Rozdział 4

110 6 2
                                    

Nigdy nie angażowałam się w życie Toma, nie wiedziałam jakie były jego plany, jaki on sam był. Nigdy nie potrafiłam go rozczytać tak jak bym chciała.

Czasami myślałam że był po prostu nie możliwy, że daleko był od normalnego człowieka.

Najbardziej nienawidziłam w nim tego jak dużo ludzi myślało że jest idealny, jak można nie dostrzegać wad w ludzkim demonie niszczącym wszystko Na swojej drodze? Pomimo tego znałam go lepiej niż kto inny. Wiedziałam jaka była jego słabość i czego bał się najbardziej.

Sierocińca.

Nienawidził tam wracać, to była jedyna słabość którą właściwie znałam, bo nawet jak wtedy mieliśmy taką relacje... Nic nie powiedział o sobie, tak jakby wiedział jak to wszystko się skończy. On był obserwatorem tak samo jak ja, tylko że on potrafił czytać mnie bardziej, przez co w tej całej chorej grze miał przewagę. Zawsze ją miał. I póki nie odnajdę jego największego sekretu, to ja przegram. I nie mogę do tego dopuścić.

Widziałam jak często Tom kręcił się przy damskiej łazience na pierwszym piętrze gdzie rok temu została zamordowana mugolaczka Marta Warren. Sprawcy nadal nie odnaleziono ale wiedziałam że Tom był w to zamieszany. On nienawidzi mugoli, poza tym zbyt często się tam kręci, a kiedy dyrektor Dippet mówił że chce zamknąć szkołę, ataki na mugolaki nagle zniknęły.

Aczkolwiek wiedziałam że Tom własnymi rękami nie zabiłby człowieka, wiedziałam że ma coś co może kontrolować, tylko jeszcze nie wiedziałam co. Właściwie, byłam bardzo blisko odkrycia jego sekretu.
Uczniowie przestali korzystać z tej łazienki po tym jak odnaleziono tam martwe ciało dziewczyny, przez co Tom miał teraz zadanie ułatwione. Trochę było mi nawet szkoda jej i rodziców. Zasługiwali na sprawiedliwość.

Tom był zagadką, którą chciałam rozwiązać, chciałam rozwiązać jego myśli i działania. Nawet jeśli stał za morderstwem Marty Warren, jaki miałby cel?

♧♧♧

Halloween było pojutrze, a dyrektor Dippet ogłosił że uczniowie będą mogli pójść do dormitorium odrobinę później niż zawsze. Oczywiście prefektów to nie dotyczyło i plus był taki że właściwie nie musieliśmy aż tak patrolować zamku, bo pewnie irytek będę straszył dzieci.

Znudzonym wzrokiem spojrzałam na drzwi od sali od eliksirów gdzie miało odbyć się spotkanie klubu ślimaka.

Westchnęłam cicho w głowie jeszcze wymyślając jakieś opcję i wymówki dlaczego nie mogłam przyjść, ale w końcu zrezygnowałam i nacisnęłam klamkę otwierając drzwi. Nie zdążyłam nawet stanąć w progu drzwi kiedy wszystkie oczy zwróciły się na mnie a Slughorn powitał mnie szczęśliwy.

- Przyszła panienka na czas - głos nauczyciela rozmazał mi się totalnie w głowie kiedy moje oczy skrzyżowały się z Toma Riddle'a, wydawał się całkowicie niewzruszony tym, jak jakby zapomniał o ostatnim incydencie. Natomiast zdążyłam uchwycić jeszcze jak jego koledzy delikatnie się kulą kiedy w końcu weszłam do sali. Zajęłam miejsce jak najdalej od Toma, co niestety skutkuje tym że też najdalej od Slughorna.

Całe spotkanie było nudne, Slughorn zadawał pytania na który każdy uprzejmie odpowiadał. Miałam ochotę zwymiotować na swoje jedzenie kiedy widziałam jak Tom przylizuje się do nauczyciela.

- może panienka Anderson powie co tam u swoich rodziców? - na to pytanie się spięłam co nie ukmnęło uwadze bruneta, który przyglądał mi się obojętnym spojrzeniem, ale wiedziałam że za tym kryje się czysta irytacja. Nienawidził tego że miałam coś, czego on nigdy nie miał i nie będzie miał.

- Właściwie to... Dobrze, bardzo skupiają się na pracy - odpowiedziałam krótko aby nie mówiąc jakoś więcej szczegółów o swojej rodzinie, nie lubiłam o nich rozmawiać. Nie lubiłam o nich myśleć, ale oczywiście Slughorn musiał coś dopowiedzieć.

- Oh, tak! Nic nowego. Pamiętam twoją mamę z czasów szkolnych, Leri była jedną z najlepszych uczennic! Zupełnie taka jak ty. Opanowana, mądra i bardzo stanowcza - skrzywiłam się delikatnie słuchając komplementów na moją matkę od nauczyciela, ale niepewnie skinęłam głową - Jak to się stało że ona i twój tata poznali się jak on chodził do Castelobruxo? - Zmarszczyłam brwi na to pytanie, Slughorn był bardzo wścibski i denerwowało mnie to, jeszcze jak patrzyło na mnie tyle oczów a szczególnie te jedne puste.

- Nigdy nie zagłębiałam się w ten temat, ale podobno moja mama wyjechała na wakacje do Brazylii gdzie się spotkali, a po ukończeniu szkoły moja mama zamieszkała właśnie tam. Miałam uczęszczać do tej samej szkoły co mój tata, ale jednak wprowadziliśmy się tutaj i miałam iść do Beauxbatons, ale oboje w końcu uznali że w Hogwarcie osiągnę większe sukcesy.

- i mieli rację - odezwał się nagle Avery, spojrzałam na niego przez chwilę zdezorientowana ale po chwili moje spojrzenie zmieniło się w zabójcze - twoi rodzice są jakimiś jasnowidzami?

- oczywiście, przewidzieli nawet to jak twoi rodzice nie mogąc nic z tobą zrobić wysłali cię tutaj, ale najwidoczniej nawet edukacja nie naprawi ubytków w twoim mózgu - odpowiedziałam mu syknięcięm. Lestrange obok niego wybuchnął śmiechem a Avery uderzył go w ramię, nawet Riddle wydał z siebie ciche parsknięcie z czego byłam po części nawet zaskoczona.

Slughorn po chwili wydał z siebie chrząkniecię zwracając uwagę nas wszystkich na niego.

- dobrze, dobrze. A co ty masz zamiar robić po skończeniu szkoły, pani Anderson? W końcu do końca szkoły został ostatni rok - zapytał a ja odpowiedziałam bez żadnego zastanowienia.

- Najprawdopodobniej zajmę miejsce mojego taty jako Departament Kontroli Nad Magicznymi Stworzeniami - po tych słowach Slughorn skinął głową i zaczął zadawać pytania innym uczniom co będą robić po zakończeniu szkoły. Wydałam z siebie bezgłośne westchnienie i oparłam się plecami o oparcie krzesła, kątem oka zauważyłam w oczach Toma coś na znak zaciekawienia, jednak to zignorowałam.

Uczucia ~ ♤ 𝘛𝘰𝘮 𝘔𝘢𝘳𝘷𝘰𝘭𝘰 𝘙𝘪𝘥𝘥𝘭𝘦 ♤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz