Rozdział 3

767 26 9
                                    

Will pov.
Wysłałem Hailie żeby poszła porozmawiać z Vincentem. Wszyscy dobrze wiemy że jest jej opiekunek prawnym ,może uda jej się zmusić naszego najstarszego brata by wyjawił co go tak naprawdę dręczy. Naprawdę się o niego martwie a na razie sytuacja nie wygląda zbyt kolorowo.

Hailie pov.
Stałam przy gabinecie z pięć minut i rozmyślałam czy pukać tam czy jednak odpuścić ale obiecałam mojemu bratu ze się nie poddam więc niepewnie zapukałam do drzwi. Otworzył je Vincent. Wyglądał tak samo źle jak przedtem a może i nawet gorzej. Spojrzał na mnie pytająco.
-Ja...możemy porozmawiać?-spytalam niepewna swoich słów, przecież są szanse że się nie zgodzi...
-Hailie, nie mam czasu-Vince nawet nie spojrzal mi w oczy mówiąc to.
-Wiem że nie masz ale proszę zrób to-podeszłam do niego i go przytuliłam. Nie odwzajemnił przytulasa ale obejmując go poczułam że przez materiał jego starannej koszuli można już wyczuć jego kregoslup. Nie mam pojęcia co się z nim dzieje ale mam nadzieję że będzie lepiej...
-Uhm no dobrze, wejdź do środka -odsunął mnie od siebie i wpuścił do gabinetu. Usiadłam z nim na sofie.
-Vince, tylko odpowiedz mi szczerze. -poleciłam. Ten skinął głową i patrzył na mnie intensywnie ale tym razem jego lodowate spojrzenie mnie nie złamie, za bardzo mi na nim zależy.
-Dobrze odpowiem szczerze.-słyszałam lekką panikę w jego głosie.
-Dlaczego nie powiedziałeś nam że masz problemy?-niepewnie zadałam pytanie. Widziałam że Vincent automatycznie się spiął a więc mamy kolejne potwierdzenie że są rzeczy o których nam nie mówi.
-Ja nie mam problemów, droga Hailie. Panuję nad sytuacją, o to się nie musisz martwić. Naszej rodzinie nic nie zagraża, jestes bezpieczna.-zdawało mi się że mówi w najbardziej wymijający sposób jaki się dało.
-W takim razie po co ci była żyletka w szufladzie?-miałam już łzy w oczach ale postanowiłam że będę walczyć do końca. Mojego opiekuna prawnego zamurowalo.
-Co? Ja nie stosuję żyletek, nie mam po co.-gdybym go nie znała to bym w to uwierzyła.
-Nie musisz mnie okłamywać naprawdę...-poczułam że pojedyncza łza spłynęła po moim policzku więc ją szybko otarlam dłonią.
-Ale ja cie nie okłamuję, nie wiem skąd tam się wzięła przysięgam-powiedział dosyć przekonująco.
-Ale na pewno? To dlaczego ostatnio nie jesz, mało kiedy spisz, pracujesz do niemożliwych godzin, i jeszcze mozliwe ze się tniesz? To nie jest w porządku.-skrzyżowałam ręce.
-Hailie, wyjdź stąd proszę.-rozkazał mi stanowczo
-Nie ! Daj sobie pomóc!-nie dawałam za wygraną, widziałam że ewidentnie coś go trapi i nie chciałam patrzeć jak się wyniszcza.
On jednak nie posłuchał mnie tylko polecił swojemu ochroniarzowi by mnie stąd wyprowadził. Rozpłakałam się i poszłam od razu na siłownię bo tam miał być Will. Czułam się okropnie że nie podołałam zadaniu.

Will pov.
Przez ten cały czas próbowałem ćwiczyć ale cały czas mnie dreczyly myśli o moim starszym bracie- czemu on tak musi cierpieć?
Gdy podnosiłem hantle przyszła do mnie Hailie.
-I jak tam?-spojrzałem na nią i już wiedziałem że z naszej misji nici. Podszedłem bliżej niej i przytulilem ją a ona wypłakała się w moja klatke piersiową.
-Ja..on...mnie wygnał...nie chciał powiedzieć...-szlochała a ja ją głaskałem po plecach.
Gdy uwolniła już swoje emocje odsunalem ją od siebie.
-Słuchaj musimy coś zrobić żeby się dowiedzieć co go tak dręczy...ja widzę że on się niszczy od środka...malutka,nie możemy go stracić.-wtedy uświadomiłem sobie co będzie gdy Vincent by odebrał sobie życie. Poleciało mi kilka pojedynczych łez.
-Will, nie płacz proszę!-przytuliła mnie mocno za co bylem jej wdzięczny. Staliśmy tak przez kilka minut, domyślam się że ona myślała o tym samym co ja.

Vincent pov.
Hailie mnie zdenerwowała. Dlaczego ona musi być tak czujna? Przecież nie powiem jej że jestem cholernym ,zakłamanym ciulem który już nie daje rady i chce umrzeć. Chcę zginąć w spokoju, po cichu, samemu, tak, by nikogo nie zabolało. Dokonam swego.

Przebacz- Vincent Monet FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz