C H A P T E R S E V E N T E E N

130 11 16
                                    

Harper3 DAYS LATER

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Harper
3 DAYS LATER

Nadal leżałam w laboratorium, podłączona pod wszelkiego rodzaju kable.
Do mojego wylotu, zostały niespełna 3 dni.
Natomiast przez ostatnie 4 dni, nie robiłam nic szczególnie produktywnego.
Kilka razy zostałam odwiedzona przez rodzeństwo Sully oraz Bruna.
Natomiast Naomi?
Nie wiem co z nią, ale nie była u mnie ani razu.
Ten fakt nieco mnie dołował, jednak starałam się jakoś szczególnie nad tym nie rozmyślać.
A Neteyam?
Cóż...jego też nie widziałam, od naszego ostatniego spotkania.
Choć wcale, nie powinno mnie to dziwić.

Leżałam bezczynnie, wpatrując się w rażąco jasny sufit.
Wtedy znienacka, drzwi do mojej salki się otworzyły.

—Puk, puk.- odezwał się, Norm.- Wychodzimy.

—Co masz na myśli?- zapytałam bez emocji.

—No...wychodzisz.- uśmiechnął się nerwowo.

—Ale, że już? Teraz? W tej chwili?- zmarszczyłam czoło.

—Nie zadawaj tyle pytań.- przewrócił żartobliwie oczami.- No chodź.

—Chciałabym móc.- mruknęłam, kiwając głową w kierunku kabli do których byłam podłączona.

—Ah, no tak. Jasne.- powiedział szybko, po czym podszedł do mnie i zaczął mnie od wszystkiego odłączać.

Nie minęła chwila, a ja byłam już wolna.
Powoli podniosłam się z łóżka.
W końcu udało mi się ustać na równych nogach.

—Pięknie.- pochwalił mnie Norm, posyłając mi szeroki uśmiech.

—Nie rób ze mnie, aż takiej kaleki.- prychnęłam.

—No już dobra.- zaśmiał się.- Ruszajmy.

—Ale gdzie?

—Zaraz się przekonasz.- i zawiązał mi oczy, jakąś szorstką chustą.

—Ej!- krzyknęłam roześmiana.- Bez takich!

Ten już nic nie odpowiedział, tylko chwycił mnie pod ramię i zaczął prowadzić ku nieznanemu.

Szliśmy już pewien czas.
W zupełnej ciszy.

—Mam pewną, dość ważną informację.- oznajmił nagle, po długiej i niezręcznej ciszy.

—A więc?

—Wylatujesz już dziś w nocy.- odparł.

Zamarłam.
Stanęłam w osłupieniu, na chwilę zapominając jak się chodzi.
Starałam się jakoś przetrawić tę informację.
Jednak było to cięższe, niż mogłoby się zdawać.
Ponownie przeanalizowałam słowa, mojego wujka Norma.
I dopiero wtedy zrozumiałam.
Zrozumiałam, że wcale nie chcę wylatywać.
Nie byłam w stanie wyobrazić sobie siebie, w innym świecie niż ten.
Do swego czasu tak bardzo marzyłam, aby się stąd jakoś wyrwać.
Ale teraz?
Nie chcę tego.
Chcę tu zostać.
Czuję, że to tutaj jest moje miejsce.
I moja jedyna miłość.
Ilekroć wyrzekałabym się w myślach, że nie czuję nic do Neteyama, to i tak w głębi duszy wiedziałam, że prawda jest zupełnie inna.
Pragnęłam go.
I nadal pragnę.
A on?
Cóż...nie wiem.
Jednak pozostanie tutaj, z pewnością wszystko by naprawiło.

No...prawie wszystko.

—Harper? Wszystko okej?- głos wujka, wyrwał mnie z moich przemyśleń.

—Tak...tak, jest okej.- odparłam niepewnie.

Norm, nic już nie odpowiedział.
Zaczął prowadzić mnie przed siebie.
Nie minęło szczególnie dużo czasu, a my stanęliśmy w bezruchu.
Wtedy poczułam, jak wujek ściąga tą dziwną chustę z moich oczu.
Jasność mnie oślepiła, więc zaczęłam szybko mrugać, aby jak najszybciej odzyskać wzrok.
Wtedy moim oczom, ukazali się wszyscy moi znajomi, jednak nie tylko.
Stała tam Neytiri wraz z Jake'iem, zarówno jak i Bruno oraz Naomi.
Stało tam też wiele, znanych mi naukowców.
Po chwili, dołączył do nich także Norm.
Był tam też Lo'ak wraz z Kiri i małą Tuk.
Jednak ja, szukałam wzrokiem tylko tego jednego, wysokiego, niebieskoskórego chłopca.
W tym celu, dokładniej przyjrzałam się rodzinie Sullych.
Byli tam wszyscy z wyjątkiem jego.
W miejscu, w którym powinien stać właśnie Neteyam, nie było nikogo.
Pusta przestrzeń.
Widząc to puste miejsce, zostawione specjalnie dla niego, moje serce na moment przestało jakkolwiek bić.
Zaczęłam płakać.
Czułam się, jakbym tonęła w morzu własnych łez i cierpień.
Jest to taki rodzaj cierpienia, którego nie można wyrazić nawet tymi durnymi łzami.
Bo nie ma większego smutku od wspomnienia miłości, gdy wiemy, że jest ona utracona już na zawsze.
A może płakałam, ponieważ zawaliło mi się życie?
Pierwszy lub kolejny raz?
Pewnie tak, ponieważ tak właśnie się płacze, gdy kocha się kogoś tak bardzo, a kochać nie powinno.
Dlaczego nie powinnam go kochać?
Ponieważ, zbyt wiele nas różni.
A ja?
Zapewne, nie byłabym w stanie, dać mu wystarczająco dużo.
I mimo, że mówią, iż czas leczy rany, to wcale nie oznacza to, że zniknie przyczyna cierpienia.
Ona nigdy nie zniknie.
Natomiast ja, zniknę.
Wylecę, czy tego chcę czy nie.
A on?
Zasłużył na kogoś lepszego.
Kogoś lepszego, niż ja.
I właśnie wtedy zrozumiałam.
Zrozumiałam, że zawód miłosny może zmienić ludzi w potwory przepełnione smutkiem.
I takim potworem, stałam się w tym momencie.

Hejka!Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał!Jutro mam wolne, więc zarzucę wam maratonem tej książki, co oznacza tylko jedno

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Hejka!
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał!
Jutro mam wolne, więc zarzucę wam maratonem tej książki, co oznacza tylko jedno...
Koniec ,,Don't forget about me"...
ALE!
Spokojnie moi kochani...
Mogę wam zdradzić, że będzie kontynuacja!
A będzie się zwała ,,All over again"!
Tak bardzo, zżyłam się z tą książką, że aż łezka mi się w oku kręci...

Kocham was!
Dbajcie o siebie misie!!
Miłego dnia/nocy❤️
708 słów

Don't forget about me || Avatar: Istota WodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz