ROZDZIAŁ 9

6.6K 229 33
                                    

Valencia

Od imprezy minął tydzień. Cała moja szkoła żyła tym wydarzeniem, a konkretnie filmikiem, na którym zostaje wrzucona przez Aidena do basenu. Już następnego dnia miałam ochotę ukręcić mu za to łeb, jednak się powstrzymałam. Spotkaliśmy się w pracy cioci Charlotte i chłopak zachowywał się dziwnie. Gdzież podział się jego zadziorny uśmiech i pracował w kompletnej ciszy. Nie rzucił żadnych zgryźliwych komentarzy, a ja sama nie inicjował rozmowy.

Pierwsze dwa dni pracy odbyły się w niekomfortowej atmosferze, która wynikała z nietypowego zachowania chłopaka. Niby pracowaliśmy razem, ale miałam wrażenie, że byłam tam sama. Boyd robił swoje ze słuchawkami w uszach i zachowywał się, jakby nie istniała.

Trzeciego dnia po zmianie zdecydowała się podejść do cioci, że z jej synem jest coś zdecydowanie nie tak. Nie, żeby kiedykolwiek było z nim dobrze. Charlotte wydawała się zdziwiona i jednocześnie zaniepokojona tą informacją. W końcu to JA przyszłam do niej z obawami względem jej syna, a to się chyba nigdy wcześniej nie wydarzyło.

Czwartego dnia Aiden wydawał się na mnie zły. Chodził naburmuszony i trzy razy oberwałam od niego z bara, na co z trudem zaciskałam zęby. Parę razy spojrzał na mnie z piorunami w oczach. Wtedy stwierdziłam, że w dupie mam jego samopoczucie, skoro mam za to znosić jego fochy. Myślałam, że byliśmy na tyle dorośli, aby nie przechodzić tak gówniarskiego zachowania. Myliłam się.

Piątego dni był kompletnie rozkojarzony, a ja próbowałam nawiązać z nim jakąkolwiek rozmowę, bo szczerze brakowało mi tego wesołego Aidena, który rzuca głupie teksty. Brakowało mi naszego przekomarzania. Brakowało mi tej wersji chłopaka, która była przeznaczona dla mnie.

Zaczęłam się poważnie o niego martwić.

Wróciłam do domu, zastanawiając się, co się działo z Boydem. Nawet przeszło mi przez myśl, że może moje zachowanie względem jego na imprezie tak na niego wpłynęło, ale szybko to od siebie odrzuciłam. Mógł się zdenerwować, ale nie na tak długo. To nie było w jego stylu.

W przedpokoju usłyszałam głośną muzykę z salonu. Zdejmując kurtkę, wyjrzałam za ściany i szczęka mi niemal opadła na podłogę. Myślałam, że moja własna matka mnie niczym nie zaskoczy.

Patrzyłam, jak ubrana w samą koszulę taty tańczy do Pitbulla z kieliszkiem wina w dłoni, a tata, siedząc w fotelu, obserwował ją z rozbawieniem na twarzy. Śpiewała wersy Hotel Room Service. Rebecca była naprawdę jedyna w swoim rodzaju. Nie przejmowała się opinią innych i gdyby chciała, to by nago zatańczyła na środku miasta.

– Dołącz do mnie. – Machnęła ręką, gdy mnie zauważyła. Gdy pokręciłam głową, tanecznym krokiem do mnie podeszła i pociągnęła za nadgarstek na środek salonu. – Co stoisz jak kołek? Pitbull napieprza z głośników!

– Tato – jęknęłam, zerkając na mężczyznę, a ten się tylko zaśmiał, pozostawiając mnie na pastwę losu. Zero solidarności w tym domu. Skandal.

– Dziecko, to Pitbull! Śpiewaj! – wydarła się, potrząsając mną za ramiona i niemal rozlewając wino na moją koszulkę. Mama odstawiła kieliszek na stół, aby następnie wskoczyć na kanapę i kontynuować swoje próby śpiewu.

Opadłam na podłokietnik fotela, na którym siedział Marco i nie odrywając wzroku od kobiety, spytałam:

– Uderzyłeś się cegłą, gdy stwierdziłeś, że chcesz ją za żonę?

Mężczyzna parsknął gromkim śmiechem, obejmując mnie.

– Twoja mama jest... – urwał, szukając dobrego określenia. – ...pokręcona, ale to w niej pokochałem. Jest kobietą, która zwraca na siebie uwagę i nie można oderwać od niej wzrok.

The Devils' gamesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz