Rozdział 11

2 2 0
                                    


W szpitalu na Lanę czekała miła niespodzianka, Wiktora przenieśli na poprzedni oddział. W związku czym jego stan na tyle się poprawił, że mógł tam wrócić. 

- Hej, jak tam samopoczucie? - powiedziała Lana, gdy tylko minęła próg. 

- O wiele lepiej - kiwnął głową z uśmiechem. 

- To kiedy wychodzisz? 

- Mam nadzieje, że jak najszybciej. Obiady chyba są coraz gorsze i nie mam już ochoty słuchać radia od kiedy Alicja przejęła moje zmiany. 

- Nie tylko ty - usiadła na pustym łóżku obok. - Przywiozłam ci trochę owoców. 

- Już lepiej, żebyś coś pożywniejszego mi przemyciła. Makron albo coś. 

- Nie za duże wymagania?

W tamtym momencie drzwi się otworzyły, a ich wzrok zawędrował  w tamtą stronę. 

- Dzień dobry - powiedzieli jednocześnie na widok lekarza. 

- Dzień dobry. Cieszę się, że mogę panią poinformować, iż stan zdrowia pana Wiktora uległ znaczącej poprawie. Zgodnie z wynikami badań, zalecam utrzymanie pacjenta na kilkudniowej obserwacji, choć nie ma przeciwwskazań do wydłużenia tego okresu nawet do tygodnia. To z pewnością dobre wieści. Co do tych gorszych, to niestety istnieje ryzyko, jeżeli tego typu epizody będą miały miejsce częściej, a pan Wiktor nie podejmie skutecznych kroków w kierunku zmiany stylu życia, mogłoby to zwiększyć ryzyko poważnych konsekwencji, a nie mówiąc już o skutkach tragicznych.

- Są jakieś alternatywy? - zapytała.

- Tylko zmiany w nawykach i trybie życia. To jest kluczowe w zapobieganiu powtórnym atakom. Bardzo ważne, aby pan Wiktor zwrócił na to szczególną uwagę - zerknął na mężczyznę.

 - Nie da się nic więcej zrobić? - wstała.

- To, co już powiedziałem. Zmiana nawyków. To są główne elementy w tej sytuacji - powiedział, zawracając w kierunku drzwi. Pożegnał się krótko, wydając się być trochę zirytowany.

Lana stała tak jeszcze chwile patrząca w zamknięte drzwi. 

- Lana? - powiedział Wiktor, gdy dziewczyna za długo stała nieruchomo. 

Ocknęła się i odwróciła się do mężczyzny. 

- Teraz to już nie masz wyjścia - usiadła z powrotem. 

- Ta, chciałabyś.

- Obiecałeś  - nachyliła się. 

Odwrócił wzrok.

- Ile razy się zdążyłaś spóźnić jak mnie nie ma? - zmienił temat.

- Przemilczę odpowiedź na to pytanie - podniosła głowę. 

- Chyba ci telefon dzwoni.

Komórka wibrowała w jednej z kieszeni plecaka. Wyjęła ją i spojrzała kto dzwoni. 

- Małgorzata - spojrzała na Wiktora, który kiwnął głową na to by odebrała. - Halo?

- Lenka? Mam pewien pomysł, jesteś u Wiktora?

- Tak. 

- To dobrze, tylko dla niego się nie wygadaj. 

- Ee tak jasne - pokazała kciukiem drzwi dla chłopaka, że musi wyjść. - To o co chodzi? 

***

Minęło pół godziny od telefonu od mamy Wiktora, przez ten czas Lana siedziała w sali rozmawiając z mężczyzną. Drzwi do sali powoli się otworzyły, trzymała je jedna z pielęgniarek z uśmiechem na twarzy. Przez próg przeszła pani Małgorzata obwieszona trzema torbami prezentowymi, w dłoniach trzymała nie duży tort z zapalonymi świeczkami. Na jej widok Lana wstała i zaczęły wspólnie śpiewać ,,Sto lat". Kobieta powoli podchodziła bliżej, akurat na ostatnią zwrotkę stała już przy Wiktorze zbliżając ciasto by je zdmuchnął. Co też zrobił bez większego zastanowienia. 

- Niech ci gwiazdka pomyślności nigdy nie zagaśnie... - zaczęła kobieta. 

- Nie, dalej już nie trzeba - wciął się jej Wiktor z uśmiechem. 

Odstawiła tort na szafeczce obok łóżka i podała dla Lany najmniejszą torbę, srebrną z brokatowymi kropkami. 

- Proszę ten od mnie - podała chłopakowi dużą czerwoną torbę. 

- Dziękuję - zajrzał do środka i włożył dłoń by wyjąć karton w środku. 

Karton był wielkości pudełka na jakieś większe buty przyozdobiony bordową kokardą. Zdjął górną część i ukazała się srebrna kawiarka zdobiona czarnymi detalami. Tuż obok leżała przezroczysta filiżanka z wyrytym motywem gwiazd i nut wraz z pasującym do niej talerzykiem. Wszystko było otoczone jasnobrązowym wypełnieniem. 

- Piękna - przyglądał się naczyniu. Uśmiechnął się i odłożył prezent na bok.

- Ten jest od Rafała. Nie mógł przyjechać, bo w pracy jest - podała granatową wysoką, ale wąską torbę. - Chyba nie wiedział co ci wziąć.

Wyjął powoli butelkę Jacka Danielsa z czerwoną etykietą, ale zaraz ją schował z uśmiechem na twarzy. 

- Wypijemy jak przyjedziecie do nas - stwierdził i odstawił torbę. 

Ostatni prezent miał być od Lany. Podała torbę uśmiechając się. Wyjął z torby album na którego okładce było zdjęcie jego i dziewczyny. Spojrzał pytająco. 

- Zbliża się nasza dziesiąta rocznica - uśmiechnęła się. - A przez to, że nie robimy sobie prezentów na rocznice to zrobiłam takie coś na urodziny - gdy mówiła przeglądał strony po kolei. - Nie podoba ci się?

- Nie podoba? Czemu ma się mi nie podobać? - zamknął album. - Nie wszystko przejrzałem, ale to, że dołączyłaś stare bilety i inne pamiątki sprawia, że jest taki nasz - pochylił się do przodu dając znak, żeby podeszła bliżej, co też zrobiła. Przytulił ją i pocałował. - Jest idealny, taki jaki bym chciał. Lepszego bym sam nie zrobił. 

Na twarzy wymalował się jej uśmiech, a policzki zaczęły piec.

- W domu jest reszta prezentu, ale musisz wrócić - zrobiła wyraz twarzy, który za wiele nie mówił. 

- To co kroimy? - zaproponowała Małgorzata.


Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Ma (nie) zdradaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz