6. Kobiety z koszmaru

83 13 10
                                    

— Nie wejdzie. Przykro mi. Przyjedziemy drugi raz, i tak byśmy musieli.
   Łukasz oparł ręce na biodrach, próbując złapać oddech. Owszem, jego samochód był większy niż ten Mariolki, ale nie na tyle szeroki, by zmieścić blat biurka, nie uszkadzając innych rzeczy ani też dachu. Mogli spakować najpierw blat, wtedy leżałby na dnie wielkiego bagażnika, na nim postawiliby szafki i kilka innych tobołów, lecz gdy się zorientowali, było za późno.
   — Słuchaj — zaczął Adam, widząc zmęczenie i wypieki na twarzy mężczyzny — naprawdę nie musisz tego robić. Głupio mi trochę.
   Łukasz nie tylko zaoferował przewiezienie biurka Adama, ale także wielu innych rzeczy, w tym kartonów z książkami, co wcale lekkie nie było. Przybysz nawet nie podejrzewał, że będzie ich aż tyle, bo upchane na regale wyglądały jak mała, przytulna biblioteczka. Dopiero po ułożeniu ich w dwudziestu pudłach zdał sobie sprawę, że ma ich za dużo. Część oddał Gabrieli, część postanowił zostawić i przyjechać po nie innym razem przy okazji odwiedzin, mimo że Łukasz nalegał, by zabrać wszystkie. Fakt, i tak musieli przyjechać drugi raz. Nie zmieścili nawet worków z ubraniami.
   — Daj spokój, jesteśmy już prawie rodziną.
   — Nie uznaję tego argumentu.
   — Bo co, bo tylko ja mam narzeczoną?
   Teraz to twarz Adama poczerwieniała, zbliżając się kolorem do jego włosów. Nawet o tym nie pomyślał.
   — Nie. Po prostu z faktu, że jesteśmy rodziną — mówiąc to, zrobił w powietrzu cudzysłów z palców — nie znaczy, że musisz mi pomagać.
   — No, nie muszę... ale chcę.
   Łukasz podniósł blat biurka i skierował się w stronę bloku.
   — Nie wynoś na górę — powiedział Adam, pakując na tylne siedzenie najmniejsze pudełko, wypełnione ramkami na zdjęcia. — Zostaw na dole.
   — A jak ukradną?
   — Kto w godzinę ukradnie jedną deskę bez reszty mebla?
   Biurko składało się z blatu i dwóch szafek, z czego jedna miała kilka szuflad, które zakleił taśmą, by się nie wysuwały w trakcie jazdy. Łukasz znosił je dzielnie sam po schodach, ponieważ w tym bloku nie było windy.
   Był postawnym mężczyzną, umięśnionym, jednocześnie lekko zaokrąglonym. Niewielki brzuch wystawał mu zza spodni, a odkryte ramiona lepiły się od potu. Jego wiecznie smutne brwi kontrastowały z twarzą Marioli, która wyglądała, jakby była wiecznie zdenerwowana, co bawiło Adama za każdym razem, gdy stali obok siebie.
   Była dopiero ósma rano, lecz przez wysiłek spowodowany kilkoma rundami po schodach z tobołami, obydwaj umierali z gorąca. Mimo to Łukasz ani razu nie narzekał, trochę sapał, ale nic w tym dziwnego. I to był jego pomysł, aby kupić im kwiaty w prezencie na nowe mieszkanie, które już czekały w samochodzie, aby wnieść je do nowego lokum po pierwszej turze noszenia rzeczy. Nie chcieli dawać im oklepanych prezentów takich jak ręczniki czy garnki, więc zdecydowali się na bukiet z dwoma słonecznikami i pomarańczowymi różami. Jako że będąc mężczyznami ani Adam, ani Adrian nie dostawali kwiatów, naprawdę ucieszyli się na ich widok.
   Mariola dobrze wybrała faceta. Jej narzeczony naprawdę był do rany przyłóż. Już ustalili z Adrianem, że po przewiezieniu ostatnich rzeczy zamawiają dla wszystkich pizzę i świętują, nie rozpakowując ani jednego pudła, nie licząc tych podpisanych jako "kuchnia".
   — Muszę schudnąć do wesela, to był dobry trening — powiedział Łukasz, odpalając silnik.
   — Nic nie musisz. Kto ci tak powiedział?
   — Ja — zaznaczył wyraźnie. — Dobra, inaczej. Chcę schudnąć.
   Adam przewrócił oczami, ale po chwili dotarło do niego, co właśnie usłyszał.
   — Czekaj — zaczął, uśmiechając się pod nosem. — Czy ty powiedziałeś... do wesela?
   Mężczyzna uniósł lekko brwi, zaskoczony swoją nieuwagą.
   — Eee... no.
   Adam zaśmiał się, widząc skołowanego przyszłego pana młodego.
   — No świetnie, a kiedy zamierzaliście się przyznać? Chyba że czekamy na jakieś oficjalne zaproszenie w kopercie. — Po paru sekundach dodał: — Bo jesteśmy zaproszeni... prawda?
   Łukasz wypuścił powietrze zrezygnowany.
   — Zepsułem niespodziankę. Mariola mnie zabije.
   — Nie no, co ty, będę udawał, że nie wiem, patrz. — Odchrząknął i wyprostował się. — Co? Zaproszenie? Naprawdę? O. Mój. Boże.
   Łukasz parsknął śmiechem.
   — Aktorstwo pierwsza klasa.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 25 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

"A" do sześcianu | bxbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz