Will pov.
Wysłałem Hailie żeby poszła porozmawiać z Vincentem. Wszyscy dobrze wiemy że jest jej opiekunek prawnym ,może uda jej się zmusić naszego najstarszego brata by wyjawił co go tak naprawdę dręczy. Naprawdę się o niego martwie a na razie sytuacja nie wygląda zbyt kolorowo.Hailie pov.
Stałam przy gabinecie z pięć minut i rozmyślałam czy pukać tam czy jednak odpuścić ale obiecałam mojemu bratu ze się nie poddam więc niepewnie zapukałam do drzwi. Otworzył je Vincent. Wyglądał tak samo źle jak przedtem a może i nawet gorzej. Spojrzał na mnie pytająco.
-Ja...możemy porozmawiać?-spytalam niepewna swoich słów, przecież są szanse że się nie zgodzi...
-Hailie, nie mam czasu-Vince nawet nie spojrzal mi w oczy mówiąc to.
-Wiem że nie masz ale proszę zrób to-podeszłam do niego i go przytuliłam. Nie odwzajemnił przytulasa ale obejmując go poczułam że przez materiał jego starannej koszuli można już wyczuć jego kregoslup. Nie mam pojęcia co się z nim dzieje ale mam nadzieję że będzie lepiej...
-Uhm no dobrze, wejdź do środka -odsunął mnie od siebie i wpuścił do gabinetu. Usiadłam z nim na sofie.
-Vince, tylko odpowiedz mi szczerze. -poleciłam. Ten skinął głową i patrzył na mnie intensywnie ale tym razem jego lodowate spojrzenie mnie nie złamie, za bardzo mi na nim zależy.
-Dobrze odpowiem szczerze.-słyszałam lekką panikę w jego głosie.
-Dlaczego nie powiedziałeś nam że masz problemy?-niepewnie zadałam pytanie. Widziałam że Vincent automatycznie się spiął a więc mamy kolejne potwierdzenie że są rzeczy o których nam nie mówi.
-Ja nie mam problemów, droga Hailie. Panuję nad sytuacją, o to się nie musisz martwić. Naszej rodzinie nic nie zagraża, jestes bezpieczna.-zdawało mi się że mówi w najbardziej wymijający sposób jaki się dało.
-W takim razie po co ci była żyletka w szufladzie?-miałam już łzy w oczach ale postanowiłam że będę walczyć do końca. Mojego opiekuna prawnego zamurowalo.
-Co? Ja nie stosuję żyletek, nie mam po co.-gdybym go nie znała to bym w to uwierzyła.
-Nie musisz mnie okłamywać naprawdę...-poczułam że pojedyncza łza spłynęła po moim policzku więc ją szybko otarlam dłonią.
-Ale ja cie nie okłamuję, nie wiem skąd tam się wzięła przysięgam-powiedział dosyć przekonująco.
-Ale na pewno? To dlaczego ostatnio nie jesz, mało kiedy spisz, pracujesz do niemożliwych godzin, i jeszcze mozliwe ze się tniesz? To nie jest w porządku.-skrzyżowałam ręce.
-Hailie, wyjdź stąd proszę.-rozkazał mi stanowczo
-Nie ! Daj sobie pomóc!-nie dawałam za wygraną, widziałam że ewidentnie coś go trapi i nie chciałam patrzeć jak się wyniszcza.
On jednak nie posłuchał mnie tylko polecił swojemu ochroniarzowi by mnie stąd wyprowadził. Rozpłakałam się i poszłam od razu na siłownię bo tam miał być Will. Czułam się okropnie że nie podołałam zadaniu.Will pov.
Przez ten cały czas próbowałem ćwiczyć ale cały czas mnie dreczyly myśli o moim starszym bracie- czemu on tak musi cierpieć?
Gdy podnosiłem hantle przyszła do mnie Hailie.
-I jak tam?-spojrzałem na nią i już wiedziałem że z naszej misji nici. Podszedłem bliżej niej i przytulilem ją a ona wypłakała się w moja klatke piersiową.
-Ja..on...mnie wygnał...nie chciał powiedzieć...-szlochała a ja ją głaskałem po plecach.
Gdy uwolniła już swoje emocje odsunalem ją od siebie.
-Słuchaj musimy coś zrobić żeby się dowiedzieć co go tak dręczy...ja widzę że on się niszczy od środka...malutka,nie możemy go stracić.-wtedy uświadomiłem sobie co będzie gdy Vincent by odebrał sobie życie. Poleciało mi kilka pojedynczych łez.
-Will, nie płacz proszę!-przytuliła mnie mocno za co bylem jej wdzięczny. Staliśmy tak przez kilka minut, domyślam się że ona myślała o tym samym co ja.Vincent pov.
Hailie mnie zdenerwowała. Dlaczego ona musi być tak czujna? Przecież nie powiem jej że jestem cholernym ,zakłamanym ciulem który już nie daje rady i chce umrzeć. Chcę zginąć w spokoju, po cichu, samemu, tak, by nikogo nie zabolało. Dokonam swego.
CZYTASZ
Przebacz- Vincent Monet Fanfiction
FanfictionNie rozpaczaj, nie obwiniaj się a przebacz-slowa kończące list pożegnalny do willa. Chciałem tej śmierci i jej dokonałem. Zyjcie dalej i dbajcie o rodzinę ,wiem ze zajmiecie się wszystkim lepiej ode mnie. Niezawsze kazda historia ma pozytywne zakońc...