Natarłam mój sztylet sokiem z jagód śmierci.
Moje palce drrzały z ze zdenerwowania widząc że Czarny Pier szykuje się do skoku.
Jeśli ta sztuczka się nie powiedzie, to było już po mnie.
Sok z jagód kapał mi na palce, barwiąc je na fioletowo.
Magiczne istoty, nawet te miej inteligentne były wstanie wyczuć emocje innych stworzeń i przez nie ocenić, jak również przez postawę, czy dana istota jest łatwym przeciwnikiem czy też nie.
Przybrałam przestraszoną postawę, osłaniając twarz rękami, a w jednym z rękawów tuniki wsunęłam sztylet, tak aby nie był widoczny, ani, żeby sok z jagód śmierci nie był wyczuwalny, przez zapach mojego potu, który był znacznie silniejszy.
Czarny Pies skoczył i zmaterializował się kompletnie, gotowy rzucić się na mnie i wyszarpać z mojego ciała kawał mięsa.
Musiałam go zawieść.
Szybkim ruchem dłoni wyciągnęłam sztylet z rękawa tuniki, i zanim mój napastnik mógł z powrotem stać się widmem lub mnie zranić swoim przeraźliwym zestawem zębów, które wyglądały na ostrzejsze od mojego szyletu, wepchnęłam mu sztylet do pyska, dodatkowo tknąć co popadnie i kopiąc go w żołądek, gdy już padł na ziemię.
Gdy już się upewniłam, że zwierzę nie żyło przyklękłam przy jego zwłokach i spróbowałam go podnieść.
Marna próba.
Jego ciało było zbyt ciężkie.
Odpięłam skórzany pas, którym przepasałam moją tunikę i zapięłam go na głowie stworzenia.
Chwyciłam resztę pasa i ciągnęłam moją zdobycz do obozu.
Niestety mój pas nie należał do najdłuższych, więc przez cały czas musiałam się garbić, rozmyślając o bólu pleców, który mnie czeka potem.
Bałam się również o siebie, ponieważ zapach zabitej zwierzyny był zapewne kuszący dla wielu istot, schowanych w głębi tego lasu.
Z ulgą wypełniającą moją pierś, przewidywanym wcześniej bólem pleców i co więcej, zdobyczą dotarłam bezpiecznie do miejsca w którym ja i Arden rozbiliśmy obóz.
CZYTASZ
Królowa Cieni
FantasyŻycie Kaidy zostaje drastycznie zmienione przez czarną smoczycę, która oprócz wymordowania całej wioski sześciolatki, postanawia zatrzymać ją przy sobie i obdarzyć mocą o której nie marzył żaden śmiertelnik...