Rozdział 9

5 3 0
                                    

Po skończonych zajęciach od razu pojechała do szpitala. Już miała wchodzić do sali z torbą, gdy jedna z pielęgniarek zatrzymała ją mówiąc, że Wiktor został przeniesiony na inny oddział z powodu ciężkiej nocy. 

- Mogę do niego wejść? - spytała. 

- Jeżeli lekarz pozwoli, zaprowadzę. 

Zwróciła się do drugiej pielęgniarki informując, że idzie zaprowadzić dziewczynę do jak to nazwała ,,mopsa". Dość nie korzystne przezwisko patrząc na fakt, że Wiktor jak i mopsy mają problemy z oddychaniem.

Przeszły cały korytarz oddziału pulmonologicznego, a następnie znaczą część szpitala trafiając na oddział intensywnej terapii. Pielęgniarka zaszła do stanowiska, gdzie na fotelu siedział lekarz i klikał coś w komputerze. Po krótkiej wymianie zdań, starszy łysy mężczyzna wstał i podszedł do niezaniepokojonej Lany. 

- Niestety, ale stan pana Wiktora nie pozwala na odwiedziny. Nie dawno miał kolejny atak. 

- Ale wyjdzie z tego?

- Powinien - spojrzał przez okno do sali z pacjentami. - Przepraszam, kolejny atak. 

Minął dziewczynę i wraz z personelem otoczył łóżko. Lana spojrzała przez szkło, zdążyła tylko zauważyć siedzącego Wiktora. Z każdym kaszlnięciem na pościeli znajdowało się wiecej czerwonych drobnych plam.

- Proszę iść do domu - powiedziała pielęgniarka, która właśnie wyszła na korytarz. 

- Przywiozłam jego rzeczy - podała torbę. 

***

Oparła się rękoma o kierownice. Rzeczki płynęły po jej policzkach. Kolejne kapnięcia padające na jasne jeansy. 

- Dlaczego? Dlaczego debilu się mnie nie słuchasz - powiedziała do siebie. 

Po chwili zadzwonił telefon. Wytarła policzki i wyjęła telefon z plecaka. Małgorzata.

- Hej...

- Cześć, Lenuś. Jak z Wiktorem? Poprawiło się? - odpowiedział kobieta po drugiej stronie.

- Nie, jest na intensywnej terapii. Nie wpuścili mnie do niego i dostał kolejny atak. Boje się, że nie wyjdzie z tego - próbowała powstrzymać trzęsącą sie nogę. - Wcześniej nigdy nie było, aż tak poważnie.

- Wyjdzie z tego, silny chłopak z niego. Zawsze wychodził, teraz też wyjdzie. - usłyszała spokojny głos. 

- Ale nie wyjdzie do soboty. Będziemy musieli przesunąć imprezę. 

- W piątek wszystko się okaże. Nie martw się tak. Jak chcesz mogę przyjechać po ciebie, gdzie jesteś? 

- Na parkingu przy sklepie.

- Aa ty, nauczyłaś się nie parkować na szpitalnym parkingu - zaśmiała się. - Ale co tu się dziwić, takie ceny teraz wszędzie. Dobra, to jadę. 

- Może lepiej w mieszkaniu się spotkamy? 

- Jak wolisz. Na pewno dasz radę dojechać sama?

- Yhm - zapewniła.

I się rozłączyły. Schowała telefon z powrotem i wzięła głęboki wdech. 

***

Domofon. Lana podeszła, aby otworzyć. Po dłuższej chwili ktoś zapukał do drzwi, które następnie się otworzyły. Przez próg drzwi przeszła kobieta koło 60-siątki. Przytuliła dziewczynę, a następnie pocałowała w czoło. 

Ma (nie) zdradaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz