C H A P T E R T E N

144 12 18
                                    

Maraton 3/3❤️

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Maraton 3/3❤️

Harper

Kompletnie zanudzona, czekałam aż na horyzoncie pojawi się ktoś, kto wygląda na totalnego idiotę i nie skapnie się, że siedzę sobie za nim.
Czekałam tak, już dłuższy czas.
Aczkolwiek w końcu dostrzegłam pewnego, dobrze znanego mi Avatara.
Może nie był to, aż taki idiota.
Ale był to Bruno.
Zauważyłam, że chłopak ładuje na swoją Zmorę naprawdę niezły ekwipunek.
Po cichu zakradłam się do mojego przyjaciela.

Jestem z nim pokłócona, ale czy jest to teraz istotne?

Nie.

Nagle usłyszałam, jakiś sygnał.
Wtedy Na'vi, zaczęli po kolei startować.
Bruno na moje szczęście, był jednym z ostatnich.
Jednak czas nieustannie mnie gonił.
W końcu podbiegłam do Zmory, na którą prędko usiadłam.
Siodło, na którym siedział Bruno, miało z tyłu jakieś dziwne paski.

Będzie za co się trzymać.

Wzięłam jeden pistolet i dwa magazynki, znajdujące się w jednym z plecionych koszy, które Ikran miał na swoim grzbiecie.
Nagle poczułam, że się uniosimy.
Chwyciłam gwałtownie za pasy, które mój przyjaciel miał z tyłu siodła.
Odziwo, nie zleciałam.

Póki co.

Chłopak wyleciał z bazy.
Widok, jaki mi się ukazał był wręcz cudowny.
Nienawidziłam Pandory, ale roślinność miała niczego sobie.
Nie wytrzymałam, z powodu tej durnej ekscytacji.
Jednak nie pomyślałam o skutkach tego, co właśnie zrobiłam.

—Odjazd!- krzyknęłam na cały głos.

—Harper?!- krzyknął Bruno, odwracając się za siebie.

—Ou, yyy hejka!- pomachałam mu dłonią, przez co prawie spadłam.

—Co ty tu do cholery robisz?!

—Yyy, lecę?- zaśmiałam się nerwowo.

—Harper, ja cię normalnie...- nieumyślnie, przerwałam jego wypowiedź.

—Skała!- krzyknęłam spanikowana.

Chłopak spojrzał przed siebie i mocno odbił w prawo, abyśmy nie zdeżyli się z ogromną skałą.
Jednak przez jego gwałtowny ruch, ześlizgnęłam się z jego Ikrana.
Czułam, że lecę w dół.
Po chwili czyjaś ręka, wylądowała na moim nadgarstku, mocno go ściskając.
I ku mojemu zdziwieniu, wcale nie był to Bruno.
Tylko Neteyam te Suli Tsyeyk'itan.

Don't forget about me || Avatar: Istota WodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz