rozdział II

269 22 0
                                    

— No dzień dobry! — Przywitała się Kosta z Karolem, który był jej dobrym przyjacielem z klasy i gospodarzem dzisiejszej imprezy.
— Mówiłaś, że nie przyjdziesz, jak cię zapraszałem pod szkołą. — Odpowiedział jej zdziwiony blondyn.
— Maja mi płakała, że jak nie pójdę to przeze mnie chłopaka nie poderwie. — Zaśmiała się ruda, zjadając ostatnią frytkę, jaka została z ich wypadu do restauracji. — Plus przyniosłam wódkę. — Powiedziała po chwili, podnosząc w górę reklamówkę ze szklanymi butelkami.
— Nadal nie rozumiem, jak ci się udaje kupować alko. — Odpowiedział jej Karol, wpuszczając dziewczyny do środka. — Masz szesnaście lat.
— I brata, który dorabia sobie w Żabce. — Zaśmiała się ruda, kierując do salonu, gdzie było epicentrum imprezy. — Nie wierzę, że wy serio wierzyliście, że mam na to jakiś super sposób. Nawet kompletny idiota nie dałby mi osiemnastki.
— Coś w tym jest. — Odpowiedział blondyn, lustrując przyjaciółkę wzrokiem. — Schowaj to do lodówki, coś udało nam się ogarnąć.
— Spoko. — Kosta wzruszyła ramionami, idąc w kierunku kuchni.
— O proszę, to ta, co godzinę temu mi powiedziała, że się już nie spotkamy. — Usłyszała za plecami, kiedy chowała szklane butelki do lodówki.
— Podziękuj Mai. — Rzuciła przez ramię, krótko zerkając na Aleksa, aby upewnić się, że to na pewno on. — Gdyby nie ona, miałabym rację. — Dodała, zamykając lodówkę.
— Kumplujesz się z Karolem, z którym się przyjaźnię. — Odpowiedział brunet, podchodząc do dziewczyny. Ona przez niemałą różnicę wzrostu między nimi, musiała zadrzeć głowę, aby móc na niego spojrzeć.
— Przychodzę do niego na melanże i czasem dawałam mu spisać matmę. Do tej pory się nie spotkaliśmy więc... Chyba dalej miałabym rację.
— Nie lubisz przegrywać, co? — Odpowiedział brunet, zadziornie się uśmiechając.
— Odpuść sobie ten słaby podryw, bo za dużo z niego nie ugrasz. — Odpowiedziała ruda, również uśmiechając się łobuzersko. Chłopak dość zaskoczony jej odpowiedzią milczał, a ruda wykorzystała okazję i wyszła z pomieszczenia, chcąc znaleźć Maję. Nie zajęło jej to długo, blondynka siedziała na kanapie, zamknięta w objęciach swojego nowego chłopaka. — Bros before hoes. — Powiedziała ruda sama do siebie, uśmiechając się pod nosem.
— Co tam, rudzielcu? — Do Konstancji podszedł Karol, jednocześnie obejmując ją ramieniem. — Nie pijesz?
— Maja właśnie mnie wystawia dla kutasa, a jeden z twoich kumpli nieudolnie próbuje mnie poderwać. — Westchnęła ruda. — Więc chyba muszę zacząć.
— Prawidłowa odpowiedź. — Zaśmiał się okularnik, zza pleców wyciągając butelkę czystej wódki i odkręcając ją. — Chcesz popite?
— Pytasz, jakbyś mnie nie znał. — Zaśmiała się Kosta, odbierając od chłopaka butelkę i upijając z niej łyk. — Zanim się całkiem napierdole, muszę zadzwonić do matki. Przenocujesz mnie?
— Chciałbym, ale nie mam już miejsca. — Powiedział blondyn.
— Możesz pójść do mnie, jak będziesz w stanie. — Do tej dwójki dołączył Igor, który najwyraźniej przysłuchiwał się ich rozmowie od jakiegoś czasu.
— No i ekstra. — Wzruszyła ramionami Kosta, ponownie biorąc łyk z butelki, następnie oddając ją Karolowi. — Idę na górę zapalić. Tylko nie mówcie temu, co mnie nachodzi. — Dodała, ruszając na balkon, jednocześnie wybierając numer do mamy. — Śpię dzisiaj u Igora, dobra? — Zapytała, gdy tylko kobieta odebrała połączenie.
— Dobra, zadzwoń rano, jak będziesz w stanie rozmawiać.
— Czemu miałabym nie być w stanie?
— Nie rób z matki idiotki, dobrze? Doskonale wiem, że pijecie.
