Rozdział 19. To nie jest pożegnanie.

5K 290 23
                                    

FROST

— Co tu się stało? Przeszło jakieś tornado? — słyszę głos Nicka, który ledwo przebija się przez moją świadomość. — Frost? Kurwa, stary...

Wplątuję palce we włosy i pociągam za nie tak mocno, że kilka kosmyków na pewno zostaje w mojej dłoni. Siedzę w ogromnym bałaganie, trącając nogą stłuczoną lampę.

Jakąś godzinę temu, tuż po opuszczeniu przez Zoey mojego mieszkania, wpadłem w jakiś szał. Zacząłem we wszystko kopać, zrzucać rzeczy z mebli, przez co roztrzaskałem tą cholerną lampę.

Zniszczyłem wszystko. A ja tylko chciałem być z nią szczery. Chciałem wyjaśniać całą sytuację i wytłumaczyć, że zacząłem się w niej zakochiwać.

Ale jej wybuch tak mnie zaskoczył, że dałem jej wyrzucić z siebie wszystkie żale. I siedziałem cicho. Narobiłem już dużo kłopotów.

Chciałem jej powiedzieć, że Ally to dla mnie definitywny koniec. Że udało mi się otworzyć serce dla niej. Tylko i wyłącznie dla niej.

Ale wszystko się posypało.

— Frost, to nie wygląda dobrze. — Słowa przyjaciela zaczynają do mnie docierać zza mgły. — Wstawaj.

Mrugam kilkukrotnie, wyostrzając wzrok. Patrzę na przyjaciela całkowicie otępiały. Nick trzyma mnie za nadgarstek, a gdy obraca go w lewo, syczę z bólu. Czy ja go sobie skręciłem?

Rozglądam się wokół, przełykając ciężko ślinę. Moje mieszkania wygląda jak śmietnik.

— Frost, coś ty zrobił... — Podciąga mnie do góry, a ja ledwo potrafię utrzymać równowagę.

— Powiedziałem jej prawdę — odpieram. — Powiedziałem, że przez cały ten czas nic do niej nie poczułem. I że ostatnio coś zaskoczyło. Ale nie uwierzyła w to.

— Nie dziwię się jej — mamrocze pod nosem.

Szybkim krokiem rusza do kuchni, a później wraca do mnie z żelowym okładem. Kładzie mi go na dłoni, a ja lekko krzywię się, czując przeraźliwe zimno.

— Zjebałem po całości — mruczę, opadając na fotel.

Przyjaciel zerka na mnie ze smutkiem wypisanym na twarzy. Staje przede mną i zaplata ramiona na piersi.

— Nie będę sprzątał tego syfu — mówi, robiąc palcem wskazujący kołeczka w powietrzu. Skinam głową, czując się jakby ktoś wykręcał mi nadgarstek o sto osiemdziesiąt stopni. Jest cały spuchnięty i zaczyna powoli sinieć. — A z tym trzeba jechać na ostry dyżur.

Dwadzieścia minut później wsiadam do jego samochodu. Ledwo udało mi się ogarnąć bałagan, który zrobiłem, gdyż ręka boli mnie coraz bardziej. Oczywiście Nick, pomimo swojego postanowienia, pomógł mi posprzątać, a teraz jeszcze zawozi mnie do szpitala.

Robią mi prześwietlenie, a później zostaję odesłany do domu z recepcją na leki przeciwbólowe oraz usztywnioną ręką. Muszę sobie kupić jakiś stabilizator.

— Tata mnie zabije — burczę, wrzucając do ust dwie tabletki. — Ja pierdolę...

Nick nie odjeżdża spod apteki, tylko zerka na mnie kątem oka, a później wyciąga przede mnie swój telefon. W powiadomieniach widzę trzy telefony od mojego ojca oraz kilka od chłopaków. Skoro jego telefon tak wygląda, to nie chcę oglądać swojego.

Marszczę brwi, zerkając na godzinę. Jest po ósmej wieczorem, czego oni wszyscy chcą?

— Mieliśmy zebranie — mówi przyjaciel, klarując mi sytuację. — W sumie nadal je mamy.

ONE CALL AWAY | Call Me #2 | ZOSTANIE WYDANE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz