4

24 4 0
                                    


-Co mam zrobić?-zapytałam entuzjastycznie poprawiając fałdy różowej sukienki.

Loreley przeczesała niedbale swoje kruczoczarne włosy palcami lewej dłoni po czym popatrzyła na mnie z pełną satysfakcją.

-Musisz tylko wyjść z jamy dzisiaj wieczorem i zabić wszystkie osoby, które zobaczysz-.

Miałam nadzieję, że się przesłyszałam.

Ja miałam kogoś zabić?

-Może Pani powtórzyć?-zapytałam.

-Zabić-powtórzyła wyraźnie wymawiając każdą literę.

Położyła mi sztylet na kolana.

-Słonko, tak się składa, że lubię kolekcjonować trofea, zwłaszcza takie z martwych ludzi-.

Zaczęłam się bać.

Przecież to była Pani Loreley, mój dobroczyńca, musiał być jakiś powód.

-Czy zrobili coś złego?-zapytałam z dziecięcą niewinnością w głosie.

-O tak, wszystkie osoby które zabijesz z mojego polecenia są złe do szpiku kości- wytłumaczyła łagodnie, gładząc mnie po twarzy.

-Będziesz moją bohaterką-dodała.

Wypięłam dumnie pierś.

-Nie dam im ciebie skrzywdzić!-wykrzyknęłam z przekonaniem.

-Co do trofeów, przynieś mi odcięty palec, każdej osoby, którą zabijesz-.

-Czemu?-

Uśmiechnęła się do mnie ukazując białe kły.

-Wtedy poczuję się jeszcze bardziej bezpieczna-.

Po zachodzie słońca byłam już gotowa.

Ubrałam się w czarny strój treningowy, włosy spięłam, tak aby mi nie przeszkadzały, w dziecięczych rączkach trzymałam sztylek, a na ustach miałam paskudny uśmiech.

Byłam gotowa.

Moce przekazane mi przez Loreley zupełnie zmieniły mój charakter, umiejętności i wygląd.

Zamiast delikatnej blondynki o niebieskich oczach, przed wyjściem od jamy stała ciemnowłosa dziewczyna o wydatnych kłach, czerwonych oczach i niewytłumaczalnej rządzy krwi.

Nie pamiętam wtedy co dokładnie się stało.

Nie miałam żadnej kontroli nad tą moją drugą częścią.

Obudziłam się następnego dnia cała pokryta krwią i potem.

Przeraziłam się i ledwo zdołałam powstrzymać krzyk, gryząc się przy tym w język.

Poczułam w ustach słodki smak krwi.

Dopiero później dowiedziałam się od służki dowiedziałam się, że wróciłam do jamy cała spocona i pokryta nie swoją krwią, ponadto przyniosłam całe dziesięć palców.

Cieszyłam się, ponieważ myślałam że w ten sposób uratowałąm moją Panią.

Po późnym śniadaniu śniadaniu do mojego pokoju zawitała Loreley.

Chociaż zazwyczaj nic jej nie zadawalało, tego dnia obsypywała mnie komplementami i podarkami.

-Proszę, to część twojej nagrody-powiedziała moja Pani wręczając mi dwie różowe wstążki haftowanych cienką białą nitką.

Jedna z nich była różowa w kwiatki, a druga czarna w pół księżyce.

Pisnęłam z radości, kiedy je zobaczyłam.

Grzecznie podziękowałam za podarunek i nie rozstawałam się z nimi ani na minutę.

Tamtego dnia zrozumiałam, że Loreley cieszy się jak ją bronię, a to co cieszyło ją, cieszyło również mnie.

Nie wiedziałam wtedy jeszcze ile czeka mnie ,,bronienia" mojej Pani.








Królowa CieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz