8

185 9 0
                                    

Moja pluszowa pszczoła była jedyną osobą której mogłem się zwierzać ze swoich uczuć. Ukradłem ją niecałe dwie godziny temu a już zdążyłem jej opowiedzieć historię z mojego całego życia. Opowiadałem jej o moim dzieciństwie o wszystkich napadach o moich relacjach z innymi o mojej nieudanej próbie samobójczej. Zdążyłem przez ten cały czas zmienić jej imię z 5 razy a finalnie nazwałem ją Mori.

Od początku mojego pobytu w szpitalu dopiero teraz czułem się nawet dobrze. Do czasu aż pielęgniarka przyniosła mi jedzenie. Jakaś mdła papka. Była obrzydliwa ale to nie jedzenie zepsuło mi humor a kobieta tym swoim szczęściem i głupimi pytaniami o moje samopoczucie. Czemu ciągle ktoś się mnie o to pyta? Nienawidzę tych pytań. Nienawidzę tych ludzi. Nienawidzę tego miejsca. Najlepiej by było jakby nie żył. Nie musiałbym już niczym się przejmować a odpoczywałbym w piekle wraz z Kuiem. Z moim małym chińskim mącicielem... Tęskniłem za nim cholernie tęskniłem. Od czasu gdy nie żyje wszystko zaczęło się pierdolić. Pierwsze miesiące bez niego były najcięższe. Kuiek znał wszystkich w mieście a bez niego było nam ciężko zdobyć cokolwiek ale po upływie czasu było coraz lepiej. Gdy brałam ślub z Montanhą myślałem o chińczyku. O jego planach z Yoshi żeby złączyć mnie i Gregorego. Jebane morwiniary.

Chciałbym cofnąć czas. Chciałbym zamienić się z Kuiem miejscami. On chciał żyć ale nie dane mu to było a ja... Próbowałem odebrać sobie życie.

Nie powinienem tego robić. Wiem to doskonale ale nie potrafię dłużej żyć z świadomością że zraniłem jedną z najważniejszych osób w moim życiu. To wszystko było ustawiane jednak wiedziałem że złamałem jego serduszko. Ta świadomość bolała mnie coraz bardziej a łzy napłynęły do moich oczu jednak wciąż nie płakałem.

Złamałem jego serduszko. Tyle wystarczyło bym znienawidził samego siebie. Spojrzałem na Mori ostatni raz po czym zamknąłem oczy pozwalając łzą płynąć swobodnie.

MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz