Rozdział 29. Niespodzianka.

5.1K 295 43
                                    

Jak tam, kochani?
Przypominam, że do końca tej historii zostały 4 rozdziały 💜

***
FROST

Powiedziałem to. Powiedziałem Zoey, że ją kocham. I ani trochę tego nie żałuję.

Dziewczyna wreszcie otworzyła mi oczy na to, co się dzieje wokół mnie. Moment, w którym to do mnie dotarło był jednocześnie wspaniały, jak i upokarzający. Przez tyle czasu byłem przekonany, że nadal kocham Ally, a tak naprawdę moje uczucia zmieniły kierunek i ulokowały się w Zoey.

Pluję sobie w brodę, że zrozumiałem to dopiero teraz. Ale lepiej teraz niż wcale.

Minął tydzień od naszej randki na farmie dyń. Od tamtego czasu widujemy się codziennie. A ja nagle nie potrafię się nią nasycić. Wszystko wskoczyło na swoje miejsce, a moje serce bije w rytm imienia Zoey.

— Cześć — słyszę za sobą. Odwracam się i widzę swoją dziewczynę w koszulce z moim numerem.

— Podoba mi się to, co masz na sobie — mruczę w jej usta, przed zainicjowaniem pocałunku.

Zoey chichocze i oddala się po kilku sekundach.

— Przyszłam tylko życzyć ci powodzenia — mówi z szerokim uśmiechem. — Ale muszę już lecieć. Charlie na mnie czeka w loży.

Dziewczyna ucieka do brata, a ja wracam do szatni, gdzie zatrzaskuję swoją szafkę. Isaac i Nick posyłają sobie zadowolone uśmieszki, jednak nie robię nic, aby przestali. Podoba mi się ten stan.

— Ej, kapitanie — zagaduje Nick, podchodząc bliżej. — Ty jeszcze pamiętasz o starych przyjaciołach?

Zerkam na niego z boku. Ubrany w czarny dres i czapkę założoną tył na przód wygląda jak jakiś gangster.

— A ty pamiętałeś, gdy po uroczej randce spędzałeś każdą sekundę z moją siostrą, a później...

— Dobra, zamknij się — burczy, na co wybucham potężnym śmiechem.

Razem z całą drużyną ruszamy na lód, a przyjaciel kręci się po całym lodowisku. Raz jest w loży z Zoey, Isey i Charliem, a raz krzyczy na nas przy bandzie.

To uczucie, gdy słyszę chrzęst lodu i wymijam każdego przeciwnika jest satysfakcjonujące. Wbijam krążek do bramki z ogromną siłą, której dawno u siebie nie widziałem.

Ściągam kask, dysząc jak lokomotywa i spoglądam na loże. Przy szybie stoi Charlie, który macha do mnie energicznie. Odmachuję mu i schodzę z lodu.

Mecz kończymy piękną wygraną. Przeciwnicy podnieśli swoim poziom, jednak jestem pewny, że w tym roku i tak nikt nas nie pobije. My już zawsze będziemy najlepsi.

Gdy lodowisku pustoszeje, wracam na trybuny. Rozglądam się wokół i wzdycham z dziwną nostalgią rosnącą w sercu. Nagle czuję delikatne palce, wsuwające się między moje. Zoey przytula się do mojego ramienia, pocierając je wolną ręką.

— O czym myślisz? — pyta cicho.

— To kiedyś będzie moje — odpowiadam po chwili. — No wiesz, za parę miesięcy kończę dwadzieścia siedem lat. Chyba powoli muszę zacząć myśleć co dalej.

— Zostało ci jakieś dziesięć lat gdy — śmieje się. — Nie musisz się spieszyć.

— Niby tak, ale... — wzdycham. — Nie wiem, jak długo tata będzie chciał nas trenować. Już teraz często narzeka na kręgosłup. Nie czarujmy się, on dobija sześćdziesiątki. Czy w wieku siedemdziesięciu lat będzie mu się chciało trenować niesfornych hokeistów? Czy wolałbym siedzieć na tarasie i rozwiązywać krzyżówki?

ONE CALL AWAY | Call Me #2 | ZOSTANIE WYDANE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz