Rozdział 14

8 3 0
                                    

Nadeszła rocznica Lany i Wiktora. W tym roku to ona organizowała wyjście.

- To, co dziś mamy w planach? - spytał. 

Było jeszcze bardzo wcześnie, leżeli w łóżku, grzejąc się. 

- Nie wiem, nie stać mnie - ziewnęła. 

- Spanie cały dzień w łóżku i uznanie tego za najlepszą rocznicę? 

- Oczywiście.

- Oczy i wiśnie.

- Oczy i wiśnie.

Spojrzeli na siebie porozumiewawczo. 

- Nie no mam jeszcze trochę gotówki - usiadła. - Idę nakarmić Sol. 

- Idę z tobą - po czym wstał. 

Weszli wspólnie do kuchni. On wziął kawiarkę, a ona nałożyła karmę do żółtej miski Sol. 

- To gdzie nas zabierasz? - spytał. 

- Do kawiarni. 

- Tej twojej ulubionej?

- Nie, nową otworzyli, ale to po południu pojedziemy - ziewnęła. - A potem będziemy znowu siedzieć w domu i może coś obejrzymy. 

***

- Długo jeszcze będziesz się malować? - stanął w drzwiach sypialni. 

- Aż skończę - powiedziała, odrywając się od malowania rzęs. 

- Czekam w korytarzu. 

- Dobra - odłożyła tusz. 

Po paru chwilach stanęła w korytarzu, patrząc na Wiktora. Ubrany w beżowy płaszcz, biały golf, czarne spodnie i jak zwykle wiele pierścieni. Wyglądał, jakby urwał się z Pinteresta.

- Brakuję ci tylko kolczyków w uszach - stwierdziła. 

- Ta, jasne, jeszcze czego - uśmiechnął się. 

- Szalik chociaż weź.

Włożyła buty oraz kurtkę i wyszli po wygłaskaniu Sol na pożegnanie.

Zabrała mu kluczyki od auta i wyprzedziła go przed klatką. 

- Ja prowadzę - oznajmiła, odwracając się, aby iść przodem do niego. 

- Stój - złapał ja za rękę, by nie weszła na jezdnię. - Może nie idź tyłem, zwłaszcza blisko ulicy?

- Jasne - odwróciła się, złapała go za dłoń i wspólnie skierowali się w stronę auta.

Wsiedli do czarnego pojazdu i ruszyli w drogę. Zaparkowali za kamienicą. Próbowała nie okazać podekscytowana, a Wiktor milczał. 

- Wiesz już, gdzie idziemy? 

- Nie mam pojęcia - rozejrzał się po szyldach, gdy weszli na uliczkę z obu stron zastawioną kamienicami. 

- No to niespodzianka w takim razie - także się rozejrzała w poszukiwaniu tego jednego znaku. - O to tutaj.

- Koci Pałac - przeczytał.

- Dokładnie - weszła na schodki prowadzące do drzwi, które zaraz otworzyła. 

Cały lokal dawał odczucie bycia w starym zamku. Ceglane ściany, czerwone dywany, obrazy kotów na ścianach w złotych ozdobnych ramkach, a także złote akcenty. Podeszli do lady prosząc o stolik i karty menu. Usiedli blisko drapaka, który służył za tron dla kotów. 

O nogi Wiktora otarł się kot, biało-rudy, puchaty i bardzo młody w porównaniu z innymi. Chłopak schylił się, żeby go pogłaskać. 

- Jaki miękki - powiedział, dalej miziając zwierzę po grzbiecie. 

Ma (nie) zdradaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz