Nie wiem... Z jednej strony myślę, że wyjęcie jej będzie dla mnie sukcesem, a z drugiej, że poniosę porażkę. Poddam się i ulegnę namowie jakiegoś chłopaka, którego znam bardzo krótko.
– Chcę kiwi – rzuciłam, nie myśląc o tym, że Will jest w pobliżu.
– Kiwi? Chcesz zjeść teraz kiwi? – zapytał zdziwiony William.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Z jednej strony czułam satysfakcję, że powiedziałam nagłos o swoich potrzebach, ale jednak zrobiłam błąd. Nie powinnam o tym mówić. To jest bezsensu. Przecież powiedziałam to bez żadnego kontekstu i jak on wyjdzie po te owoce, a później wróci to stanie się to podejrzane, oczywiście, jeśli matka sprawdzi kamery, co mam nadzieję, że się nie stanie.
Zarumieniłam się.
Kiwi to mój ulubiony owoc i zawsze po niego wychodziłam do sklepu, gdy tylko zachciało mi się nim delektować, ale teraz wcale nie było to takie proste. Nie chciałam wychodzić z domu w końcu obok mnie siedział Will, który jakby nie patrzeć, pragnął relacji.
– Może nie teraz... – mruknęłam ledwo słyszalnie pod nosem i odwróciłam od niego swój wzrok.
– Rose, możemy iść i kupić, nie widzę problemu.
Jeśli on go nie widzi, to nie znaczy, że go nie ma. Jest. Wokół nas jest ogromny problem, a tak dokładniej to Sofia i Harry Williams. Moi rodzice.
– A ja widzę...
– Gdzie?
Czemu on mimo swojej przeszłości nie może tego zauważyć?
– W dupie.
Rzuciłam impulsywnie i wstałam z łóżka. Zaczęłam maszerować w kółko. Wzdłuż swojego okrągłego dywanu. Sama nie wiedziałam dlaczego tak odpowiedziałam. Najpierw nie mogę sięgnąć po papierosy, a teraz po kiwi.
Zwyczajnie nie daję rady. Zauważyłam u siebie uzależnienie. Uzależniłam się - od kiwi i tytoniu.– Rose, czy to tak ładnie?
– Ładnie, czy nie ładnie, to nie ma znaczenia. Widzę problem i tyle.
– Rose Williams kupić ci to kiwi, czy nie?
– Nie. – odpowiedziałam szybko, chociaż w myślach miałam powiedzieć "tak", naprawdę chcaiałam mu to powiedzieć, ale jednak się poddałam. Zrezygnowałam.
– Na pewno?
– Na pewno.
Nie chciałam problemu z jakimś głupim kiwi. Sama sobie po to pójdę. Wytrzymam. Jakoś dam radę.
Dwie godziny później Will poszedł do siebie, a ja zaczęłam swój rytułał. Wyjęłam z szuflady biurka żyletkę.
Tak od tego też byłam uzależniona, przynajmniej działało, gdy nie było kiwi lub papierosów.
Cięcia były krzywe. Brzydkie. Bolały. Ale uspokajały. Były kojące. Uzależniające. Robiłam to często. Zawsze gdy brakowało mi mojego ulubionego owocu lub tytoniu.
Działało to zawsze...
Zawsze...
Zawsze...
Później schowałam rany pod bluzą i wyciągnęłam z szafki nocnej pamiętnik i długopis. Zaczęłam opisywać swój dzień.
Pamiętnjczku... Dzisiaj odwiedził mnie Will. Czuję coś. Ale nie wiem. Może lepiej odpuścić. Przestać. Zapomnieć. Zrezygnować... Może warto, skończyć szkołę, studia i dopiero szukać miłości.
Teraz nie trzeba się tym zamartwiać.
Nie warto...
Moja matka i ojciec wtedy nie będą w to ingerować. Mam nadzieję... Jednak nie jestem pewna. Nie czuję pewności. Nigdy nie będę czuła pewności. N I G D Y
Czuję, że zawsze będę zależna od rodziców. Mam jednak nadzieję, że N I E.
Każdego dnia zastanawiam się dlaczego. Dlaczego los chciał, żebym to akurat JA tak CIERPIAŁA. Zastanawiam się...
I cierpię. Zwyczajnie C I E R P I Ę. A ja nie chcę. Nie chcę tak żyć... Chciałabym umrzeć... Tak. Chciałabym U M R Z E Ć.
Nie chcę żyć. Nie chcę być tutaj. Nie... Może jednak to nie czas... NIE WIEM**
– Nie! – krzyknęłam kiedy Will wciskał mi do rąk bukiet różowych róż.
– Proszę cię, Rose, przyjmij ten prezent.
Przyjęłabym go, ale ze względu na moją matkę, nie zrobię tego. Nie chcę mieć kolejnych problemów w domu – pomyślałam.
– Nie. Nie przyjmę tego prezentu.
– Ale, proszę, masz urodziny.
– Mam i nie potrzebuję prezentu.
Will zdezorientował się i zbliżył się do mnie stawiając trzy kroki. Chciał, żebym wzięła bukiet. Myślę, że gdybym go wzięła nic by się nie stało, poprostu wymyślę jakąś wymówkę. Może, by powiedzieć, że to Millie mi go dała? Dobra, trzeba spróbować, ale najpierw muszę ją zamieszać w ten na moje obliczenia, poważny plan radzenia sobie z moimi rodzicami.
– No dobra. Jak nie chcesz to nie...
– Ale czekaj!
– Jednak zmieniłaś zdanie?
– Zmieniłam. I chcę od ciebie ten bukiet.
– Proszę bardzo Rose Williams – powiedział, zbliżył się do mnie tak, że jakbyśmy byli w innych okolicznościach niż szkoła, mógłby mnie pocałować i szepnął – Wszystkiego najlepszego.
Zarumieniłam się delikatnie i odpowiedziałam cicho, ale dla jego uszu słyszalnie:
– Dziękuję i... Przepraszam.
Pogładził moje ramię, szepnął kojące "proszę" i odszedł.
Ja w tym samym momencie wybrałam się na szukanie Millie. Musiałam wdrożyć ją w mój plan. Chodzi mi o to, gdyby matka zaczęła pytać czy napewno ona go dała.
Szukałam jej całą długą, obiadową, przerwę. Aż wreszcie. Znalazłam ją w szkolnej toalecie.
– Millie! – krzyknęłam.
Moja najlepsza przyjaciółka odwróciła się i na mój widok, uśmiechnęła.
– Tak? – zapytała.
– Musimy pogadać.
– O chłopaku od którego masz te kwiaty? Powiem ci, że nawet całkiem ładne.
– Nie o chłopaku, a o samych kwiatach, mam plan. Moi rodzice nie mogą dowiedzieć się, że kwiaty dostałam od Willa, muszą uwierzyć, że dostałam je od ciebie.
– Will, mhm.
– Ty słyszysz co do ciebie mówię?
– Słyszę, tak masz plan o kwiatach, coś tam.
– Nie coś tam, tylko to jest w-a-ż-n-e, rozumiesz?
– Tak to oceniłam.
– Ogarnij się Millie, zejdź na ziemię. Muszę ci coś powiedzieć, będzie to zależało od mojego życia. Albo będzie dobre, albo złe. I ty pomożesz mi w tym, aby stało się dobre.
– No, okej. To mów.
– Nie wytrzymam, mówiłam ci już.
– Nie słuchałam cię. Przepraszam.
– Niech ci będzie.
Powiedziałam i ponownie nakreśliłam jej szczegóły mojego planu. Chciałam, żeby był jak najbardziej prawdopodobny, tak, żeby moi rodzice, a w szczególności matka, mi uwierzyli.
Wspólnie doszłyśmy do wniosku, żeby kwiaty ustawić na najwyższej szafce w moim pokoju. Według moich obliczeń matka by ich nie dostrzegła, ale w sumie nie mogę być w stuprocentach pewna. Ale kwiaty zwiędną, więc jest możliwość, że matka ich nie zobaczy.
No teraz to już sama nie wiem.---
😍📚❤
CZYTASZ
You know [ZAWIESZONE]
TeenfikceSzesnastoletnia Rose gnębiona przez rodziców pewnego wieczoru zapoznaje się z tajemniczym dla niej chłopakiem, który jest uznawany za gwiazdę szkoły. Dziewczyna odrzucała go na każdym kroku, bo wiedziała, że jej rodzice nie zaakceptują związku. Pewn...