-Masz zabić Ardena-powiedziała poważnym głosem wbijając we mnie uważny wzrok.
-Możesz powtórzyć-zapytałam, a mój głos zaczął drżeć.
Przełknęłam ślinę.
Myślałam, nie, modliłam się, że się przesłyszałam, a to wszystko było tylko jednym wielkim nieporozumieniem.
Idris popatrzyła się na mnie, a w jej ślepiach zdawało mi się, że zobaczyłam współczucie.
Współczucie było dla słabych.
Popatrzyłam na nią z gniewem, chociaż najchętniej schowałabym twarz w dłoniach i zaczęłabym płakać.
Ale płacz też był dla słabych.
-Do kiedy mam czas?-zapytałam starając się zachować pewność głosu.
Idris usadowiła się wygodnie na trawie i zaczęła przeczesywać palcami swoje włosy wyczesując z nich wodorosty i pozostałe nieczystości.
-Masz czas do zachodu słońca-oznajmiła mi z przerażającą wręcz obojętnością.
Zupełnie jakby życie Ardena, jedynej osoby, której mogłam powiedzieć wszystko, a on nigdy by mnie nie uznał za słabą, osoby na której zawsze mogłam polegać, osoby która mnie we wszystkim wspierała, było dla niej i pani Loreley, obojętne albo gorzej, zbędne.
Chociaż wiedziałam, że przecież obie robiły i widziały gorsze rzeczy od morderstwa nieletniego elfa.
Nixie wbiła wzrok w bransoletkę na nadgarstku, której wcześniej nie zauważyłam.
Była złota i pięknie zdobiona w kwiaty, aczkolwiek wyczuwałam od niej niepokojącą energię.
Pani Lorelay pewnie w ten sposób jej pilnowała, uniemożliwiając jej ucieczkę i podsłuchując jej konwersacji, aby upewnić się, czy nie chce jej zdradzić.
Nixie wstała z gracją, wygładzający swój strój po czym wskoczyła do wody po ostatnim spojrzeniu w Słońce.
W mojej głowie kłębiły się tysiące myśli.
Nie rozumiałam czemu Loreley zależało na śmierci podwładnego jej partnera i w jaki sposób jej się to opłacało.
Czułam ból w klatce piersiowej, jakby ktoś sztyletem próbował mi je wyciąć z pierśi.
Za bardzo zbliżyłam się do Ardena.
Nie mogłam sobie wyobrazić kolejnego dnia bez niego, bez jego żartów, uśmiechu i rozmów.
A co dopiero własnoręczne zamordowanie go.
Nagle poczułam ramiona owijające się wokół mojej szyi.
Już miałam walnąć napastnika łokciem w brzuch, kiedy usłyszałam znajomy głos.
-Kaida! Patrz co złapałem!-.
Odkręciłam głowę po czym zobaczyłam Ardena który trzymał w garści dwie rude wiewiórki, których głowy były wykręcone w nienaturalny sposób.
Arden uśmiechał się promiennie i wyszczerzył swoje białe zęby, których ostre kły nie pasowały do jego obrazu.
Położył się na trawie obok mnie, zostawiwszy przedtem wiewiórki w innym miejscu.
Leżał jak rozgwiazda na piasku, a jego zielonkawa skóra wtapiała się w otaczającą zieleń.
Nie mogłam zebrać się na to, aby chociażby spojrzeć mu w oczy.
Nie wiedziałam już czego chcę, ani po której stronie jestem.
Nie chciałam go zabić, ani go skrzywdzić
CZYTASZ
Królowa Cieni
FantasyŻycie Kaidy zostaje drastycznie zmienione przez czarną smoczycę, która oprócz wymordowania całej wioski sześciolatki, postanawia zatrzymać ją przy sobie i obdarzyć mocą o której nie marzył żaden śmiertelnik...