Will pov.
Ostatnio dni w rezydencji Monet były bardzo monotonne. Vincent prawie w ogóle nie wychodził z gabinetu. Byłem coraz bardziej zmartwiony. Dzisiaj musiałem jechać do fundacji ogarnąć parę spraw a święta trojca wraz z Hailie mieli iść do szkoły. Martwiłem się o Vincenta ale moze skoro nic sobie jeszcze nie zrobił to może tym razem będzie tak samo.Vincent pov.
Nadszedł upragniony dzień.
Normalnie po południu byśmy szli na kolację urodzinową do restauracji ale tym razem będzie inaczej. Upewniłem się czy na pewno każdy wyszedł z domu. Wyszli. Wróciłem do gabinetu i przygotowałem whisky, leki nasenne i żyletkę. Najpierw zażyłem tabletki popijając je całą butelką alkoholu a następnie podciąłem sobie żyły. Widziałem ciemność. Upadłem. Poczułem ulgę. W końcu czuję się dobrze. Nikomu nie utrudniam już życia. Jest dobrze.Will pov.
Po pracy wróciłem do domu. Było dosyć cicho co mnie troszkę zaniepokoiło. Pozostała część rodzeństwa była w szkole więc normalnie ale w ogóle nie było słychać Vincenta. Poszedłem więc do gabinetu i zapukałem. Brak odzewu. Zapukałem mocniej. Nic z tego. Otwarłem drzwi i zamarłem. Ciało mojego najstarszego brata leżało na podłodze, kałuża krwi zebrała się obok jego rąk a resztka whisky była w jego dłoni. Cholera. On w ogóle żyje? Nie oddycha. Kurwa. Zadzwoniłem po karetkę, przyjechali dosyć szybko. Napisałem do rodzeństwa żeby szybko przybyli. To nie mogła być prawda...On musi żyć...Dylan pov.
Gdy Will powiadomił nas co się stało szybko pojechaliśmy do szpitala. Spotkaliśmy tam naszego brata.
-I co z Vincentem?-spytala Hailie
-Jeszcze nie wiem...boję się o niego -Will miał już łzy w oczach.
-My też ale może z tego wyjdzie - stwierdziłem
-Moze...Badzmy dobrej mysli-pocieszyl nas starszy brat. Chociaż już wszyscy wiedzieliśmy że jego nie da się uratować.
CZYTASZ
Przebacz- Vincent Monet Fanfiction
FanfictionNie rozpaczaj, nie obwiniaj się a przebacz-slowa kończące list pożegnalny do willa. Chciałem tej śmierci i jej dokonałem. Zyjcie dalej i dbajcie o rodzinę ,wiem ze zajmiecie się wszystkim lepiej ode mnie. Niezawsze kazda historia ma pozytywne zakońc...