ROZDZIAŁ 13

3.4K 104 20
                                    

Aiden

Mama oczywiście przed moim wylotem próbowałam przekonać do pozostania w Miami, ale nie byłem skłonny do zmiany zdania. Jeszcze nie zdążyłem przekroczyć progu domu, a w oczach kobiety już widniała tęsknota. Tata natomiast grał niewzruszonego i jedynie prosił, abym się odzywał i częściej wracał oraz żebym dał znać, jak dolecę. Charlotte bardzo długo mnie tuliła na pożegnanie, zanim pozwoliła mi odjechać w kierunku lotniska.

Lot samolotem minął mi szybko, ale mimo tego czułem się po nim wyczerpany. Po opuszczeniu pokładu jedyne czego pragnąłem to, aby jak najprędzej znaleźć się w domu. Szybkim krokiem przemierzałem lotnisko, żeby dotrzeć do wyjścia.

– Stary, zaraz kogoś staranujesz. – Przystanąłem gwałtownie na dźwięk kobiecego głosu. Penelope stała z rękoma wyciągniętymi w moim kierunku, jakby zamierzała mnie zatrzymać.

– Nie musiałaś po mnie przyjeżdżać. – Otuliłem dziewczynę ramieniem, przyciągając ją do siebie.

– Mam przerwę obiadową. Nie myśl, że specjalnie bym się dla ciebie zwolniła z pracy – burknęła, klepiąc mnie po piersi. Przewróciłem oczami, kręcąc głową z rozbawieniem. – Chodźmy już, bo nie wyrobię się z powrotem do pracy.

Nie czekając na mnie, ruszyła w kierunku wyjścia. Od razu odnalazłem wzrokiem jej małego Forda, którym jeździła, od kiedy się poznaliśmy i nikomu nie dawała usiąść za kierownicą. To było jej dziecko, a ja do tej pory nie pamiętam, jak je nazwała.

– Głodny? – spytała, gdy wsiedliśmy do pojazdu. Jak na zawołanie zaburczało mi w brzuchu, co wywołało uśmiech na kobiecych ustach. Wskazała palcem na schowek, a ja ściągnąłem brwi i otworzyłem go, aby po chwili zobaczyć kanapkę.

– Mówiłem ci już, że cię kocham? – Zerknąłem na nią, zanim wgryzłem się w kanapkę. Penelope pokręciła tylko z rozbawieniem głową, nie odwracając wzroku z drogi. – Długo dzisiaj pracujesz?

– Przełknij, zanim zdecydujesz się odezwać – skarciła mnie, na co tylko zacisnąłem usta. – Kończę o siódmej. – Zdobyłem się na skinięcie głową i wróciłem do wcinania kanapki.

Nasze mieszkanie było usytuowane dziesięć minut od centrum. Mieszkaliśmy w jednym z najbezpieczniejszych osiedli w mieście. Ceniłem to miejsce za ciszę i wspaniałych sąsiadów. W okolicy mieliśmy wszystko, czego potrzebowaliśmy. Naprawdę doceniałem życie, które tutaj miałem, dlatego nawet nie rozważałem pozostania w Miami.

Penelope podrzuciła mnie do domu i jak to na nią przystało, pożegnała mnie w swój jakże uroczy sposób.

– Jak wrócę, ma być w domu tak czysto, jak go zostawiłam – rzuciła, a następnie zasunęła szybę od strony pasażera, aby następnie odjechać. Od niechcenia machnąłem do niej, po czym wziąłem się za poszukiwanie kluczy od mieszkania w swojej torbie podręcznej.

Windą wjechałem na przedostatnie piętro. W powietrzu unosił się charakterystyczny zapach detergentów, co oznaczało, że klatka niedawno została sprzątnięta.

Pchnąłem drzwi od domu i wszedłem do środka. Na wejściu uderzył mnie kwiatowy zapach, który zapewne był wynikiem bodajże trzech odświeżaczy powietrza, które Penelopy rozstawiła po cały mieszkaniu. Omiotłem wnętrze pomieszczenie i było widać, że od wielu dni nie było tutaj żadnego faceta. Mógłbym zrobić test białej rękawiczki i do niczego nie mógłbym się przyczepić.

Z cichym klikiem zamknąłem drzwi za sobą i wypuściłem powietrze z płuc. Zsunąłem z ramiona rozpinaną bluzę, po czym niedbale zawiesiłem ją na wieszaku.

The Devils' gamesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz