To był piątek wieczór, początek listopada. Piotr zdążył się już przyzwyczaić do nowej rutyny. Do pobudek o 5, porannych podróży tramwajem, niedobrej kawy z wydziałowego bufetu i przesiadywania w uniwersyteckiej bibliotece do późna w nocy.Dzięki temu że w tygodniu się uczył, w weekendy mógł dawać korepetycje z matmy, biologii i chemii. Choć czasami proszono go o pomoc niezależnie od pory dnia.
A on nigdy nie potrafił odmawiać.
- Zamęczysz się.
Zuzanna lubiła mu o tym przypominać, gdy w tych rzadkich chwilach podczas niedzielnych obiadów, znajdował czas, by porozmawiać z rodziną.
Siedzieli przy schludnie zastawionym przez dziewczyny stole. Pani Pevensie wyjęła biały obrus, w wazon włożyła skromny bukiecik fiołków, a na środku postawiła pieczeń z kaczki.
Edmund wyglądał jakby ledwo powstrzymywał się przed napchaniem sobie buzi ziemniakami. Młodsza siostra szturchnęła go w ramię.
- Najpierw modlitwa. - powiedziała.
Wszyscy złożyli dłonie i wypowiedzieli słowa podziękowania.
- Dziękujemy za to, że mamy, co jeść. - mówiła Zuza. - Za te wspaniałe dary, za pracę rąk naszej mamy i za bezpieczny dom.
Każdy powtórzył ,,dziękuję" i zabrali się do jedzenia. Wszyscy oprócz Piotra, któremu posiłek ledwo przechodził przez gardło.
- Co się dzieje, Piotrusiu? - Łucja pociągnęła go za rękaw.
Nie miała pojęcia o listach z niezapłaconymi rachunkami, które leżały na blacie w kuchni. Ani o tym, że ich mama wypruwa sobie żyły, żeby faktycznie mieli co jeść.
Chłopak nie potrafił na to wszystko patrzeć i siedzieć bezczynnie.
- Nic, zamyśliłem się. - mruknął, wkładając do ust kawałek mięsa w sosie żurawinowym.
Zuzanna przyglądała mu się uważnie. Nieciężko było dostrzec sińce pod oczami chłopaka, które pojawiły się tam odkąd zaczął studia.
- Zamęczysz się. - powtórzyła. - Nie możesz robić wszystkiego. Nie jesteś jakimś pierdzielonym superbohaterem.
Edmund prychnął, a kawałek ziemniaka wypadł mu z buzi.
- Jesteś pewna? - wymemłał do siostry.
- Edmundzie, maniery! - skarciła go pani Pevensie.
- Ja tylko mówię, że albo całymi dniami siedzi na uczelni albo w pracy i każdy normalny człowiek potrzebuje czasem odpocząć... - nie dawała za wygraną Zuza.
Ona też zdawała sobie sprawę, że ich sytuacja jest nieciekawa, ale nie mogła znieść tego, że ich brata w ogóle nie ma w domu.
- Przecież teraz odpoczywam. - zauważył Piotrek. I aby to jej udowodnić nałożył sobie na talerz kawał ciasta z jagodami.
Jakiś głosik w jego głowie mruknął: ,,Nie stać Was na opychanie się słodkościami."
Mimo wszystko te obiady rodzinne to była jedyna rozrywka, jakiej od miesiąca zażywał.
Gdy chłopaki pytali go o plany na wieczór, a on oświadczał, że będzie się uczył, tylko pukali się w głowę.
- Szalony jesteś. - twierdził Ben. - Wszyscy po zajęciach idziemy napić się w barze, a ty... Uważaj, bo większość już i tak uważa Cię za kujona. Możesz narobić sobie wrogów, jeżeli czasem się z nami nie napijesz.
Pevensie wzdychał wtedy:
- Czy to coś złego, że biorę na poważnie moją karierę? - pytał.
- No nie. - odpowiadał mu tamten. - Ale najpierw wchodzisz na pierwszy wykład z Rose, a teraz z nikim się nie zadajesz, tylko się uczysz. Mogą uważać Cię za lizusa.
CZYTASZ
,,Spotkajmy się w bibliotece." - Piotr Pevensie x female oc
Fiksi PenggemarPiotr Pevensie rozpoczyna pierwszy rok studiów medycznych. Jako jeden z najzdolniejszych uczniów dostaje się na prestiżową uczelnię pełną snobistycznych dzieciaków. Na głowie ma oprócz tego odpowiedzialność za swoje młodsze rodzeństwo, chorą matkę...