AIDEN
Kiedy powiedział, że zabierze mnie w pewne miejsce, spodziewałem się wszystkiego, ale nie tego, że wylądujemy na cmentarzu. Alex nie odpowiadał na żadne z moich pytań. Po prostu szedł w kierunku, który był tylko jemu znany. Ciekawość zżerała mnie od środka, ale wiedziałem, że muszę cierpliwie poczekać na odpowiedzi.
W końcu przystanął przy jednym z nadgrobków, a ja odczytałem napis na nim:
– Octavia O'Kelly. – Zmrużyłem oczy zaciekawiony. – Kim ona była dla ciebie? – Zerknąłem na mężczyznę. Stał z dłońmi wciśniętymi z kieszeni spodni, nie odrywając wzroku od grobu.
– Nie wiem. Rodzice nigdy mi nie powiedzieli. Taka była jej wola. Chciała pozostać anonimowa. – Wzruszył ramionami. – Wiem tylko tyle, że była rodziną mojego biologicznego ojca oraz że firma, która dostała Rosalie, należała do niej.
– Nie uważasz, że to dziwne, że nie chciała, abyście wiedzieli, kim była? – spytałem podejrzliwie.
– Nie chcę w tym grzebać. Po latach udało mi się pogodzić ze śmiercią moich rodziców. Nie chcę rozgrzebywać starych ran – wyznał, a ja zacisnąłem usta, kiwając głową.
Całkowicie go rozumiałem. Był nastolatkiem, gdy stracił rodziców. Trafił wraz z siostrą do domu dziecka, który było pod opieką Findlay'ów. Rosalie była wtedy mała. Nie pamięta biologicznych rodziców w przeciwieństwie do swojego brata.
– Tutaj leżą moi rodzice. – Wskazał głową na dwa następne nagrobki.
– Jak zginęli? – spytałem, wskazując na trzy groby.
– Rodzice... – urwał, a jego głos przybrał bolesną barwę. – Wypadek samochodowy. A Octavia nie wiem. Wiem tylko tyle, że uratowała życie Dominicowi i Scarlett.
– Czemu robią z tego tak wielką tajemnicę? – Myślałem na głos.
– Tajemnice mają to do siebie, że mają przyczynę, której czasami wolimy nie znać.
– Co masz na myśli? – Zerknąłem na niego z konsternacją.
– To, że niewiedza jest bezpieczna. – Poklepał mnie po ramieniu, po czym odwrócił się na pięcie, ruszając ku wyjściu z cmentarza.
Alex mógł mieć rację, ale ja byłem zdeterminowany, aby odkryć to, co kryjąc nasi rodzice. Może w tym wszystkim odkryję, kim tak naprawdę sam jestem. Na razie jest zgubiony. A może dowiem się, jak odzyskać moją małą Val.
****
Stare śmieci mają to do siebie, że lubimy do nich wracać. Do byłych, do miejsc, do wspomnień. Choć kompletnie nam to nie służyło. Takim też sposobem zaparkowałem moje auto na parkingu starej szkoły. Do końca nie wiem, jak się tutaj znalazłem. Wsiadłem do pojazdu i zacząłem krążyć po mieście, myśląc o wszystkim i o niczym, aż w końcu zajechałem do swojego starego liceum.
Parking był pełny aut, ale żadnej żywej duszy, co zapewne było spowodowane trwającymi lekcjami. Ruszyłem w kierunku boiska, sięgając po paczkę fajek. Usiadłem na trybunach, spoglądając na drużynę, która trenowała.
Nikt szczególnie nie zwracał na mnie uwagi, co mnie zadowalało. Wędrowałem wzrokiem po boisku, aż zatrzymałem się na grupie cheerleaderek, która trenowała. Zawsze uważałem, że ich spódniczki są za krótkie, ale jako gówniarz nigdy na to nie narzekałem. Widoki podczas treningów mnie zadowalały, ale i wielokrotnie rozpraszały.
– Gdzie u licha jest Hughes?! – wydarła się kapitanka ekipy pomponiar, co zawróciło moją uwagę. Jedna z dziewczyn coś odpowiedziała, na co ona pokręciła głową z dezaprobatą.
CZYTASZ
The Devils' games
Roman d'amourSpin-off trylogii Bogowie! W tym układzie to on miał przegrać, nie ja. Historia dzieci Charlotte i Rebekki z trylogii Bogowie. Znali się od kołyski i tyle czasu się nie cierpieli. Ona marzyła o tym, aby zniknął z jej życia, a on nie chciał dać jej...