Obudziłem się z bólem głowy i nie wiedziałem gdzie jestem. Rozejrzałem się i okazało się że to szpital. Ból w klatce przypomniał mi czemu tu jestem. Podniosłem się od razu i ubrałem płaszcz leżący na krześle obok. Gdy byłem już ubrany usłyszałem "O matko". Odwróciłem się w kierunku tego dźwięku i spostrzegłem Natasze
-Ragnarze ty się obudziłeś-powiedziała podbiegając do mnie ze łzami w oczach
-Moje żebra nadal bolą-powiedziałem uwalniając się z jej uścisku
-O jeju przepraszam. Ale czujesz się lepiej?
-Tak
-Ragnar ja...-powiedziała wbijając wzrok w ziemie
-No słucham-powiedziałem beznamiętnie
-Przepraszam cię. Miałeś rację co do Gabriela a ja ci nie wierzyłem i powiedziałam takie okropne rzeczy
-Ciiii-powiedziałem kładąc dłoń na jej głowie
Chwilę tak staliśmy w ciszy gdy ją głaskałem po głowię
-Wybaczysz mi?-zapytała
-A co mam ci wybaczać bo wiesz coś słabo u mnie z pamięcią i nie wiem co mi niby powiedziałaś
-Naprawdę? o jeju może za duży wstrząs miałeś
-Żartuje-powiedziałem z lekkim uśmiechem
-Jesteś niemożliwy!-powiedziała rozbawiona
-A mimo to wciąż tu jestem. Dla ciebie-dodałem a ona się zarumieniła
-Cieszę się że nic ci nie jest, napędziłeś nam nie lada stracha
-Nam?
-Bjorn i Ania też cię odwiedzali
-Miło w takim razie trzeba ich odwiedzić
-Nigdzie nie idziesz jesteś dalej ranny- powiedziała zagradzając mi drogę
-Bywało gorzej
I opuściłem szpital pomimo jej protestów. Muszę się wyleczyć potem na osobności. Nagle przyszła mi do głowy myśl.
-Czy Gabriel powiedział ci co zrobiłem?
-Mówił że zamordowałeś jego rodzinę i jego też pozbawiłeś życia. Wtedy zrozumiałam że to wariat
Nie odezwałem się. A więc podzielił się prawdą. Może powinienem zrobić to samo. Tylko pytanie czy mnie wtedy znienawidzi?
-O czym myślisz ponuraku?
-O wielu rzeczach-powiedziałem nadal zamyślony
-Na przykład?
-Dziś był drugi raz w moim życiu gdy mnie przytulono a pierwszy raz też był w szpitalu
-Żartujesz-powiedziała z rozbawieniem
Po moim milczeniu i powadze jej mina się zmieniła na mieszankę smutku i zdziwienia
-Jak to w ogóle możliwe?
-Matka delikatnie mówiąc nie cieszyła się z moim narodzin ojciec nie był typem czułego tatusia a ja jakbyś nie zauważyła jestem ponurym samotnikiem. Tak wyszło-powiedziałem wzruszając ramionami
-To dlatego tak reagujesz na dotyk-powiedziała zamyślona
-Nieprzywykłym do niego i nie wiem jak się zachować
-Ja cię nauczę-powiedziała biorąc mnie pod ramie
-Szkoda zachodu-powiedziałem prychając
-Nie tylko ty jesteś uparty mój drogi
-Zdążyłem zauważyć-powiedziałem zabierając rękę z uśmiechem
Gdy dotarliśmy do mieszkania zobaczyłem przed nim kobietę. Blondynka o długich włosach mojego wzrostu spojrzała na mnie niebieskimi oczami. Natasza skomentowała pod nosem że jest piękna. Ta jak wiele archaniołów. Niestety jej widok spowodował kolejny napad. Trzęsienie się rąk i problem z oddechem jak wcześniej. Do tego omamy wzrokowe. "Tu nie ma krwi tu nie ma krwi" powtarzałem w myślach patrząc na swoje trzęsące się dłonie. Gdy w końcu zdobyłem się by na nią spojrzeć widziałem zakrwawioną postać z przekręconą głową z wbitymi w nią żebrami. Na prawdę trudno mi było się uspokoić ale Natasza dotknęła mojego ramienia a głos archanielicy sprowadził mnie do chwili obecnej
-Potrzebuje twojej pomocy-powiedziała
-Nie-powiedziałem od razu wciąż trochę roztrzęsiony
-Uwierz mi też mi nie w smak że musze poprosić ciebie-powiedziała z pogardą
-Średnio mnie to interesuje lepiej stąd idź
-Ragnar nie bądź taki nie miły-zganiła mnie Natasza
-Posłuchaj swojej koleżanki synu-ostatnie słowo ledwo przeszło jej przez gardło
Natasza spojrzała na mnie zszokowana. Pozostawiłem ją w tym szoku i wepchnąłem Renael do mieszkania i zamknąłem drzwi
-Czego chcesz?-powiedziałem beznamiętnie
-Michał i Gabriel zostali uwięzieni przez Odyna
-Co mnie to obchodzi?
-Ciebie oczywiście nic pieprzony bękarcie. Ale to moi synowie a Jahwe zakazał innym Archaniołą się mieszać bo działali samowolnie
-I mają za swoje
-Wiem że mnie nienawidzisz i uwierz ja ciebie bardziej ale jesteś jedyną osobą która może mi pomóc odzyskać synów-powiedziała niemal miło
-Pomogę ci pod jednym warunkiem-odparłem po chwili milczenia
-Jakim?
-Gdy już uwolnimy tych idiotów zagwarantujesz mi że żaden archanioł nie wejdzie w interakcje ze mną ani moimi bliskimi
-To ty masz bliskich- powiedziała rozbawiona z pogardą
-Mam i jeśli ty chcesz mieć swoich synów dotrzymasz umowy
-Dobrze-powiedziała niechętnie
Ruszyliśmy od razu na skrzydłach. Po drodze wyleczyłem swoje rany. Ech jakbym nie miał dosyć okropnego tygodnia to jeszcze muszę ratować tych idiotów i to w Asgardzie. I widzieć się z ojcem...
YOU ARE READING
Bóg na uczelni
FantasyKiedyś napisałem serie opowiadań ta seria dzieli się z nimi głównym bohaterem i jest w sumie swoistą kontynuacją luźną