Rozdział 1

10.9K 322 389
                                    

She got horns like a devil. Pointed at me and there's nowhere to run from the fire she breathes.

– Bryce Fox

Aiden - 22 lata, Valencia - 18 lat

AIDEN

Ślub to piękne wydarzenie i ten też był bardzo... Hm... Księżniczkowy. Wszystko spowijało się w różu, bieli i ogromnej ilości brokatu, od którego mój garnitur zmienił się w kulę dyskotekową. Brokat był wszędzie i wcale nie wyolbrzymiałem.

Patrzyłem na Rosalie, która składa przysięgę swojemu facetowi, a ten patrzy na nią jak na jakiś pieprzony cud. Kobieta była bardzo szczęśliwa. Widziałem to po sposobie, jak jej oczy błyszczały, z każdym wypowiedzianym słowem.

Blondynka była swego rodzaju przyjaciółką dla mnie i również kuzynką. Nasi ojcowie byli braćmi. Dla naszych rodziców rodzina była wszystkim, więc od zawsze byliśmy blisko. Dorastaliśmy razem, choć kobieta była dziewięć lat starsza ode mnie.

Naprawdę cieszyłem się jej szczęście, ale nie chętnie tutaj byłem. Nie chciałem wracać ze względu na Val. Ostatnim razem dała mi jasno do zrozumienia, abym tego nie robił, ale studia w końcu się kończą i oboje byliśmy tego świadomi.

Nie zastanawiałem się, co zrobię, gdy ten okres się skończy. Miałem wykształcenie, pracę, którą lubiłem, własne mieszkanie, ale czegoś mi w tym wszystkim brakowało. Potrzebowałem czegoś więcej. Jakiegoś dreszczyku emocji, adrenaliny. Czegoś, co sprawi, że faktycznie będę czuł, że żyję.

Myślałem, że powrót otworzy mi oczy i ukaże, za czym tak nieuchwytnie gonie. Pieprzenie. Nic się nie zmieniło. Dalej ta sama pustka.

Po całej uroczystości Rosalie wyściskała rodziców i swojego brata, Alexa, po czym mnie ujrzała, gdy do niej podchodziłem.

– Ależ ci w bieli do twarzy – rzuciłem, otwierając ramiona, aby następnie zamknąć ją w uścisku. Moje nozdrza zaatakował kwiatowy zapach kobiety, ale zignorowałem to, dalej tuląc kuzynkę.

– Komplemenciarz z ciebie. – Zaśmiała się. – Moje koleżanki mają na ciebie chrapkę – szepnęła mi do ucha, a ja dyskretnie się rozejrzałem. Kilka panien się mi przyglądało, a ja z premedytacją puściłem oczko jednej z nich, wciąż trzymają Rosalie w ramionach.

– Cóż, niegrzecznie by było odmówić tym niewiastą. – Poruszyłem brwiami, na co zdzieliła mnie w ramię.

– Fiut z ciebie, Aiden.

– Nie od dziś to wiadomo. – Puściłem jej oczko. – Jest tutaj, prawda? – Ściszyłem głos, aby tylko ona mnie usłyszała.

– Owszem – urwała, biorąc głęboki wdech. – I nie jest zadowolona z faktu, że ty też tu jesteś. – Wesołość zniknęła z jej twarzy. Pokiwałem głową, chowając dłonie do kieszeni garniturowych spodni.

Cóż innego mogłem się spodziewać?

– Wciąż ma mi za złe?

– Dziwisz się? Gnębiłeś ją – zwróciła mi uwagę, zadając mi w ten sposób cios.

– Nieumyślnie. – Zacząłem się bronić, a ona posłała mi znaczące spojrzenie. – Myślałem, że się droczymy. Też mi dowalała, ale nigdy... – Westchnąłem, wiedząc, że jestem po prostu kutasem, który nie widział jasnych znaków. Owszem, nieraz dawał prosto do zrozumienia, że ją zraniłem, ale na dłuższą metę się tym nie przejmowałem. W końcu to Val.

– Powinniście porozmawiać. – Położyła mi dłoń na ramieniu, a ja pokręciłem głową.

– Ona mnie nienawidzi. Powiedziała mi to w twarz. A zresztą to twój dzień i nie będziemy ci go niszczyć, bo doszło między nami do nieporozumienia. – Posłałem jej uśmiech, a ona pokręciła głową.

The Devils' gamesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz