★Rozdział 6★

14 0 1
                                    

Wstałam z łóżka, by przywitać słońce w moim oknie, ale zobaczyłam że dziś pada. Szkoda. Wstałam i już chciałam sięgać pod łóżko po ubranie na trening, ale zdecydowałam wczoraj z Ojcem, że dziś go nie będzie. Nie miałam na nic ochoty. Po mojej głowie nadal krążyła myśl o tym że Nao mnie wystawiła. Otworzyłam drzwi mojej ogromniej szafy. Morze ciuchów, głównie sukien. Nie chciałam nic wybierać, chciałam pójść tam w spodniach i bluzce spiętej gorsetem, a nie w długiej sukni. Nie miałam siły. Padłam na górkę ciuchów, które wypady z szafy. W końcu wstałam. Wybrałam beżową, zwykłą kreacje bez szalonych elementów. Włosy zostawiłam w warkoczach, nie miałam ochoty robić z nimi coś innego, a w warkoczach było wygodnie. Przypomniałam sobie o liście. To jedyna rzecz, którą chciałam dziś zrobić. Sięgnęłam ręką po niego. Wzięłam rulonik i rozwiązałam niteczkę, którą był zabezpieczony. Moim oczom ukazała się treść.

Droga Perło.

Przepraszam. Na prawdę, przepraszam. Znając ciebie, pewnie nie zastanawiaj cię dlaczego. Już wiesz. Perło, to nie tak jak myślisz. Lew mnie do tego zmusił. Jak się uradowałem w środku, kiedy okazało się, że uniknęłaś uderzenia. Wiem, nie uwierzysz mi. Co dopiero mówić o tym żebyś mi wybaczyła. Nie powinienem tego mówić, ale Perło na prawdę zależy mi na tym byś mi wybaczyła.

Błagający o wybaczenie
Królewicz

Ps. Uważaj na siebie jutro.

Zamarłam. On tego nie chciał? Coś mi się nie wydaje. Nie ufam mu. Nie nabiorę się na jego gierki. Nie ma mowy. Zerknęłam na zegarek, trzeba wychodzić. Założyłam pelerynę przeciw deszczową. Wzięłam w garść koszyk i ruszyłam do zamku. Tam odbywały się zajęcia w przypadku takiej pogody. Dziś zdecydowałam że pójdę tam wcześniej, by zająć dobre miejsce i zdążyć przygotować rzeczy zanim oni przyjdą.

Szłam, a krople deszczu spływały po pelerynie. Do zamku trasa wyglądała troszkę inaczej niż do ogrodów. Do ogrodów wchodziło się przez furtkę z tyłu murów. Wejście do zamku było zupełnie z drugiej strony. Trzeba było obejść cały mur. Znalazłam wejście. Weszłam przez bramy. Strażnicy mnie przepuścili, ponieważ wiedzieli, że idę na zajęcia. Weszłam do sali. Była pusta. Zajęłam najlepsze miejsce na samym końcu wielkiej sali. Postawiłam na podłogę przemoknięty koszyk. Obok rozłożyłam mokrą pelerynę. Zobaczyłam w kącie poduszki. Wzięłam jedna z nich. Położyłam ją na ziemię. Usłyszałam kroki. Ktoś wszedł do sali. Odwróciłam się i zobaczyłam nikogo innego niż Lwa. Nie zwracałam uwagi na niego. Zaczęłam rozkładać moje rzeczy. Nagle podszedł do mnie i przycisnął mnie do ściany. Gdy wchodził nie zauważyłam ważnego szczegółu. Miał przy sobie sztylet. Ja też miałam. Byłam uzbrojona tak jak on. W tym rzecz, że on "mógł" mieć ten sztylet w ręce, a ja nie. Jesteś królewną. Jesteś królewną. Jesteś królewną Lilith.
Przycisnął mi sztylet do krtani.
- Powiesz mi swoje imię, albo pożegnasz się z życiem - powiedział, a w jego głosie można było usłyszeć cień kpiny. On śmie ze mnie kpić?
- Nigdy - syknęłam.
- Jakieś ostatnie słowa, Perełko? - Oj ty jeszcze nie wiesz co się zaraz stanie. Oj nie wiesz.
- Tak, - 3... 2... 1... - Axel.
Tak, znałam jego imię. Tak, mogłam go użyć wcześniej. Tak, użyłam go właśnie teraz. Tak, powiedziałam mu je prosto w twarz. On przerażony upuszcza sztylet, który z trzaskiem spada na posadzkę.
- Skąd znasz moje imię? - mówi spokojnym głosem, ale jeśli znasz go choć trochę to wiesz, że on w tej chwili ani trochę nie jest spokojny.
- To teraz nie istotne. Przysługa, pamiętasz?
- Do usług Perło - rzuca, a ja widzę, że już się w nim gotuje.

Królewna ze sztyletemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz