7.

476 11 29
                                    

Jest Pani w ciąży. Słowa lekarza odbijały się w jej głowie. Jak mogła nie połączyć tych wszystkich objawów? Brak miesiączki, mdłości, gwałtowne zmiany nastroju... Zrzucała wszystko na karb stresu. Przytyła, ale przecież stres zawsze zajadała kalorycznymi przekąskami. Przecież przez ostatnie trzy miesiące ciągle się coś działo. Ta cała sytuacja z Markiem. Zarząd. FD Gusto. Piotr. Ojciec. Marek. Marek. Marek... Będzie musiała powiedzieć Markowi. Tylko jak? Jak zrzucić na człowieka taką bombę skoro widzi się, że ten człowiek też cierpi, też boryka się z wieloma problemami... Wciąż miała w głowie obraz Marka, który po kilku tygodniach przekroczył próg jej gabinetu. Schudł, zmarniał. W oczach nie tliła się już ta radosna iskierka. Iskierka, którą prawdopodobnie ona zgasiła - swoją obojętnością.

Przyłożyła rękę do swojego podbrzusza, w głowie próbując sobie to wszystko poukładać. Wiedziała, że będzie musiała powiedzieć Markowi, ale bała się w jaki sposób mężczyzna zareaguje na tę wiadomość. Wierzyła... Wiedziała, że Dobrzański byłby świetnym ojcem. Przecież nie raz widziała go w jaki sposób prowadził rozmowę z dziećmi, jak potrafił je zaabsorbować. Ale ona już od początku przedstawiła ich relację bardzo jasno - będą ich łączyć tylko relacje czysto służbowe... Ale przecież dziecka chyba nie można wychować w oparciu o chłodne, czysto służbowe relacje?

Wychodząc ze szpitala wysłała krótkiego SMSa do Marka, że dzisiaj nie zjawi się w firmie. Musiała sobie to wszystko przemyśleć. Jak rozplanować swoje życie, by ktoś przy tym nie ucierpiał. Jej analityczny umysł musiał wziąć pod uwagę tyle zmiennych: Beti, Jasiek, Tata, Marek i... rosnące pod jej sercem dziecko. Ich wspólne dziecko. Cieplak - Dobrzański.

***

- Jak w pracy? - spytała kobieta, gdy w trójkę zasiedli do stołu.

- Mamy urwanie głowy - westchnął mężczyzna - za 3 tygodnie lecimy na targi do Paryża. Udało mi się załatwić miejsce w głównym holu, więc jeśli wszystko uda nam się dopracować, wszystko powinno być dobrze. Mamy plan pojechać z Ulą dwa dni wcześniej, żeby Pshemko przyjechał na gotowe i nie musiał przebywać w chaosie - tłumaczył rodzicom nakładając sobie surówki.

- A jak praca z Panią Ulą? - spytała niepewnie Helena, szukając wsparcia u swojego męża.

- Dobrze - uśmiechnął się pod nosem.

- Tylko... dobrze? - dopytywał Dobrzański senior, próbując powstrzymać uśmiech wypływający na jego twarz.

- Wiecie jak to z Ulą - na jego twarz pojawił się rozmarzony uśmieszek - Z nią aż chce się pracować. Martwi mnie po prostu to ile ona ma na głowie...

- Co masz na myśli? - matka Marka zmarszczyła brwi.

- Jej ojciec jest w ciężkim stanie w szpitalu. Problemy z sercem - spojrzał po rodzicach. Oni jak nikt inny, rozumieli najlepiej jaki to strach i jak choroby serca potrafią być nieprzewidywalne - Więc oprócz firmy ma na głowie siedmioletnią Beatkę, Jaśka, który od października idzie na studia no i wszystkie sprawy związane z leczeniem taty. A ona jak to ona, pomoc przyjmuje z wielkim trudem. Z siebie daje tyle ile może, ale zapomina, że powinna pozwolić sobie pomóc.

- Skoro tyle wiesz co u niej... - zaczął senior - To znaczy, że wasze stosunki zawodowe trochę się... Hmm... Rozluźniły?

- Ku mojej uciesze tak - westchnął Marek - Nie wiem jak z jej strony. Wiecie, ja się jej nie dziwię... Sama nie wie co czuć w tej całej sytuacji. Czy trzymać mnie na dystans czy pozwolić bym odzyskał jej zaufanie - mówił bawiąc się jedzeniem na talerzu.

- Musisz się postarać kochanie - doradzała Helena - Jeśli czujesz, że to jest ta jedyna... Będziemy Cię wspierać. Nie chcę znowu widzieć Cię w takim stanie w jakim wróciłeś z Londynu - wyszeptała ocierając pojedynczą łzę, która spłynęła po jej policzku.

MI(NĘ)ŁOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz