★Rozdział 2★

26 0 0
                                    

  Zaczęły się zajęcia z dobrych manier. Uważam, że połowa uczestników tych zajęć, powinna mieć z nich korepetycje. Niestety takie nie istnieją. Szkoda, ponieważ mi też by się przydały. Mentorka jest strasznie wymagająca, iż ja gram rolę królewny to muszę być w tym najlepsza. Co oznacza dobre maniery na najwyższym poziomie. Tematem dzisiejszych zajęć był ubiór. Nie popieram osobiście zasad mentorki, odnośnie koloru kreacji. Suknia to suknia i tyle. Zielona czy czerwona, nie ma znaczenia dla mnie. Na szczęście nie dostałam od niej reprymendy, bo moja była w odpowiednim kolorze. Gdyby Dzwoneczek nie była Dzwoneczkiem to już dostała by ochrzan, bo miała suknie w kolorze skał, a taki kolor nie jest odpowiedni do szkoły.

                                 ★

   Wracając do domu szczęka nadal mnie bolała. Lew jednak mocno wali. Naomi spotkała mnie w lesie. Wracałyśmy razem do domu. Gdy wróciłyśmy znów błądziłam idąc do swojego pokoju. W końcu jednak trafiłam. Szybko szukam ciuchów na trening. O nie. Nie ma ich tam gdzie powinny być. Ktoś sprzątał mój pokój. Prosiłam o to żeby nikt tam nie sprzątał. Ale nikt mnie nie słucha. Na szczęście leżą w szafie. Szybka zmiana outfitu i ułożenia włosów. Biorę miecz i lecę na dół do sali treningowej. Już czeka na mnie gotowy ojciec. Spóźniłam się.
   - Spóźniłaś się - no co ty nie wiedziałam - w takim razie tyle czasu ile się spóźniłaś będziesz musiała mieć dłużej trening.
- Dobrze ojcze. To się nigdy już nie powtórzy - uwielbiam to miejsce więc się cieszę, że mogę tu zostać z moim kochanym ojcem chwilę dłużej.

                                    ★

W połowie treningu opowiedziałam mu o tym co zdarzyło się pomiędzy zajęciami.
- Ten chłopak, ma pseudonim Lew?
- No, tak jak ci mówiłam. Ma.
- Jego imię to Axel - co?
- Co?
- On ma na imię Axel. Głucha? - spróbował walnąć mnie w ucho bokiem klingi. Zrobiłam unik. - Znałem jego ojca. Nasze drogi już dawno się rozeszły. Lecz powierzył mi kiedyś tajemnice. Gdy byłem u niego na kawie, wezwał swego 7 letniego syna po imieniu. To imię było imieniem Axel. Zawsze opowiadał o swoim synie Lwie. Ja nie mogłem tak opowiadać, bo miałem dwie cudowne córki. Jedną z nich jest nawet lepsza od syna - chodziło mu o mnie - i tak oto znam jego imię - zadał cios, chciał sprawdzić moją czujność. Znam cudowne uniki. Uniknęłam kolejnej szramy na moim ciele.

                                  ★

Skończyłam trening. Po drodze do pokoju (której dalej nie pamiętałam) spotkałam Naomi. Nie była w stroju treningowym. Ciekawe dlaczego tam szła. Nie mnie to wiedzieć. Przebieram się z powrotem w rozkloszowaną beżową suknie. Włosy rozpuszczam i tak zostawiam. Miecz i strój chowam pod łóżkiem. Biorę uwielbiany przeze mnie sztylecik ze sobą. Myślę, że każdy powinien mieć sztylet przy sobie cały czas, ale nie każdy musi być mną. Elfką, kochającą coś czego nie może kochać publicznie. Elfką, udającą kogoś, kim zupełnie nie jest. Elfką, grającą królewnę w jakimś przedstawieniu pod tytułem życie.

                                 ★

Zaczęło robić się ciemno więc postanowiłam wziąć kąpiel i pójść spać. Tak oto zrobiłam. W drodze do pokoju poprosiłam służkę oto, by przygotowała mi kąpiel. Gdy weszłam do mojej łazienki, wanna była już pełna. Woda jeszcze parowała, a płatki róż unosiły się na powierzchni. Rozebrałam się i zanurzyłam.

                                  ★

Po kąpieli wróciłam do sypialni by przebrać się w koszule nocną i pójść spać. Świeżo wyprana kołdra, pomagała w zaśnięciu. Po krótkim czasie udało mi się usnąć.

                                  ★

W środku nocy usłyszałam jak coś siada na balustradzie balkonu. Nie chciałam się budzić, ale otworzyłam oczy i ujrzałam siedzącego tam gołębia z listem przywiązanym do nogi. Wstałam i podeszłam, by odebrać korespondencje. Stwierdziłam, że rano otworzę list. Byłam zbyt zmęczona treningiem i tym wszystkim. Usnęłam znów. Tym razem głębokim snem.

Królewna ze sztyletemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz