Rozdział 7-Niechciana wizyta

2 0 0
                                    

Obudziłem się z bólem głowy i nie wiedziałem gdzie jestem. Rozejrzałem się i okazało się że to szpital. Ból w klatce przypomniał mi czemu tu jestem. Podniosłem się od razu i ubrałem płaszcz leżący na krześle obok. Gdy byłem już ubrany usłyszałem "O matko". Odwróciłem się w kierunku tego dźwięku i spostrzegłem Natasze

-Ragnarze ty się obudziłeś-powiedziała podbiegając do mnie ze łzami w oczach

-Moje żebra nadal bolą-powiedziałem uwalniając się z jej uścisku

-O jeju przepraszam. Ale czujesz się lepiej?

-Tak

-Ragnar ja...-powiedziała wbijając wzrok w ziemie

-No słucham-powiedziałem beznamiętnie

-Przepraszam cię. Miałeś rację co do Gabriela a ja ci nie wierzyłem i powiedziałam takie okropne rzeczy

-Ciiii-powiedziałem kładąc dłoń na jej głowie

Chwilę tak staliśmy w ciszy gdy ją głaskałem po głowię

-Wybaczysz mi?-zapytała

-A co mam ci wybaczać bo wiesz coś słabo u mnie z pamięcią i nie wiem co mi niby powiedziałaś

-Naprawdę? o jeju może za duży wstrząs miałeś

-Żartuje-powiedziałem z lekkim uśmiechem

-Jesteś niemożliwy!-powiedziała rozbawiona

-A mimo to wciąż tu jestem. Dla ciebie-dodałem a ona się zarumieniła

-Cieszę się że nic ci nie jest, napędziłeś nam nie lada stracha

-Nam?

-Bjorn i Ania też cię odwiedzali

-Miło w takim razie trzeba ich odwiedzić

-Nigdzie nie idziesz jesteś dalej ranny- powiedziała zagradzając mi drogę

-Bywało gorzej

I opuściłem szpital pomimo jej protestów. Muszę się wyleczyć potem na osobności. Nagle przyszła mi do głowy myśl.

-Czy Gabriel powiedział ci co zrobiłem?

-Mówił że zamordowałeś jego rodzinę i jego też pozbawiłeś życia. Wtedy zrozumiałam że to wariat

Nie odezwałem się. A więc podzielił się prawdą. Może powinienem zrobić to samo. Tylko pytanie czy mnie wtedy znienawidzi?

-O czym myślisz ponuraku?

-O wielu rzeczach-powiedziałem nadal zamyślony

-Na przykład?

-Dziś był drugi raz w moim życiu gdy mnie przytulono a pierwszy raz też był w szpitalu

-Żartujesz-powiedziała z rozbawieniem

Po moim milczeniu i powadze jej mina się zmieniła na mieszankę smutku i zdziwienia

-Jak to w ogóle możliwe?

-Matka delikatnie mówiąc nie cieszyła się z moim narodzin ojciec nie był typem czułego tatusia a ja jakbyś nie zauważyła jestem ponurym samotnikiem. Tak wyszło-powiedziałem wzruszając ramionami

-To dlatego tak reagujesz na dotyk-powiedziała zamyślona

-Nieprzywykłym do niego i nie wiem jak się zachować

-Ja cię nauczę-powiedziała biorąc mnie pod ramie

-Szkoda zachodu-powiedziałem prychając

-Nie tylko ty jesteś uparty mój drogi

-Zdążyłem zauważyć-powiedziałem zabierając rękę z uśmiechem

Gdy dotarliśmy do mieszkania zobaczyłem przed nim kobietę. Blondynka o długich włosach mojego wzrostu spojrzała na mnie niebieskimi oczami. Natasza skomentowała pod nosem że jest piękna. Ta jak wiele archaniołów. Niestety jej widok spowodował kolejny napad. Trzęsienie się rąk i problem z oddechem jak wcześniej. Do tego omamy wzrokowe. "Tu nie ma krwi tu nie ma krwi" powtarzałem w myślach patrząc na swoje trzęsące się dłonie. Gdy w końcu zdobyłem się by na nią spojrzeć widziałem zakrwawioną postać z przekręconą głową z wbitymi w nią żebrami. Na prawdę trudno mi było się uspokoić ale Natasza dotknęła mojego ramienia a głos archanielicy sprowadził mnie do chwili obecnej

-Potrzebuje twojej pomocy-powiedziała

-Nie-powiedziałem od razu wciąż trochę roztrzęsiony

-Uwierz mi też mi nie w smak że musze poprosić ciebie-powiedziała z pogardą

-Średnio mnie to interesuje lepiej stąd idź

-Ragnar nie bądź taki nie miły-zganiła mnie Natasza

-Posłuchaj swojej koleżanki synu-ostatnie słowo ledwo przeszło jej przez gardło

Natasza spojrzała na mnie zszokowana. Pozostawiłem ją w tym szoku i wepchnąłem Renael do mieszkania i zamknąłem drzwi

-Czego chcesz?-powiedziałem beznamiętnie

-Michał i Gabriel zostali uwięzieni przez Odyna

-Co mnie to obchodzi?

-Ciebie oczywiście nic pieprzony bękarcie. Ale to moi synowie a Jahwe zakazał innym Archaniołą się mieszać bo działali samowolnie

-I mają za swoje

-Wiem że mnie nienawidzisz i uwierz ja ciebie bardziej ale jesteś jedyną osobą która może mi pomóc odzyskać synów-powiedziała niemal miło

-Pomogę ci pod jednym warunkiem-odparłem po chwili milczenia

-Jakim?

-Gdy już uwolnimy tych idiotów zagwarantujesz mi że żaden archanioł nie wejdzie w interakcje ze mną ani moimi bliskimi

-To ty masz bliskich- powiedziała rozbawiona z pogardą

-Mam i jeśli ty chcesz mieć swoich synów dotrzymasz umowy

-Dobrze-powiedziała niechętnie

Ruszyliśmy od razu na skrzydłach. Po drodze wyleczyłem swoje rany. Ech jakbym nie miał dosyć okropnego tygodnia to jeszcze muszę ratować tych idiotów i to w Asgardzie. I widzieć się z ojcem...

Bóg na uczelniWhere stories live. Discover now