Wylądował w Warszawie około godziny siedemnastej. Ojciec miał rację, wrzesień wyjątkowo pięknie się zapowiadał. Gdy wyciągał telefon z kieszeni, by zadzwonić po taxówkę, poczuł na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Męską dłoń. Odwrócił głowę.
- No witamy, panie Dobrzański - zaśmiał się Sebastian, jednak po chwili mina mu zrzedła - Co ty robiłeś w tym Londynie?! - przyjrzał się mu uważnie. Blada cera, sińce pod oczami i kilkudniowy zarost. To nie był Marek. To nie był mężczyzna, który opuszczał Warszawę kilka miesięcy temu. To był ktoś zupełnie inny. Ktoś bardziej kruchy. Ktoś złamany...
- Nic interesującego - odparł bez cienia emocji - Skąd wiedziałeś, że przylecę dzisiaj? I akurat tym samolotem?
- Twój ojciec do mnie dzwonił, że przylecisz najszybciej jak się da. Od razu jak się dowiedziałem, sprawdziłem loty. Sądziłem, że przylecisz właśnie tym - nie spuszczał przyjaciela z oczu.
- Wiesz, że nie potrzebuję niańki - zmarszczył brwi Dobrzański.
- No miałbym co do tego pewne wątpliwości. Nie stójmy już tak, chodźmy do samochodu.
...
- Nie patrz tak na mnie - westchnął Sebastian, gdy wjechali na ulicę prowadzącą do domu rodziców Marka - Gdyby nie to, że przyjechali rodzice Violki, przenocowałbym cię u mnie. A tak...
- Ja naprawdę nie potrzebuję współczującego wzroku moich rodziców. Mało to mają problemów na głowie? Teraz jeszcze trzydziestoletni syn zwali im się na głowę.
- Marek nie przesadzaj. Kilka dni i wszystko ogarniesz. Znajdziesz jakieś ładne mieszkanko pod wynajem, to ostatnie nie było wcale złe, tylko te meble były niezbyt ciekawe, ale tak poza tym? Naprawdę bardzo ładny widok. A jak będzie trudno coś znaleźć, to za dwa dni kanapa będzie do dyspozycji.
- Nie, nie, nie. Seba, ja nie mogę Ciebie wykorzystać, w dodatku nie mieszkasz teraz sam. Masz Violettę. Musisz dbać o swoją miłość - powiedział wpatrując się w okno.
- Daj spokój Marek. Ja wiem, że jest Ci trudno, ale może jeszcze jest jakaś szansa.
- Nie zniosę trójkątu - warknął.
- Jakiego znowu trójkątu? - Olszański spojrzał zdziwiony ma przyjaciela.
- Ula, Piotr i ja? Żenujące - mruknął.
- To ty nic nie wiesz? - zapytał, wjeżdżając na podjazd prowadzący do domu seniorów w Konstancinie.
- Co mam wiedzieć?
- Myślałem, że ojciec coś Ci powiedział. Chociaż może nie słyszał tych plotek.
- Seba, do rzeczy! Jakich plotek?
- No Ula chyba rozstała się z Piotrem. Znaczy, nie wiem tego na pewno, ale Violka wspominała coś ostatnio. Poza tym Ulka już od dawna chodzi jakaś taka przygnębiona. Snuje się po firmie jak duch. Jeszcze jakiś czas temu widziałem jak doktorek ją podwozi, ale ostatnimi czasy go nie widziałem. Chyba nie była z nim zbyt szczęśliwa.
- Ula nie byłaby z kimś kogo nie kocha.
- Można pomylić miłość z czymś innym. Dobrze o tym wiesz.
- Prawdziwej miłości nie da się pomylić z czymś innym. Nawet jeśli, to Ula na pewno się nie pomyliła. Ona się nie myli.
- Żebyś się kiedyś nie zdziwił.
- Jedyną pomyłką, jaką popełniła w życiu byłem ja. Skrzywdziłem ją.
- Marek, ale miłość powinna uskrzydlać, a ją? No nie wiem, ta niby miłość do Piotra to ją raczej uziemiła - stwierdził zatrzymując samochód - Przemyśl sprawę. Może wyjdziemy jakoś w tygodniu na drinka, to pogadamy?
CZYTASZ
MI(NĘ)ŁO
Fanfiction"Jakby coś się działo, to dzwoń. Mogę się zjawić w każdej chwili" ~Marek Dobrzański