Mam cztery lata, jest lato, a dokładniej koniec lipca. Siedzę z Wiktorem na pomostku przed domem. Każdy z nas ma po misce owoców z sadu i ogródka mojej mamy. Kilka truskawek, malin, przekrojone śliwki na ćwiartki i drylowane wiśnie.
- Chce sliwki - wyciągnęłam rączkę do miski Wiktora z oburzeniem.
- Ale to moje - odsunął naczynie od mnie i wziął do ręki wiśnie by mi pokazać. - To możesz wziąć, tego nie lubię.
- Tak, tak to - zabrałam mu podekscytowana owoc.
Cień dwóch postaci padł na nas zasłaniając słońce. Przeleciałam powoli wzrokiem z butów na twarze, moja i Wiktora mama stanęły przed nami.
- Ona myli śliwki z wiśniami - powiedziała moja ze swoim brytyjskim akcentem. - Idziemy do ogródka, posiedźcie tu grzecznie.
Odeszły, a my zostaliśmy sami przed domem. Wiktor spojrzał na mnie i wyjął kolejną wiśnie z miski.
- Co to? - pokazał mi ją.
- Sliwka - odpowiedziałam.
Wybuchnął śmiechem, a ja patrzyłam na niego nie wiedząc z czego się śmieje.
- Sama jesteś śliwka - przerzucił mi swoje wiśnie i zabrał moje maliny.
CZYTASZ
Ma (nie) zdrada
RandomPrzeklęte wybory, alkohol i powracające wspomnienia z dzieciństwa - witaj w świecie Lany. Po tajemniczej imprezie traci pamięć, a jej odprowadzający kryje więcej sekretów, niż by się wydawało. Z każdym kolejnym przypadkowym zetknięciem, ich światy c...