Prolog

167 20 7
                                    

Sierpień 2020 roku

Tamtego dnia upał przestał mieć znaczenie. W zasadzie nie liczyło się nic poza tym jednym momentem. Nawet na konwersacji grupowej ignorował wszystkie wiadomości, których od rana uzbierało się setki. Nie mógł och policzyć, lecz wiszące od godziny czerwone "+99" przy dymku chatu oraz kolejne powiadomienia w tle sugerowały, że dziewczyny napisały epopeję narodową.
   Adam siedział na łóżku z potarganymi włosami, sięgającymi już do łopatek. Niezależnie od tego, co się miało wydarzyć, zamierzał je ściąć i zafarbować na czerwono w przyszłym tygodniu, co miało być jedynym pocieszeniem po ogłoszeniu tragicznych wyników.
   Jeszcze piętnaście minut.
   Odświeżał stronę Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej z nadzieją, że jakimś cudem wyniki pojawią się szybciej. Wiedział, że nie zdał matmy. Nie zamierzał się wybrać po odbiór świadectwa, skoro go nie dostanie. Nie przebrał się, nie umył zębów, nie sprawdził autobusu. Otaczał go zmięty koc, pognieciona poduszka i zapasowe prześcieradło, którego zapomniał schować do szafy, przez co robiło za cienką kołdrę w upalne dni.
   Nie zdał. Nie musiał wstawać z łóżka. Nie ma co robić nadziei.
   Masa kolejnych wiadomości napływała do niego z grupowego chatu oraz od kilku innych osób, lecz nie zamierzał niczego wyświetlać i dodawać sobie stresu. Na podglądzie widział niektóre słowa, wyciągając z nich to, że wszyscy znajomi tak samo martwili się o wyniki i wypisywali jak mantrę: "nie zdałam/em".
   Zerknął w stronę okna. Nie odsłonił nawet żaluzji. I dobrze, skoro zamierzał za chwilę przykryć głowę prześcieradłem, załamać się i zasnąć, o ile nerwy mu na to pozwolą.
   Dziesięć minut.
   Wstał do toalety i poszedł zrobić herbatę, by mieć czym zapijać smutki. Gdy wrócił, serce podeszło mu do gardła.
   Cztery minuty.
   Otworzył okno, aby wywietrzyć pokój i zakopał się w kocu na łóżku, lecz okazało się zbyt gorąco, więc odrzucił go na bok. Odświeżył stronę, ale wciąż nic nie było.
   Minuta.
   Czuł skurcze żołądka oraz coraz silniejszy ból głowy. Nie powinien się tak denerwować, przecież zostanie w domu i nikt nie zobaczy jego żałosnej twarzy. To dobrze.
   Zauważył coraz szybciej przewijające się wiadomości Caps Lockiem na podglądzie, co mogło oznaczać tylko jedno. Są wyniki.
   Wszedł na stronę. Pominął wszystkie pozostałe rubryki, szukając słowa "matematyka".
   Nie wierzę.
   Sprawdził jeszcze raz, czy wynik na pewno znajduje się we właściwej linijce.
   43%
   Przetrawienie informacji zajęło mu niecałe pięć sekund, zanim zerwał się jak oparzony ze łzami w oczach, przewracając stopą kubek z herbatą, który postawił na podłodze obok łóżka. Dziesięć minut później z nieuczesanymi włosami biegł na przystanek.
   Udało mu się.
   Zdał matematykę... zrobił to.
   Tak właśnie jedenastego sierpnia 2020 roku Adam Przybysz, najbardziej pechowy chłopak w tej szkole, zdał maturę.

"A" do sześcianu | bxbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz