Budzik był tym, co obudziło Konstancję wcześnie rano, z czego dziewczyna była mniej niż zadowolona. Mruknęła coś do siebie pod nosem i podciągnęła się na przedramiona, próbując otworzyć zmęczone oczy. Udało jej się. Podeszła do szafy i wyjęła pierwsze, lepsze ubrania, które być może i do siebie nie pasowały, co nie zmieniło jednak faktu, że Kosta nie zamierzała ich zmieniać. Szybko zabrała swój szkolny plecak i wyszła z domu. Okropny gwar był pierwszym, co usłyszała, gdy tylko przekroczyła próg szkoły. Ah, jak bardzo ona chciała się wyrwać z tego burdelu. Wiedziała jednak, że nie może. A gdyby chociażby spróbowała, jej rodzice mogliby się pokusić o zamordowanie swojej córki.
— Doskonale wiem, że nie jesteś jego kuzynką. — W pierwszy dzień po powrocie z przerwy świątecznej na korytarzu zaczepiła Kostę Martyna.
— Mam ci dać medal za spostrzegawczość, czy czego oczekujesz? — Odpowiedziała ruda z niechęcią.
— Tego, że dasz mu spokój. — Odpowiedziała brunetka, zatrzymując Konstancję i nie pozwalając jej przejść dalej.
— To niech on da spokój mi. — Odpowiedziała ruda z zadziornym uśmiechem, co jeszcze bardziej zirytowało rozmawiającą z nią nastolatkę. — Ja się o jego durną mordę w moim życiu nie proszę.
— Dlatego byłaś wtedy u niego?
— Powinnaś go bardziej pilnować. — Odpowiedziała Kosta wymijając Martynę i pozostawiając ją na środku korytarza z mnóstwem pytań.
Aleks. Pieprzony Aleksander Wasiluk. Dziewczyna coraz częściej odtwarzała w myślach to natarczywe spojrzenie należące do chłopaka. Dotyk jego skóry, przy każdym, nawet przypadkowym muśnięciu. Tembr jego irytującego dla niej głosu dudnił w uszach zupełnie tak, jakby właśnie coś do niej krzyczał. Chwila, moment. On faktycznie do niej krzyczał.
— Hoffman, boże, ty głucha jesteś? — Przywitał ją tym swoim niezwykle irytującym ją głosem. Widząc zirytowanie nastolatki brunet uśmiechnął się szeroko. „Hoffman, ogarnij się...", mówiła ruda w myślach. „To przecież Wasiluk, największy debil, jakiego znasz.", kontynuowała do siebie Kosta. „Plus... Ma dziewczynę."
— Ej, skup się trochę. — Aleks pomachał Koście dłonią przed twarzą, sprowadzając ją na ziemię. — Dawno cię nie wkurzałem, stęskniłem się nawet.
— Lepiej by było, jakby tak zostało, Wasiluk... — Wręcz wysyczała przez zęby Konstancja. — Z resztą, masz dziewczynę... — Kontynuowała, wyraźnie podkreślając słowo „dziewczyna". — ...nie wolisz jej wkurzać?
— Po pierwsze, to nie moja dziewczyna. — Odpowiedział szybko chłopak.
— To ustalcie wspólną wersję, bo trochę się te wasze różnią.
— Po drugie... — Kontynuował chłopak, ignorując złośliwy komentarz Kosty. — Wkurzanie ciebie jest zabawniejsze.
— Świetny argument. — Westchnęła ruda z przekąsem. — Nie gadam z tobą! — Zawołała na odchodne, kierując się w głąb korytarza. Chociaż wcale nie chciała, żeby chłopak odpuścił. Zupełnie tak, jakby jej ciało chciało, aby on do niej mówił. Jakby chciało, by on był blisko. Podczas lekcji rudej bardzo ciężko było się na czymkolwiek skupić i jedyne co robiła, to usilnie starała się sprawić, by jej wzrok nie leciał na bruneta, siedzącego tuż obok. Był zbyt blisko. Zbyt, zbyt, ponieważ za dokładnie mogła wyczuć jego perfumy. I szlugi, które od ładnych paru miesięcy sukcesywnie podbierał z paczek nastolatki. Wyczuwała je dokładniej niż sama tego chciała.— Hoffman, coś ty znowu zrobiła, że się widzimy? — Zapytał zrezygnowany dyrektor, gdy ujrzał rudowłosą w drzwiach swojego gabinetu. — Nawet Borys tak często tu nie przychodził.
— Paliłam pod szkołą. — Zaczęła prosto z mostu ruda.
— Znowu?
— No widzi pan... Nałóg nie sługa. — Wzruszyła ramionami. — Ale możemy o tym nie mówić moim rodzicom? Błagam.
— To już któryś raz z rzędu... — Westchnął mężczyzna. — Muszę im powiedzieć.
— Zrobię cokolwiek, naprawdę. — Dziewczyna spojrzała w jego kierunku błagalnym wzrokiem.
— Masz dobre oceny, dlatego się zgodzę. Ale przyjdziesz tu jeszcze raz, to będę musiał im powiedzieć.
— Fantastycznie, w takim razie już się nie zobaczymy. — Zadowolona ruda zaczęła kierować się w kierunku drzwi.
— Chwila, chwila. Mam dla ciebie świetną robotę, w ramach zadośćuczynienia.
— O nie... Co takiego?
— Będziesz prowadzić nasz trochę podupadły radiowęzeł. Zaczynasz jutro rano.
— Świetnie... To może być tragiczny pomysł, panie dyrektorze.
— Wierzę, że nie będę żałować podjęcia tej decyzji. — Odpowiedział z uśmiechem mężczyzna.
— Do widzenia. — Odparła niezadowolona Kosta, po czym wyszła z pomieszczenia.Po powrocie do domu Kosta rzuciła swój plecak na łóżko i sama skierowała się do łazienki. Oparła się ciężko o zlew i spojrzała na siebie w lustrze. Była wściekła. Wściekła o to, że w jej głowie pojawiają się emocje, które nigdy nie powinny się pojawić. Była tak bardzo zawiedziona swoim zachowaniem, że nie mogła patrzeć na swoje własne odbicie. Bez żadnego zastanowienia z całej siły uderzyła w lustro, które momentalnie robiło się na tysiące małych kawałków. Nikt tego nie usłyszał. Ten dom był wiecznie pusty. Kosta jako jedyna, regularnie go odwiedzała. Rodzice ciągle byli w służbowych rozjazdach, a Borys wyprowadził się zaraz po skończeniu liceum. Była tu ciągle sama. Nagle usłyszała pukanie do drzwi na dole. Przerażona spojrzała na swoje poranione i całe zakrwawione ręce. Wyglądała, jakby przynajmniej kogoś zamordowała. Niewiele w tamtej chwili myśląc, ruszyła na dół, nawet nie przemywając rąk wodą. Drżącą dłonią chwyciła za klamkę i pociągnęła za nią, otwierając drzwi.
— Co tak hukło? — Zapytał stojący w drzwiach Aleks. — Z drugiej strony ulicy to usłyszałem. — Chłopak dokładnie przyjrzał się Koście, po chwili zauważając jej zakrwawioną dłoń. — Wszystko okej? — Zapytał zaniepokojony.
— Spieprzaj. — Odpowiedziała ruda, zamykając brunetowi drzwi przed nosem.
— Ruda, otwieraj! — Aleks zaczął znowu pukać do drzwi. W końcu otworzył je sam, nie czekając na zaproszenie. — Pomóc ci?
— Ty nie rozumiesz, co się do ciebie mówi? — Odpowiedziała z pretensją ruda.
— To już chyba ustaliliśmy jakiś czas temu. — Zaśmiał się brunet. Ruda tylko przewróciła oczami i udała się z powrotem do łazienki, aby posprzątać rozbite szkło. Aleks, jak cień, ruszył za nią. — Masz gdzieś jakąś apteczkę?
— W szafce w kuchni są leki. — Odpowiedziała oschle ruda, wrzucając potłuczone kawałki do kosza. Aleks wyszedł, aby po chwili wrócić z wodą utlenioną, bandażem i kilkoma plastrami.
— Dawaj tę rękę. — Powiedział, siadając obok rudej i chwytając ją za nadgarstek. Położył sobie jej dłoń na kolanie i zaczął polewać rany wodą utlenioną. — Boli?
— Zaraz może ciebie boleć, jak ci przypierdolę. — Kosta udawała, że nie boli, chociaż bolało, i to cholernie. Jak wszystko inne, o czym nie mówiła. Po chwili ciszy Aleks spojrzał na Kostę, a potem na jej zakrwawione ręce.
— Coś mi mówi, że to nie jest zwykły domowy wypadek. Co jest?
— Nie interesuj się. — Kosta westchnęła, zdejmując wzrok z swoich dłoni. — Nie powinno cię to obchodzić. W ogóle nie powinno cię tu być. — Aleks uniósł brew na słowa dziewczyny.
— Chociaż, patrząc na te ręce, zaczynam mieć wątpliwości. To więcej niż tylko "nie moje sprawy". — Powiedział brunet. Ruda spojrzała mu prosto w oczy.
— Wiesz, czasami lepiej trzymać się z dala od tego, co cię nie dotyczy... — Aleks wzruszył ramionami i kontynuował opatrywanie ran.
— Ale jak już tu jestem, mogłabyś mi powiedzieć. — Kosta zacisnęła zęby, czując ból, ale nie dawała po sobie poznać.
— Myślisz, że potrzebuje swojego wybawcy? Że będę ci do końca życia wdziędzna, za to, że tu przylazłeś?
— Nie, ale widzę, że coś jest nie tak.
— Dlaczego ci tak zależy? — Zapytała z kpiną.
— Pomimo naszej... dziwnej relacji, lubię wiedzieć, że u ludzi wokół mnie jest wszystko okej.
— W dupie masz to, co się u mnie dzieje.
— Nie mam. — Aleks dokończył opatrywanie ran. Kosta spojrzała mu w oczy, a w ich głębi pojawiła się chwila niepewności.
— Kłamiesz. — Odpowiedziała po chwili.
— Kurwa, Hoffman. Czy ty kiedykolwiek przyznałaś komuś rację? — Zapytał zirytowany Aleks.
— Nie będziesz pierwszy. — Zaśmiała się ruda.O nastolatkach można było powiedzieć dużo. Na przykład to, że obydwoje byli niesamowicie uparci. Dlatego też Aleks uparł się, że resztę dnia spędzi z Kostą, opowiadając jej najróżniejsze historie ze swojego życia. Chłopak mówił i mówił, jakby nie mógł przestać. A Konstancji wcale to nie przeszkadzało, choć na co dzień nie przepadała za ludźmi mówiącymi więcej niż powinni.
CZYTASZ
𝑑𝑒𝑘𝑎𝑑𝑒𝑛𝑐𝑗𝑎 | 𝑓𝑢𝑘𝑎𝑗.
Fanfiction─── 𝑑𝑒𝑘𝑎𝑑𝑒𝑛𝑐𝑗𝑎 | 𝑓𝑢𝑘𝑎𝑗. dekadencja. 1. «rozkład dotychczasowych wartości moralnych, kulturalnych lub społecznych» 2. «końcowa fa...