rozdział III

241 23 0
                                    

— Chciałabym powiedzieć, że wszyscy się na mnie wyjebaliście. — Tak Konstancja przywitała swoich przyjaciół pierwszego dnia w nowej szkole.
— No proszę, potrafisz ubrać się jak człowiek. — Zauważyła Maja, lustrując przyjaciółkę wzrokiem. Kosta była ubrana w luźną, białą koszulę i czarne, garniturowe spodnie, kiedyś należące do jej brata. Na stopach miała czarne, wysokie trampki.
— Nie zmieniaj tematu. — Konstancja pogroziła jej palcem. — Czemu żaden z was matoły mi nie powiedział, że żaden się na dwujęzyczną maturę nie wybiera? A ja głupia poszłam właśnie tam!
— Nie marudź, będziesz w klasie z Wasilukiem. — Uspokoił ją Igor, obejmując ramieniem.
— No jeszcze tego idioty w tym cyrku na kółkach brakowało! — Kosta załamała ręce.
— Skąd te nerwy, panno Hoffman? — Nagle zza swoich pleców dziewczyna usłyszała męski głos.
— Dzień dobry, panie profesorze. — Dziewczyna natychmiast zmieniła ton głosu. — Skąd nerwy, nikt się nie denerwuje.
— Twój brat nie zagwarantował ci dobrej reputacji w tej szkole. — Dodał na odchodne mężczyzna, a Kosta westchnęła ciężko.
— Czyli mam kolejny powód, żeby kiedyś go zamordować. — Dodała pod nosem, kiedy nauczyciel zaprosił wszystkich do sali.
— Hej, moja nowa koleżanka z klasy. — Do rudej zagadał Aleks, trącając ją w ramię.
— Zdziwię cię, jeśli powiem, że nie jestem z tego tytułu wniebowzięta? — Odparła chłodno, siadając na wolnym miejscu. Aleks usiadł zaraz obok niej.
— Ani trochę. — Zaśmiał się brunet. Apel przeszedł dosyć spokojnie. Nic odkrywczego się na nim nie wydarzyło, a zdaniem Kosty można było go ograniczyć do pięciu minut, bo właśnie tyle trwało przekazywanie istotnych dla rudej informacji. Prawie zanudziła się na śmierć, kiedy w końcu mężczyzna, z którym ruda rozmawiała przed salą, pozwolił pierwszoklasistom wyjść z budynku.
— Idziemy pić? — Zapytała Kosta, podchodząc do przyjaciół, którzy stali niedaleko wejścia od szkoły.
— Rudzielcu, całe wakacje piłaś, twoja wątroba jeszcze daje radę? — Zapytał ze śmiechem Igor.
— Moja wątroba jest nieśmiertelna. — Zaśmiała się ruda.
— Nie ma mowy, jutro jest pierwszy dzień... — Westchnęła Maja, patrząc na przyjaciół z politowaniem.
— Kto to przyszedł... — Konstancja zgromiła ją wzrokiem. — Pani maruda... — Westchnęła ciężko, rozglądając się po znajomych. — Tak czy siak, Gumieńce stoją przed wami otworem. Adres znacie, starych nie ma. Znowu...
— Przyjdziemy na pewno. — Igor poklepał ją po plecach. — Siedemnasta ci pasuje?
— Może być. — Ruda wzruszyła ramionami. — Do później. — Rzuciła na odchodne, wyciągając z kieszeni lekko pogniecionego papierosa i odpalając go. Podeszła do przystanku i stanęła obok, czekając na tramwaj, który za kilka minut miał przyjechać.
— Cześć. — Usłyszała za plecami, na co odwróciła się, aby zobaczyć kto do niej mówi.
— Czy ja naprawdę zostałam przeklęta, czy to ty jesteś nadwyraz upierdilwy? — Zapytała, gdy jej oczom ukazał się brunet.
— Jesteś na mnie w pewnien sposób skazana, więc chyba jakaś wiedźma cię nie lubi. — Odpowiedział brunet ze śmiechem, nie robiąc sobie za wiele z chłodnej postawy Konstancji.
— Mało zabawne... — Skwitowała ruda. — Jeszcze mi powiedz, że będziemy jechać tym samym tramwajem.
— Jeśli jedziesz na Gumieńce, to na pewno.
— Świetnie... Czyli może jednak jakieś stare babsko mnie przeklęło... — Rzuciła, gdy tramwaj podjechał na przystanek. Obydwoje wsiedli do pojazdu w ciszy, w ten sam sposób przejechali całą trasę. Gdy zbliżali się do przystanku, na którym dziewczyna miała wysiadać, zauważyła, że chłopak również się do wyjścia zbiera. Westchnęła tylko ciężko i przewróciła oczami, próbując wyrazić swoje niezadowolenie z całej sytuacji. Wysiadła z pojazdu, nie zwracając uwagi na chłopaka, z kieszeni spodni wyciągnęła paczkę papierosów i wyjeła z niej jednego z zamiarem zapalenia. Nie zdążyła wyciągnąć zapalniczki, a chłopak już dorównywał jej kroku.
— Poratuj kiepem. — Rzucił w jej stronę, wyciągając dłoń po używkę. — Oj no z przeznaczeniem nie wygrasz. — Zaśmiał się, kiedy dziewczyna zgromiła go wzrokiem, jednocześnie wyciągając rękę z paczką w jego stronę.
— Swoich nie ma? — Zapytała ozięble.
— Nigdy w życiu paczki nie kupiłem. — Znów ze śmiechem powiedział brunet. — I nie kupię.
— Niby czemu? — Zaciekawiła się ruda.
— Bo nie miałbym pretekstu, żeby z tobą rozmawiać. — Spojrzał na rudą, oczekując jakiejś reakcji, lecz dziewczyna zdawała się zignorować jego słowa. — Nie no, po prostu nigdy nie jest mi po drodze do sklepu.
— Tam jest Żabka, w której robi mój brat. — Odpowiedziała ruda, wskazując palcem na budynek, znajdujący się po drugiej stronie ulicy. — Słabe masz wymówki, Wasiluk. A propos, muszę tam podejść. — Kontynuowała, rozglądając się po ulicy i przechodząc na drugą stronę. — Siema. — Rzuciła, wchodząc do sklepu. — Podaj mi paczkę, proszę. — Zwróciła się do brata, który stał za ladą.
— Dowód. — Rzucił Borys, odwracając się, aby wziąć paczkę czerwonych Marlboro. Konstancja pokazała mu swój dowód, a chłopak udał, że wszystko z nim w porządku i sprzedał dziewczynie papierosy. — To twój nowy chłopak? — Zaśmiał się blondyn, wskazując głową na Wasiluka, czekającego na rudą na zewnątrz.
— Chciałby... — Westchnęła Kosta, kładąc pieniądze na ladę. — Spokoju mi nie daje.
— Akurat Wasiluk jest jedną z lepszych partii, na którą możesz trafić. — Zaśmiał się chłopak, chowając pieniądze do kasetki. — Chociaż raz schowaj dumę do kieszeni i daj chłopakowi szansę. Rzadko kiedy jest upierdliwy.
— Jakoś nie chce mi się w to wierzyć. — Westchnęła ciężko Konstancja, chowając paczkę do kieszeni spodni.
— To już twoja decyzja. — Wzruszył ramionami Borys.
— Do później. — Pożegnała go siostra, po czym wyszła ze sklepu. — Igor z resztą przychodzą później do mnie. — Ruda zagadała do Aleksa. — Jak chcesz, to też wpadnij.
— Wszystko z tobą dobrze? — Zapytał brunet ze śmiechem.
— W normie. — Wzruszyła ramionami Kosta, odpalając papierosa wyciągniętego z dopiero zakupionej paczki. Ruszyła dalej ulicą, a chłopak podążył za nią.
— Czemu poszłaś na dwujęzyczną? — Zapytał nagle.
— O to samo mogę zapytać ciebie. — Zaśmiała się ruda z ironią.
— Ale ja byłem pierwszy. — Droczył się z nią Aleksander.
— Nie wiem. — Odpowiedziała, zaciągając się papierosem. — Do niczego innego mnie nie ciągnęło i tak jakoś wyszło.
— Nie za bardzo się przejmujesz szkołą, prawda? — Zapytał brunet, kiedy zbliżali się do domu Konstancji.
— Nie za bardzo przejmuje się czymkolwiek. — Odpowiedziała ruda, gasząc peta o chodnik. — Do później, Wasiluk! — Zbyła jego dalsze pytania, ruszając w kierunku drzwi wejściowych.
— Do później. — Westchnął chłopak, gdy ruda zamknęła za sobą drzwi.

𝑑𝑒𝑘𝑎𝑑𝑒𝑛𝑐𝑗𝑎 | 𝑓𝑢𝑘𝑎𝑗.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz