1. Who the hell is she?

97 9 4
                                    

- Ha, jestem w tym mistrzem! - Głos Wreckera przedarł się przez gwar rozmów. Tłoczna mieszanka kosmitów i ludzi szumiała w tle rozgrywki dejarik. 

Kantynę wypełniał wieczorny zgiełk tubylców szukających rozrywki i podróżników spragnionych odpoczynku. Obok stolika z planszą co rusz przechodzili klienci z pustymi czarkami. Zapach wątpliwej jakości kaf unosił się w wilgotnym powietrzu, dodając nieco trzeźwości.

- Nie byłbym tego taki pewien. - Kącik ust Techa wygiął się nieco, jakby miał ochotę się uśmiechnąć. Pozostał przed nimi ostatni hologram. Rzecz jasna należący do niego, nie do brata.

- Ale... - jęknął zszokowany osiłek, drapiąc się po karku. - Jak to, przecież miałem przewagę! - Podniósł się z miejsca, pokazując na tablicę z podsumowaniem. Niestety, Houjix Techa z łatwością pokonał dwa pozostałe pionki, wyłaniając zwycięzcę rozgrywki. 

- Przewaga to nie wszystko. Liczy się taktyka - odparł z oczywistością w głosie, krzyżując ramiona na piersi. 

Dwójka Twi'lekanek przeszła obok, zmierzając do baru. Wieczór był aż nazbyt spokojny. Siedzący w kącie Hunter miał nieodparte przeczucie, że to cisza przed burzą. Usiłował więc czerpać jak najwięcej z chwili wytchnienia, co jakiś czas omiatając pomieszczenie badawczym spojrzeniem. 

- Zrelaksuj się w końcu, nic się nie dzieje. - Phee podsunęła mu pod nos kieliszek z niezbyt zachęcającą zawartością. - Skanujesz tłum jakbyś chciał w nim wypatrzeć samego Imperatora - sarknęła z rozbawionym wyrazem twarzy. Widocznie zdążyła się już uraczyć czymkolwiek co barek Cid miał do zaoferowania. 

- Ostrożności nigdy za wiele - odpowiedział zdawkowo, spoglądając na opróżniany przez kobietę kieliszek. Cóż, Phee nie potrzebowała specjalnego zaproszenia do zabawy. 

Światło w kantynie zamrugało niepokojąco, raczej nie zwracając uwagi zwyczajnych gości. Ale Hunter zdecydowanie się do nich nie zaliczał. Zmrużył powieki, skupiając wzrok na wejściu. Wyostrzone zmysły wyłapały ruch cienia na schodach. Sunął powoli w dół a im bliżej się znajdował, tym większy się stawał. Podobnie jak towarzyszący mu stukot. Choć zagłuszał go gwar klienteli, dowódca zdawał się nie słyszeć nic poza nim. Spiął się, unosząc powoli z miejsca. 

Najpierw pojawił się smród krwi i metalu. W jego orędownictwie kroczyła smukła postać, zatrzymując się na ostatnim stopniu. Ze skórzanego płaszcza kapała woda, zapewne pamiątka po zacinającym bezlitośnie deszczu. Stali bywalcy umilkli, a przyjezdni wzięli z nich przykład. Atmosfera zgęstniała tak, że można by ją dźgnąć mieczem świetlnym. 

Kolejne kroki rozniosły się głucho pod samo sklepienie. Szczęk okutych butów był teraz ostry i wyraźny, podobnie jak przeszywające spojrzenie. Hunter nie potrafił ocenić czy pod warstwami ubrań i zbroją kryje się kobieta, czy mężczyzna. Nie był pewien czy to w ogóle człowiek.

- Wróciła - szepnęła z niechęcią Phee, opierając cały ciężar swojego ciała na stoliku.

- Kto taki? - Dopytał Echo, siedzący obok nich. Do tej pory był zbyt zaangażowany czyszczeniem swojej protezy by zainteresować się otoczeniem, ale gwałtowna cisza oderwała go od tego zajęcia. 

- Nie ma imienia, wołamy tu na nią Hettir. Wykonuje najbrudniejsze zlecenia Cid od kiedy pamiętam. - W głosie kobiety nie było ani krzty sympatii, co nie umknęło uwadze Huntera.

Tłum rozsuwał się przed stąpającą powoli łowczynią, błądząc wzrokiem po obuwiu. To nie tak że nie byli ciekawscy. Ale widok targanego na plecach wora splamionego czerwienią był mało przyjemny. Z kolei jej stalowe tęczówki zdawały się nieobecne, uwieszone gdzieś między sufitem a ścianą. Tak jakby to nie oczy ją prowadziły, a wyuczona ścieżka. 

Heartless || Bad BatchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz