29 czerwca 2023 roku
— Panie Adamie! — odezwał się profesor Drozd, mijając chłopaka na kampusie. Adam zatrzymał się, zauważając swojego dawnego nauczyciela z liceum, który okazał się także profesorem Instytutu Nauk Fizycznych z budynku obok Instytutu Polonistyki. Przybysz domyślał się, że Drozd zapamiętał go głównie przez kolor włosów, które od ponad dwóch lat ponownie wyróżniały się czerwonym kolorem, zwracając na siebie uwagę nie tylko wielu innych studentów, ale przede wszystkim pracowników uniwersytetu. Magda lubiła się śmiać, że zrobi karierę, skoro ma znajomości nawet w Kolegium Nauk Przyrodniczych.
— Czytałem nowy numer Słowa, ma pan świetne pióro — powiedział profesor, poprawiając nakrycie głowy, które Adam lubił nazywać szybkim kaszkietem.
Uśmiechnął się i podziękował, kierując się do swojego budynku, w którym za pół godziny miało odbyć się ostatnie zaliczenie w tym semestrze.
Słowo było magazynem Instytutu Polonistyki, a Adam odważył się oddać swój tekst na temat wojny Mickiewicza ze Słowackim głównie dlatego, że redaktorka naczelna, profesorka od retoryki, przed którą lada moment miał się stawić na egzaminie (a w zasadzie na wystąpieniu ustnym), zapytała go o pozwolenie na umieszczenie w Słowie jego pracy, napisanej na zaliczenie ćwiczeń. Sam nie był przekonany o jej wybitności, lecz kobieta podkreślała, iż lekki i żartobliwy sposób pisania, przypominający felieton, nadawał się idealnie do wrzucenia między poważniejsze, bardziej naukowo brzmiące teksty studentów, a tych wielu osobom często nie chciało się czytać.
Ostatecznie nie żałował. Dodało mu to pewności siebie.
Wszedł po schodach, przeczesując czerwone włosy. Niedługo po wynikach maturalnych umówił się na farbowanie do fryzjerki, ciesząc się jak dziecko z powrotu do dawnej fryzury, ale ostatnim razem chciał spróbować zrobić to samodzielnie. Skończyło się na czerwonych płytkach, zlewie i wannie, czego nie mógł się później domyć.
Okazało się, że kolor włosów nie był jedyną rzeczą, dzięki której Przybysz wyróżniał się na tle pozostałych. Po skończeniu szkoły postanowił przerwać naukę na rok i spróbować znaleźć swoje miejsce w świecie, odkryć nowe pasje i poprawić relacje z przyjaciółmi. Jego siostra miała rację — lubienie języka polskiego nie było wcale nudną cechą, gdyż pod nią kryło się wiele mniejszych zainteresowań, z pozoru nieważnych, ale przede wszystkim niewidocznych na pierwszy rzut oka. Odkrył, że lubi tworzyć... i co najgorsza, że lubi przekazywać wiedzę innym. Mimo to nie wybrał specjalizacji nauczycielskiej, a edytorstwo. Kiedyś był przekonany o byciu najnudniejszym i najbardziej pechowym licealistą. To miał być najlepszy okres jego życia, jak to powtarzali dorośli, a zamiast tego marzył wówczas o zrzuceniu matematyczki ze schodów (do czego faktycznie doszło, ale nie z jego winy) i przeżył ekstremalnie szybkie zakochanie się, wystawiające jego serce na trzyletnie tortury.Wszedł do budynku, mijając małą kawiarnię w holu, przy której jako klient stał gość w kowbojskim kapeluszu. Przyspieszył kroku, nie chcąc się z nim witać, i już po chwili znajdował się na pierwszym piętrze. Zauważył znajomych przy stoliku pod oknami, lecz zanim do nich dotarł, usłyszał wołanie.
— Panie Adamie, możemy zamienić słówko?
Obejrzał się, dostrzegając mężczyznę w średnim wieku, zapewne któregoś z pracowników uniwersytetu, jednak nie miał pojęcia, czego uczył. Kojarzył jego twarz, ale nie wiedział nawet, czy był to doktor, profesor czy ktoś z administracji. Przytaknął, odwracając się przodem do niego.
— Pani Lena Janicka wspominała o panu. Czytałem nowe Słowo i muszę przyznać, że przydałby się nam ktoś taki w szeregach.
Adam wciąż nie miał pojęcia, kim dokładnie był ten mężczyzna, jednak propozycja zabrzmiała poważnie. Miał nadzieję, że jego twarz nie zdradzała żadnych emocji.
— Nasz magazyn filozoficzny, Idea, wychodzi co roku na jesieni. Czy chciałby pan zamieścić w nim swój tekst?
— Zależy, o czym miałby być.
— Cokolwiek panu przyjdzie do głowy. Może być coś z filozofii społecznej, politycznej, religijnej, może być także coś historycznego. Albo jakieś opowiadanie z głębszą refleksją na pierwszym planie. Mamy też rubrykę dla poetów.
Temat równościowy by pasował, pomyślał.
— Coś się wymyśli — odparł, łagodnie się uśmiechając. — Przejrzę poprzednie numery na stronie. Nie chcę powtórzyć tematu.
— Może mi pan zdradzić, na co pan wpadł. Powiem panu od razu, czy już to mieliśmy.
— Wolałbym to na razie zachować dla siebie. Jeżeli to nie problem, dam panu znać do końca tego tygodnia.
— Oczywiście, proszę się nie spieszyć.
Skinęli głowami, posyłając uśmiechy na pożegnanie. Przybysz skierował się do kolegów, a nieznajomy szybkim krokiem zszedł po schodach, lecz wtedy Adam ogarnął, że nawet nie zapytał go o nazwisko ani żadne dane kontaktowe. Nie chciało mu się wracać, za chwilę miał odbyć się egzamin i wolał powtórzyć materiał, póki jeszcze mógł, więc albo będzie musiał poszukać jakichkolwiek informacji, wygrzebując z czeluści strony internetowej linka do elektronicznej wersji Idei, znaleźć co najmniej jeden jej egzemplarz w bibliotece albo udać się do sekretariatu instytutu filozofii i zapytać o mężczyznę osobiście. To byłoby najrozsądniejsze rozwiązanie, chociaż nie miał gwarancji, że osoba w sekretariacie będzie wiedziała, o kogo konkretnie mu chodzi. Redaktor naczelny? Może. Recenzent? Też prawdopodobne.
Olśniło go szybko, że przecież Emil studiował filozofię i mógłby mu pomóc w zidentyfikowaniu nieznajomego.
— Kto to był? — zapytała Kinga, siedząc przy stoliku, gdzie rozłożyła swoje notatki. Kilka kartek trzymała na kolanach.
— Noworolski — odpowiedział za Adama Konrad, stojący naprzeciwko drzwi. — Redaktor naczelny Idei, profesor od filozofii języka.
Bingo. Jeżeli zapamięta te informacje, wystarczy zapytać Emila o maila do profesora.
— Skąd ty wiesz takie rzeczy? — Kinga podniosła z podłogi jedną z kartek.
— Po co tak patrzysz w te notatki? — Konrad zignorował pytanie, zerkając na kolejne kartki, zsuwające się jej z kolan. Adam odłożył plecak i pomógł koleżance je pozbierać. — Przecież możesz odczytać wystąpienie. Nie musisz się go uczyć na pamięć.
— Tak, ale chcę mówić też z głowy. Adam, ty będziesz czytać?
— Trochę. Będę się wspomagać konspektem. Gdzie są pozostali? — zapytał, zerkając na Huberta i Ankę, siedzących kawałek dalej. Ich grupa liczyła dwadzieścia osób i była druga w kolejności, jeśli chodzi o godzinę zaliczenia, lecz razem z Adamem w holu na pierwszym piętrze było tylko pięć osób oraz jedna obca dziewczyna, stojąca pod ścianą przy schodach.
— Siedzą pod salą — powiedział Hubert, nie odrywając wzroku od swojego zeszytu.
Adam przejrzał konspekt swojego wystąpienia, chcąc się po raz trzeci tego dnia upewnić, że wszystkie punkty pasowały kolejnością. Ogromnym plusem zajęć z retoryki był dowolny wybór tematu, niekoniecznie związany z kierunkiem studiów, więc nie było wiadomo, czego się spodziewać po studentach. Jeden mógł mówić o jakiejś konkretnej książce, filmie, kreskówce, inny o feminizmie, szerzej o polityce, kościele czy służbie zdrowia. Najważniejszym celem było przekonanie słuchacza do swojej tezy.
Spojrzał na tytuł.
Czarno-biała tęcza: o tym, dlaczego widoczność queerowej społeczności przestaje wystarczać.
Poczuł ucisk w żołądku. Temat stał mu się bliższy przez ostatnie lata, gdy zauważył, jak wiele osób z jego środowiska nie chciało rozmawiać o swojej orientacji lub tożsamości płciowej, będąc przekonanymi, że ich zaangażowanie w szerzenie informacji nie zmieni spojrzenia na świat ludzi o konserwatywnych poglądach. Walka i dyskusje nie były dla każdego, bo nie wszyscy czuli się swobodnie podczas konfrontacji. Sam przez to przeszedł, nabierając odwagi podczas coming-outu przed babcią i wujostwem w czasie ostatnich Świąt Bożego Narodzenia, na które od tamtej pory postanowił nie przychodzić. Owszem, nie przekonał nikogo co do nieszkodliwości swojej orientacji, lecz zasiał ziarno niepewności w rodzinie, odbijające się echem po okolicznej wsi, gdzie mieszkała większość ich krewnych.
Syn Kasi Przybysz jest gejem.
Wciąż nie miał pewności, czy był gejem. Może był bi, może był pan, może demi. Wolał określać się po prostu jako queerowa osoba, ale plotka o geju w rodzinie już się rozeszła. Miał nadzieję, że kiedyś uda mu się ją sprostować, wyjaśniając przy okazji nieznane im terminy.
![](https://img.wattpad.com/cover/350088337-288-k222173.jpg)
CZYTASZ
"A" do sześcianu | bxb
HumorPech trzymał sie Adama na co dzień, lecz uderza ze zdwojoną siłą, kiedy wprowadza się razem ze swoim partnerem do wynajętego mieszkania. Jeden - student filologii polskiej, któremu matematyka zniszczyła dwa lata życia. Drugi - nauczyciel matematyki...