— Punkt dla ciebie. — Zaśmiała się dziewczyna. — Zadzwonię. Pa! — Dodała rozłączając się. Podczas rozmowy zdążyła wejść na piętro i dojść do drzwi balkonowych. Schowała telefon do kieszeni i pociągnęła za klamkę. Od razu przeszedł ją dreszcz związany ze zmianą temperatury na dużo chłodniejszą. Niezrażona jednak, wyszła na balkon, jednocześnie wyciągając paczkę papierosów z kieszeni bluzy. Odpaliła jednego z nich i oparła się o balustradę. Zgasiła pierwszego papierosa i chcąc już odpalać następnego, usłyszała, jak drzwi balkonowe się otwierają. — Kogo tu przywiało? — Zapytała, odwracając się w stronę wejścia. — Jesteś niesamowicie uparty, czy po prostu nie rozumiesz, co się do ciebie mówi?
— Jedno nie wyklucza drugiego. — Zaśmiał się Aleks, również podchodząc do barierki. — Mogę? — Zapytał, wskazując na pudełko.
— Bierz. — Wzruszyła ramionami Kosta, wzrokiem wracając na panoramę Szczecina.
— To jakie masz plany po gimnazjum? — Zapytał nagle brunet.
— Nie myślałam o tym. — Odpowiedziała ruda. — Pewnie pójdę tam, gdzie wszyscy moi znajomi.
— Czyli do drugiego? — Dopytał brunet.
— Prawdopodobnie. Na small talki też mnie nie weźmiesz, swoją drogą.
— Nawet nie próbowałem. — Odpowiedział brunet, gasząc papierosa. — Dużo o tobie słyszałem i chciałem zweryfikować to z rzeczywistością.
— I co ci się udało ustalić?
— Zgadza się to, że jesteś cholernie wredna.
— Dzięki, staram się. — Zaśmiała się ruda, gasząc peta o popielniczkę. — Kurwa, Borys tu idzie. — Dodała po chwili, wypatrując sylwetkę swojego brata na podwórku Karola.
— To ten twój brat? — Zapytał Aleks, wchodząc za Konstancją do środka.
— Ten przygłupi, dokładnie. — Odparła dziewczyna, schodząc po schodach. — Karol, po jaką cholerę go tu zapraszałeś? — Zwróciła się do przyjaciela, który był w trakcie meczu w Fifie.
— Borysa? Zawsze go zapraszam. — Odpowiedział blondyn. — Daj spokój, to że ty nie przepadasz za własnym bratem, nie znaczy, że wszyscy go nie lubią. — Konstancja jedynie zgromiła wzrokiem chłopaka i ruszyła do kuchni, gdzie była pewna, że znajdzie coś do picia. Aleks został w salonie, przyglądając się tym iście piłkarskim rozgrywkom. Ruda znalazła jakąś smakową wódkę i postanowiła wziąć ją ze sobą. Wróciła do salonu i usiadła na jednym z foteli, również przypatrując się grze chłopców.
— To nie może być aż tak trudne. — Powiedziała, kiedy Aleks wygrał mecz z Igorem. — Daj mi to. — Zwróciła się do bruneta, na co on natychmiast oddał jej kontroler. Ku zdziwieniu wszystkich, ruda ten mecz wygrała. — A nie mówiłam? — Zapytała z triumfem na ustach. Po chwili wszyscy znaleźli się przy stole, wypijając niemalże hektolitry alkoholu. Po kilku godzinach, mało kto został już na polu bitwy. Cóż... byli to jedynie Konstancja i Aleksander. — Trochę chujnia, bo Igor, u którego miałam spać leży najebany w kiblu. — Westchnęła ciężko Konstancja, dopijając ostatniego łyka ze swojej szklanki z drinkiem.
— Masz niesamowicie mocny łeb. — Zauważył Aleks, przypatrując się Konstancji.
— Mój przygłupi brat przydał mi się do jednej rzeczy w życiu. No, może dwóch, bo ma samochód i prawko. — Odpowiedziała ze śmiechem spowodowanym ilością wypitego alkoholu. — Nie jesteś zły Wasiluk, wiesz?
— Cały wieczór próbujesz mnie przegonić. — Odparł zdziwiony.
— A teraz jestem najebana. — Zaśmiała się Kosta. — Więc na twoim miejscu bym sobie nie wierzyła.
— Może cię odprowadzę do domu, co?
— Wiesz co? — Odparła ruda ze śmiechem. — Po pierwsze, moja matka mimo, że wie, że pije, to zabiłaby mnie, gdybym się jej pokazała w takim stanie. A po drugie to spójrz na nich. — Powiedziała, rozglądając się po salonie. — Ci debile śpią na podłodze, to znaczy, że gdzieś na pewno znajdę wolne łóżko.
— Jak wolisz. — Wzruszył ramionami chłopak.
— Dobranoc, Wasiluk. — Westchnęła ciężko ruda, wstając z krzesła. — Do jutra. — Dodała, gdy była już przy schodach prowadzących na górę.

𝑑𝑒𝑘𝑎𝑑𝑒𝑛𝑐𝑗𝑎 | 𝑓𝑢𝑘𝑎𝑗.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz