6. In the grip of frost

58 8 12
                                    

Niebieskie refleksy opływały statek sunący w tunelu hiperprzestrzeni. Tech dłubał zawzięcie w nowo zdobytym droidzie, usiłując coś w nim podrasować. Gonky pobrzękiwał z wyrzutem, urażony że mężczyzna nigdy nie zainteresował się naprawieniem jego fabrycznej usterki.

Hunter odpytywał żeńską część załogi ze zdobytej wiedzy, wtrącając swoje trzy grosze do każdej reguły. Omega prawidłowo odpowiadała na hipotetyczne sytuacje, Hettir szło to nieco gorzej. Wciąż się starała, co klon widział po niespokojnie skubanych skórkach paznokci i zacięciu na twarzy.

- Jesteśmy - głos Echo przywołał każdego do przedniej kabiny.

Zamiast błękitnych smug tunelu, rozpościerał się przed nimi krajobraz Hoth. Chmury spowijały planetę gęstą otuliną, ukazując błękit w przerzedzeniach. Tech zajął miejsce drugiego pilota, szykując się do wejścia w atmosferę. Lecieli coraz bliżej burych obłoków, w końcu wpadając między nie. Statkiem szarpnęło, ale utrzymał kurs.

- Ciężko będzie tu wylądować. - Klon zmarszczył czoło bardziej niż zwykle, wychylając się ponad panel sterowania. Widoczność była niemal zerowa przez burzę śnieżną.

- Czujniki wspomagania oszalały - mruknął Echo, stukając w kontrolkę odmawiającą posłuszeństwa. - Jakiego pecha trzeba mieć, żeby trafić na zamieć w porze letniej. - Westchnął, podpinając się do panelu swoim uniwersalnym ramieniem. Niewiele to pomogło.

Hunter przeszedł na tył statku, nakazując Wreckerowi, Omedze i Hettir zajęcie miejsc. Dziewczynka sprawiała wrażenie raczej podekscytowanej niż przestraszonej wizją awaryjnego lądowania. Poręcze bezpieczeństwa zsunęły się na całą trójkę, a wkrótce dołączyła do niej też czwarta- przeznaczona dla Huntera.

Statkiem targnęły gwałtowne turbulencje, a Omega odruchowo zamknęła oczy łapiąc powietrze w płuca. Hettir spojrzała na nią kątem oka, zupełnie niewzruszona błyskami szalejącego zasilania. Tech co jakiś czas wymieniał komendy z Echo, podobnie jak kobieta pozostał on opanowany. Potrafili zachować zimną krew, to jedno ich łączyło. Dłoń Hettir odruchowo powędrowała na ramię siedzącej obok dziewczynki, kiedy zobaczyła jak mocno zaciska swoje małe palce wokół poręczy. Jej kłykcie aż zbielały, odpuściła dopiero czując dotyk na barku. Wypuściła powietrze, rozluźniając żuchwę. Rozległa się kakofonia pisków, brzęków i pojękiwań metalu. Zrobiło się ciemno. Najgorsza była jedna wielka niewiadoma- wylądują, wiatr zniesie ich z trajektorii? Żaden z członków załogi nie mógł być tego pewien. A jednak los okazał się łaskawy. Statek osiadł ciężko na lodowej pustyni. Systemy przestały wariować, wszystkie alarmy umilkły. Słychać było jedynie wiatr huczący na zewnątrz. Czerwone światło padło na bladą twarz Omegi i piaskową skórę Hettir.

- Żyjemy? - Wrecker uchylił najpierw jedną powiekę, dopiero po kilku głębokich wdechach rozglądając się po kabinie.

- To się może szybko zmienić - Echo z wyraźnym zaniepokojeniem w oczach przybiegł na tyły statku. Oświetlenie awaryjne mogło oznaczać tylko jedno- mieli kłopoty. Tech podążył za nim, wciąż zachowując dobrą minę do złej gry. Hunter nie zamierzał siedzieć bezczynnie w obliczu potencjalnego zagrożenia. W momencie znalazł się przy braciach, odkręcających pokrywę dolnego pokładu.

- Wrecker, zrób użytek ze swojej siły - poprosił w specyficznym tonie Tech, klikając coś przy swoich okularach. Szkła poruszyły się, zmieniając kąt i ostrość. Teraz doskonale powiększały obraz drobnego układu kabli, nad którymi klęknął klon. - Nic z tego, przeciążenie spaliło obwody. Będziemy musieli ręcznie przełączyć sterowniki żeby w ogóle oderwać się od ziemi. - Jego ton był nad wyraz spokojny, zupełnie jakby wcale nie mówił właśnie o wyjściu w samo serce burzy śnieżnej.

Heartless || Bad BatchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz