5

244 14 0
                                    

Dlaczego to zrobiłem? Dlaczego próbowałem się zabić? To były jedyne pytania które mi zadali. Widziałem po ich oczach że chcieli powiedzieć dużo więcej. Na przykład taka Heidi jej oczy pełne łez gdy tylko mnie zobaczyła. Oczy pełne bólu. Wiedzielem od samego początku że jeżeli jakimś cudem przeżyje nie tylko sobie sprawie ból a i im. Moje tętno było przyspieszone ale nie czułem nic. Pustka. Widząc ich może na początku się lekko zestresowalem lecz teraz gdy na nich spoglądam czuje ze moje oczy przygasły. Moje złoto ponownie stało się ciemne. Cały czas do mnie mówili a ja ich ignorowałem. Ignorowałem ich. Co się ze mną dzieje? Czuje sie jak nie ja jakby w moje ciało wstąpił ktoś inny. Jakiś demon.

-Erwin... - wyszeptala łamiącym głosem moja była dziewczyna - Erwin proszę... Powiedz coś błagam... Erwin chcemy ci pomóc naprawde...

-Jak niby chcecie mi pomóc?! - zdenerwowany podniosłem na nią głos - Narazie jesteście bezużyteczni - przelecialem po wszystkich zgromadzonych tu wzrokiem pełnym nienawiści. Nie myślałem tak po prostu byłem na nich wkurwiony a mój wewnętrzny demon wkoncu się odezwał - Zajmijcie sie sobą, odpierdolcie się w końcu odemnie i mojego życie!

-Próbujemy dowiedzieć się dlaczego próbowałeś się zabić i chcemy ci jakoś pomóc a ty jak zwykle masz we wszystkich wypierdolone byle byś ty był zadowolony! - Swen uderzył z pięści w szafke obok mojego łóżka szpitalnego. Czy on myslał że mnie tym przestraszy? Jeśli tak to się przeliczył.

-Jeśli tak bardzo chcecie mi pomóc to dajcie mi wykończyć się w spokoju albo od razu mnie zastrzelcie! - wykrzyczałem prosto w twarz taksówkarza. Widziałem jak jego ręka zmierza w okolice w których prawdopodobnie miał pistolet lecz po chwili cofnął ją prawdopodobnie widząc mój wzrok. Ostatni raz spojrzał na mnie i wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. Uśmiechnalem się szeroko wiedząc że wygrałem tę bitwę.

-Erwin nje mów tak - powiedział po chwili ciszy Carbonara - Musisz żyć. Wiem że to wszystko było dla ciebie ciężkie i włożę wszelkie starania by obciążyć cię z tego wzzystkiego. Chce żebyś wiedział że zawsze możesz na nas liczyć... braciszku - zbliżył się do mnie głaszcząc delikatnie po włosach.

Braciszku. To jedno słowo utkwilo mi w głowie przez jeszcze długi czas.

-Jeśli nie chcesz nie musisz odpowiadać. Jeśli chcesz zadać pytanie to je zadaj jesteśmy tu tylko dla ciebie. Jeśli chcesz byśmy ci coś przynieśli to za niedługo będziesz miał to w swoich łapkach - tłumaczył mi Nicollo jak małemu dziecku a ja w tym czasie strzepnalem jego rękę z mojej głowy. Mimo iż bylo to przyjemne wciąż czułem do nich jakąś złość.

-Carbuś... - odezwałem się do nich po raz pierwszy - Carcuś... Przyniesiesz mi... - mój głos byl zachrypnięty przez to że przez 3 dni się prawie nie odzywałem - Przyniesiesz mi... pistolet? - spojrzałem mu prosto w oczy z powagą wypisaną na twarzy. Jego oczy mocno przygasły nie to co moje. Moje złoto świeciło się niesamowicie na wzmiankę o pistolecie. Mój... współpracownik spojrzał na mnie ostatni raz i wyszedł z prywatnej sali. Zostało nas tylko tu 5. Ja, Heidi, Labo, David oraz Speedo. - Zamierzacie tu tak stać i się na mnie gapić? Albert przydalbys się w końcu do czegoś i załatwił moją prośbę. Pospiesz się nie będę długo czekał - zaklaskalem w dłonie czym zdenerwowalem go ale nie na tyle by wyszedł - Labo skoro ty też tu jesteś mógłbyś mu pomoc. Nie wiadomo czy biedaczek sobie poradzi z tak ciężkim zadaniem. - Po tym zdaniu zostałem zaatakowany przez Speedo. Najpierw wymierzył mi z pięści w szczęke na co syknąłem a potem wyciągnął pistolet celujac nim we mnie - no dawaj. Pociągnij za spust. Udowodnij że.. - niestety nie dane mi było dokończyć.

-Przestań - odezwał się maskarz - Erwin chce cie tylko sprowokowac nie daj mu się. Jeśli go zastrzelisz.. - przerwałem mu.

-Jeśli mnie zastrzelisz oferuje ci mój cały majątek oraz pokażesz że masz jaja. Pomyśl tylko... Ty jako lider zakszotu. Wspaniale byś mnie zastąpil ale skoro ja jeszcze żyje nie masz okazji się zaprezentować na tym stanowisku - uśmiechnalem się do niego obnażając swoje ząbki.

-On próbuje tobą zmanipulować - powiedział Laborant co wystarczyło bo Speedo opuścił swoją broń - Chodź - rzucił do niego na szybko kierując się w stronę wyjścia.

MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz