinien być w salonie. Szybko wyszłam z kuchni i poszłam po telefon zaraz po tym, gdy go otworzyłam zobaczyłam milion wiadomości od Toru, lecz skupiłam się na ostatnich:

==================

- Musimy porozmawiać, to ważne i jeszcze raz przepraszam ⚠️❗

- Proszę odpisz... 😖🙏

- Martwię się o ciebie... 😓

==================

Każda wiadomość miała minutę odstępu. Pomyślałam, że mogę się z nim spotkać może chce wyjaśnić czemu zrobił to co zrobił. Odpisałam:

==================

- Okej, możemy się spotkać w kawiarni w mieście o 12:30, zaraz będę tam iść.

- Świętnie już będę jechał! 🚗

==================

Nie chciałam być nie miła i po prostu wyjść więc wróciłam do kuchni. Toya zauważył, że chwilę mnie nie było i moja mimika twarzy mówiła sama za siebie. Popatrzył się na mnie pytając wzrokiem o co chodzi a ja usiadłam i zaczęłam mówić.

- Muszę iść teraz, przepraszam za to, że psuje ci śniadanie to ważne.

- Rozumiem, ale co się stało?

- Muszę iść spotkać się z Toru...

- Co?! A co ten chuj teraz od ciebie chcę?

- Nie nazywaj go tak to mój przyjaciel! Na pewno chce mnie przeprosić.

- Zostań jeszcze trochę.

- Nie mogę muszę iść...

- Nie pozwolę ci się z nim spotkać.

- Nie możesz mnie zatrzymać - wtedy nagle Toya wstał i złapał mocno moje nadgarstki - To boli puść!

- Nie puszczę cię, dopóki nie obiecasz, że nie pójdziesz na to jebane spotkanie!

- Toya! To boli! - próbowałam wyrwać ręce z jego uścisku, ale nic to nie dawało. Po chwili zaciągnął mnie w stronę kanapy i na nią pchnął.

- Zostaniesz ze mną choćbym miał cię przykuć łańcuchami! - w tamtym monecie odwrócił się, aby wyciągnąć coś z szuflady. Coś się we mnie obudziło i zaczęłam biec w stronę drzwi. Byłam głupia! Oczywiście że drzwi były zamknięte.

Toya złapał mnie i ciągnął w stronę kanapy, szarpałam się próbowałam go uderzyć, aby mnie puścił wtedy zrozumiałam, że Toru miał rację nie powinnam godzić się na spotkanie z osobą, której znam tylko imię. Żałowałam, że go nie posłuchałam. Płakałam coraz mocniej a także szarpałam. Po chwili usta Toyi opuściły słowa, których nigdy nie zapomnę.

- Uspokój, bo inaczej zacznę stopniowo podpalać twoje ciało - w jego głosie słyszałam coś niepokojącego, jakby jednocześnie ochotę znęcania się nade mną i opieki. To było chore! W końcu po chwili odpowiedziałam jednym słowem.

- Co...?

- Ah... nie wiesz - w tamtym momencie w jego ręce pojawił się niebieski ogień - Teraz już wiesz.

- Puść mnie!

- Za późno... - w tamtej chwili poczułam ukłucie w szyje - Teraz się trochę uspokoisz a później zaczniemy zabawę.

Domyślałam się, że wstrzyknął mi jakiś środek usypiający, moje oczy się zamykały. Zanim odpłynęłam całkowicie popatrzyłam na jego twarz, spojrzenie jakim na mnie patrzył przypominało mi to samo spojrzenie którym obrzucił mnie mężczyzna od którego uratował mnie tamtego wieczoru. Żałuję że nie posłuchałam Toru.

Love Has Many Faces 〖Bnha!Yandere】Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz