Rozdział 23. Zbiegi hrabiego o rękę panny i nie tylko

10 1 0
                                    

Olympia

Hrabina zorganizowała dziś śniadanie na zewnątrz. Pogoda coraz bardziej sprzyjała takim porankom. Zasiedliśmy do jedzenia, gdy jeszcze na trawie była rosa. Kwiaty dzięki wczorajszemu deszczowi mieniły się różnymi kolorami, odbijając światło słoneczne.

Rozmowy toczyły się przy stole, przerywane co jakiś czas wybuchami śmiechu. Obok mnie siedział Michael, który rozmawiał z Nicolasem i cioteczką. Obaj zabawiali kobietę, jak i resztę towarzystwa. Co jakiś czas Książę pytał mnie o coś. Odpowiadałam, ale nie byłam pewna co o tym sądzić oraz nie pamiętałam tego, co mówiłam.

Cały czas w mojej głowie siedziało to, co powiedziałam wczoraj bratu i nie tylko. Jego zachowanie było… Bardzo mnie zabolały jego słowa. Co, jeśli tak odbierają mnie właśnie ludzie?

Kochać umiałam, ale powiedzieć tak prostego zdania było dla mnie trudne. A jeśli Nicolas mnie opuści? Nie mogłam do tego dopuścić. Nie chciałabym zostać znowu sama, ale… Do tego coraz bardziej dążyłam. Odsuwałam ludzi od siebie, by oni nie mogli mnie zranić. Przez to zostawałam sama. Może staropanieństwo nie jest tym, czego bym chciała od życia?

– Co cię gnębi siostro? – Drgnęłam przestraszona przez Michaela. Podniosłam wzrok. Pierwszym co zobaczyłam to były oczy Nicolasa wpatrzone troskliwe we mnie. Nieumyślnie zacisnęłam usta w wąską kreskę, gdy zdałam sobie z tego sprawę, od razu wróciłam wyrazem twarzy do pierwotnego, lecz było już za późno. Nicolas odwrócił ode mnie wzrok i przeniósł go na mężczyznę siedzącego obok. Nie pozostało mi nic innego jak spojrzeć na brata.

– Czemu tak sądzisz?

– Siedzisz milcząca i wpatrujesz się w talerz. Słyszę twoje myśli aż tutaj. Z czym się tak bijesz?

Zmarszczyłam brwi.

– Chcesz się przejść po śniadaniu? – Nie miałam czasu odpowiedzieć na wcześniejsze pytanie, kiedy zadał kolejne. Ta rozmowa nie powinna odbyć się przy stole. Pokiwałam głową na zgodę.

– Oczywiście. – Odparłam i wróciłam do dzióbania swojego śniadania.

Jednak poruszenie przy stole spowodowało to, że z zaciekawieniem podniosłam głowę do góry. Hrabia Werner podniósł się, stukając o filiżankę.

– Przepraszam. Lady Row jak dobrze pani wie, jestem kawalerem od wielu lat, mimo że mój majątek nie należy do najmniejszych. Byłem chorowitym dzieckiem, ale w ciągu lat to się zmieniło. Ojciec myślał, że szybko odejdę z tego świata, ale jak widać Bóg, nie pozwolił na to. – Wziął głęboki wdech, by kontynuować, ale przerwał mu lord Dumby.

– Pospiesz się Werner. Nie każdy ma cały dzień na słuchanie twojego jazgotu. – Hrabia poczerwieniał i zaczął się jąkać.

– J-ja… – Odchrząknął. – Przejdę do konkretów. Lady Row chciałbym tutaj, przy wszystkich poprosić cię o rękę two-twojej córki Cecylii.

Zapadał cisza. Lady Row zmierzyła wzrokiem mężczyznę dalej czerwonego na twarzy. Spuścił wzrok, czekając aż kobieta, wyda werdykt. Jednak cisza nie trwała długo. Lord Dumby wybuchł śmiechem.

– Głupsze myślisz, że nie podzielisz losu Lestrada i reszty tych idiotów? – Śmiał się dalej, ale nikt nie raczył zwrócić mu uwagi. Wszyscy czekaliśmy na reakcję Cecylii albo jej matki.

Kobieta uniosła się i w końcu z nietęgą miną odpowiadając na to pytanie.

– W tym momencie nie umiem panu hrabio Werner odpowiedzieć. Decyzja należy do mojej córki Cecylii. Niech pan się stara a może ona, wyrazi taką chęć. Wtedy porozmawiamy. – Lord Dumby po raz kolejny parsknął. Lady Row posłała mu bardzo zimne spojrzenie i usiadła z powrotem na krześle. Ludzie wrócili do swojego śniadania, ale atmosfera nie była już taka, jak przed oświadczynami hrabiego Wernera.

***

Po śniadaniu nie tylko my z Michaelem wybraliśmy się na spacer, ale również hrabia Werner wraz z dziewczyną, o którą się starał. Jednak oni spacerowali bliżej towarzystwa, a my poszliśmy w kierunku altany. To miejsce wydawało się idealne.

Gdy tylko tam dotarliśmy, Michael stanął jak wmurowany w ziemię. Jego wzrok wyrażał zdumienie i zaskoczenie otaczającą go naturą.

– Tak dawno tutaj nie byłem. – Zaznaczył, oglądając wnętrze, a raczej to, co znajdowało się za oknem.

– Widok poraża pięknem. – Westchnęłam i ruszyłam w kierunku sofy, by usiąść.

– Prawda. Jak byłem tutaj ostatnio to te drzewa dopiero, zaczynały podchodzić do okien. Trzeba podziękować Evansowi, że zostawił to samej naturze, a nie przycinał niczego.

– To prawda. Gdyby to zrobił, nie byłoby takiego widoku. – Zamilkliśmy oboje.  Między nami czuć było dystans, który wytworzył się po wczorajszej kłótni. A może był zawsze? Nie mogłam tego zrozumieć. Gdzieś podświadomie wiedziałam, że Michael chce dla mnie jak najlepiej, ale nie rozumie tego, czego pragnę. Tak naprawdę sama coraz częściej nie wiem, czego pragnę, więc czemu mój brat ma to wiedzieć? Miałam ochotę zaśmiać się sama z siebie i swojej bezradności, miotania się oraz walki z niewidzialnym wrogiem.

– Za długo mnie nie było. – Dodał. – Wydoroślałaś. Zmieniłaś się. Stałaś się kobietą…

– Bez męża. – Podeszłam do niego, przerywając mu. – To chciałeś dodać prawda?

– Czy to naprawdę jest taki tragiczny los? – Zapytał, nie odwracając wzroku od widoków na zewnątrz. – Nie chciałabyś mieć domu, ciepła rodzinnego i gromadki dzieci? Naprawdę wolisz być sama przez resztę życia? Wzgardzoną przez resztę społeczeństwa?

– Nie umiem ci na te pytania, teraz odpowiedzieć. Sama walczę ze sobą, by zrozumieć.

– Co, jeśli… – Zamilkł, warząc słowa. – Kazałbym ci wyjść za mąż?

Powietrze zamarło mi w płucach. Starałam się, wymazać z pamięci słowa, które padły z ust brata. Nie mogło się to tak skończyć. Nie, teraz kiedy starałam się, by nasza relacja, choć na chwilę wróciła do tej, jaka była, zanim wyjechał na front. Nie mógł mi tego zrobić. Skreślić wszystkiego.

Zamarłam, czekając na to, co powie dalej albo na to, co jeszcze mogło się wydarzyć. Na szczęście nie musiałam długo czekać.

– Wybrałem ci męża.

– Co zrobiłeś?! – Krzyknęłam. Michael znowu wyprowadził mnie z równowagi. Jednak on niezrażony moim krzykiem mówił dalej.

– Odpowiednim kandydatem będzie Nicolas, Książę O’Sullivan.

Tajemnica w domu hrabiny CampbellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz