Rozdział 1-Znudzony bóg

1 1 0
                                    

Obudził mnie dźwięk budzika. Specjalnie ustawiłem sobie krzykliwy dźwięk bym na pewno wstał. Z ogromną wręcz chęcią wstałem i uszykowałem się na uczelnie. Tak to zdanie to oksymoron, nigdy nie umiem się zmotywować do tego. Ociężale zawiązałem bandaże by zasłonić blizny na rękach. Wyszedłem z mieszkania naciągając kaptur na głowę i żegnając się z Tordenem(moim wilkiem).Idąc dołącza do mnie Natasza z którą to chodzę na jeden kierunek i z niepojętych dla mnie powodów darzy mnie sympatią

-Hejka ponuraku-wita się ze mną jak zwykle zbyt radosna o tej porze dnia

-Hej, na pewno nie jesteś jakimś demonem ani nic?-pytam z udawaną powagą

-Nie a czemu?

-Nikt nie jest tak radosny o 7 rano-odpowiadam

Na to ona zaczęła się śmiać

-A może to ty jesteś jakiś nadprzyrodzony-mówi z uśmiechem

-A skąd takowy wniosek?-pytam

-Nikt nie chodzi wiecznie tak ponury jak ty ani się nie uśmiecha-odpowiada wyjątkowo bez uśmiechu

-Przejżałaś mnie tak naprawdę jestem bogiem smutku i podaję się za śmiertelnika

-Jak ty nawet żartujesz z kamienną twarzą jesteś niemożliwy!

Gdyby tylko wiedziała że serio jestem bogiem,co prawda nie smutku ale niestety krwi nie oszukam. Niestety moje ponure rozmyślania przerwała dwójka idiotów.Nie mam zamiaru opisywać co mówili do Nataszy ale było to conajmniej obleśne.Próby persfazji by się grzecznie odpierdolili poskutkowały mordobiciem.Nie miałem zamiaru walczyć na pewno nie po tym co się stało przed zmianą wprowadzoną przez Jahwa(lub jak to woli Boga.Myślałem że pobiją mnie trochę i się znudzą ale byli wyjątkowo drobiazgowi w biciu.Poczułem jak od kolejnego kopnięcia pęka mi żebro.Naprawdę mam pecha do tych żeber cholera. Natasza niestety nie uciekła tak jak jej kazałem i zaczęła interweniować.Krzyczała by mnie zostawili i szarpała ich za fraki. Jeden z tych zbirów nie wytrzymał i jej sprzedał listwe. I w tym momencie straciłem nad sobą panowanie.Złapałem rękę która to miała mi właśnie wymierzyć lewego sierpa i złamałem ją w nadgarstku i poprawiłem już na nogach(wcześniej leżałem) z główki. Jeden z głowy ,drugi dostał potężny cios w szczękę którą to chyba mu złamałem ale miałem to gdzieś. Zacząłem go okładać pięściami z furi wybudził mnie dopiero dotyk Nataszy na ramieniu. Wtedy dotarło do mnie co zrobiłem.Spojrzałem na swoje ręce z których to kapała krew owego opryszka któremu zmasakrowałem twarz.Zrobiło mi się słabo, ręce mi się trzęsły jak galareta i miałem problem złapać oddech.Nie,nie,nie,nie,nie,nie znowu to samo znowu dałem się pochłonąć tym skłonnością.Natasza wpatrywała się na mnie przerażona i coś tam dukała o opatrunku.

-Muszę iść-wypaliłem

-Co?Chyba żartujesz ty potrzebujesz opieki medycznej!-zaprotestowała

-Nic mi nie będzie,wezwę dla nich karetkę i muszę iść do domu

-Ty jesteś obłąkany-powiedziała z niedowierzaniem

-Sama widzisz jak bardzo-odrzekłem ponuro

Jak powiedziałem tak zrobiłem.Po telefonie udałem się do domu. No prawie po telefonie bo 10 min namawiałem Natasze by szła na uczelnie a ja przyjdę później. Gdy dotarłem do domu podbiegł do mnie Torden.Też był zaniepokojony

-Tak znowu to się stało psino-powiedziałem głaszcząc go za uchem

-Muszę coś zrobić z tym gadaniem do ciebie,wychodzę na jeszcze większego dziwaka-mówiłem dalej

Obmyłem się z krwi co trochę zajęło bo była wszędzie i wyleczyłem swoję rany po nastawieniu żebra(dobrze że mam moc regeneracji).Podczas oględzin czy wszystko wyleczone niestety spojrzałem w swoją twarz na której minutę temu było limo.Wpatrywałem się w błękitne oczy z czego prawe było przeciętę blizną a twardóka była cała czerwona zamiast białej.

-Nigdy nie ucieknę od przeszłości-powiedziałem wpatrując się wściekle w jedyną twarz której tak nie cierpię

-No nic pora iść na uczelnie-powiedziałem zakładając kaptur i maskę załaniającą blizne(tłumaczę to nadwrażliwą spojówką)

Trasa minęła mi tym razem bez walki a gdy dotarłem Natasza wyraźnie się ożywiła a nawet uśmiechnęła.Naprawdę jej nie rozumiem.Usiadłem obok niej i zacząłem słuchać wykładu

-Bjorn pytał o ciebie-powiedziała szeptem

No tak jakbym nie miał dosyć tego dnia to jeszcze mój kochany brat mięśniak czegoś chce. Westchnąłem głośno bo ten dzień zapowiada się naprawdę źle.

Bóg na uczelniWhere stories live. Discover now