★Rozdział 5★

12 0 0
                                    

Trzymałam dystans od Królewicza do końca dzisiejszych zajęć. Ten list nie znaczył nic. Chciał mnie walnąć. Myśli, że mu wybaczę? To się grubo myli. Nie skupiałam się dziś na zajęciach. Myślałam o liście, Królewiczu i tym wszystkim co tu zaszło.

Skończyły się lekcje. Gdy składałam koc, podszedł do mnie. Odwróciłam się. To nie był Królewicz. Zobaczyłam za sobą Lwa, a może jednak powinnam powiedzieć Axela. W jego oczach palił się płomień furii. Chciał mi przywalić. Bardzo tego chciał, ale nie mógł. Nie umiał się na to zdobyć. Spojrzałam mu prosto w oczy. Axel po chwili odszedł. Mogłam dalej zbierać rzeczy, by móc wrócić do domu.

W lesie nie znalazłam Nao. Dziwne, zawsze przychodzi. Jak jej coś wypada to mówi. Pewnie jest w domu, zapomniała - wmawiałam sobie, bo nie mogłam przyjąć do siebie wiadomości, że mnie wystawiła. Powoli doszłam do domu. Wiedziałam, że mam za chwilę trening. Wiedziałam, że jak nie pójdę teraz się przebrać, to się spóźnię. Jednak ja poszłam szukać mojej siostry. W jej pokoju jej nie było. Więc stwierdziłam, że pójdę się przebrać i lecę na trening. Znów błądziłam szukając pokoju. To już norma. Pod łóżkiem jak zwykle leżały ciuchy i miecz. Ubranie było już przepocone, więc stwierdziłam, że pora na nowy komplet. Ten wcześniejszy oczywiście będę musiała uprać ręcznie. Wyjęłam z dna szafy dużą, białą bluzkę z długim rękawem i czarne lekko luźne spodnie. Górę, żeby nie przeszkadzała spiełam beżowym, niezbyt praktycznym gorsetem. Wzięłam miecz w garść i zeszłam. Tym razem się nie przewróciłam. Lecz Ojciec już był.
- Nie Spóźniłaś się, tym razem ja byłem wcześniej.
- Ojcze, mam pytanie.
- Śmiało.
- Gdzie jest moja siostra, Naomi?
- Chmura, wyjechała dziś do świata ludzi, lecz nie wiadomo na ile - czyli jednak wystawiła.
- Dobrze, możemy zaczynać.

Zmęczona ruszyłam do mojego pokoju. Wyjątkowo tym razem nie zbłądziłam. Trafiłam od razu. Nie mam siły się przebrać, zbytnio dobija mnie myśl o tym, że Nao mnie wystawiła. Pojechała i nic nie powiedziała.

Minęły 3 godziny 47 minut i 21 sekund od kiedy leżę w łóżku i przeklinam pod nosem. Siostra mnie wystawiła. Zawsze mówiła, że jedzie. Zawsze. Niestety pora wstać i pójść się wykąpać. Wychodzę z pokoju. Na korytarzu wpadłam na Różę. Poprosiłam ją o przygotowanie mi kąpieli.

20 minut później kąpiel była gotowa. Weszłam do łazienki. Rozebrałam się i weszłam do wanny. Woda pachniała różami, po powierzchni też pływały płatki owych kwiatów. Wokół wanny paliły się świece. Woda była idealnej temperatury, nie za zimna, nie za gorąca. Zanurzyłam głowę i odetchnęłam. W końcu mogłam się odstresować.

Po kąpieli wróciłam do pokoju. Włożyłam koszulę nocną. Położyłam się do łóżka. Długo nie mogłam zasnąć. Tak chciałam się rozpłakać, ale nie. Jestem twarda. Nie płaczę. Usłyszałam pukanie w okno. Nie miałam ochoty tam podchodzić. Pukanie nie ustało. W końcu zmusiłam się i wstałam. Ten sam gołąb. Ten sam sposób umocowania korespondencji. Stwierdziłam, że jutro zdecyduje, co z nim zrobić. Odłożyłam list na stolik. Zamknęłam okno. I poszłam spać. Wyjątkowo szybko zasnęłam.

Królewna ze sztyletemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz