5. Co się dzieje w tym przybytku?

83 8 51
                                    

Pov: Lewy

Burzliwa kolacja z moimi przyszłymi niedoszyłmi właśnie się zakończyła. Byłem bardzo zawstydzony ilością uwagi, jaką dawali mi nowoprzybyli mężczyźni. Wojtek patrzył na mnie podczas posiłku i tylko się ze mnie nabijał. Po co mieć przyjaciół?

W końcu ruszyłem do swojej sypialni pogrążony w rozmyślaniach. Przed oczyma wciąż miałem wydarzenia sprzed kilku chwil, gdy to ci uroczy mężczyźni mnie przytulali, a Leo nawet pocałował. 

Rumieńce ogarnęły moje policzki i z trudem stłumiłem pisk na cały korytarz.

Lionel Messi mnie pocałował!!! Kto się może tym pochwalić? Nikt. Chyba.

Moje rozmyślania nagle przerwało silne ramię, które zagrodziło mi dalszą drogę. Spojrzałem na twarz osoby, która mnie zatrzymała. To był Marc. Patrzył na mnie dość frywolnie.

Dreszcz przeleciał mi po plecach. Niemiec wyglądał bardzo przystojnie. Stał przede mną jedynie w białej koszuli rozpiętej na szalone pięć guzików oraz spodniach od garnituru. Niczym amant z piosenki Rasputin, nim zdążyłem się zorientować, co się dzieje porwał mnie w ramiona i poprowadził na zewnątrz.

- Marc, ale czy nie powinniśmy spać? - zapytałem niepewnie.

- Daj się porwać - odparł mężczyzna i wsadził mnie do auta.

Czy to prawdziwe porwanie? Czy mój program niebawem się zmieni w "Policjantki i policjantów" albo co gorsza "Na sygnale"?

- Robercik, co ty taki zestresowany? - zapytał Marc, prowadząc swoje auto jedną ręką. - Ze mną możesz poczuć się bezpiecznie. Przecież wiesz.

Miał rację, nigdy nie dał mi powodów, bym mu nie ufał. Może mi po prostu odbija.

Jechaliśmy z piętnaście minut w milczeniu, gdy w końcu dojechaliśmy do portu. Byłem nieco zdziwiony. Po co on mnie tu przywiózł? Chyba nie chce mnie utopić.

Marc otoczył mnie ramieniem i poprowadził w głąb portu. Mijaliśmy różne łódki, w tym rybackie, gdy naszym oczom ukazał się wielki jacht. 

- Chciałem zaprosić cię na deser po kolacji, Robercik - odparł Marc i poprowadził mnie na jacht. 

Na moich policzkach ponownie pojawiły się rumieńce.

Pov: Neymar

- Gdzie jest Robert? - zawołał Messi na cały korytarz.

Mój argentyński przyjaciel chyba serio mocno poluje na Robercika. Ja wolałbym, żeby cała nasza historia miłosna przebiegła bardziej naturalnie.

W sumie ciekawe, gdzie jest Robert? Czyżby się wymknął? Na pewno z jakimś Niemcem! Oni wyglądają na bardzo pewnych siebie. Ale jeszcze nie wiedzą, jaką potęgę ma latynoska krew.

Lionel szukał Roberta po całej rezydencji, potem dołączył do niego Matuesz i Thomas. Ciekawe połączenie, nie powiem.

Ja zdecydowałem się, że pójdę odpocząć w pokoju. Sen jest ważny dla urody, a trzeba jakoś Roberta oczarować. Westchnąłem na myśl, że jeszcze nie wybrałem stroju na jutrzejszy czas z Polakiem. Muszę się wystroić, by podbić jego serce i mu się spodobać.

Wszedłem do pokoju i zacząłem przeszukiwać walizki w poszukiwaniu jakiś ładnych ubrań. Gdy tak kopałem w poszukiwaniu szczęścia, usłyszałem  jak jakiś kamyk uderzył w okno. 

Czy to może Robercik mnie podrywa? 

Z wypiekami na twarzy podbiegłem otworzyć je na oścież, by się się przekonać, kto jest po drugiej stronie.

Zbladłem, gdy go zobaczyłem.

- Neymar, wróć! Kochanie! - Kylian klęczał na trawniku i lamętował. 

Sądziłem, że po tym co zrobił wszystko już jest jasne. Widocznie jednak nie do końca.

- Spadaj, Kylian! - wrzasnąłem. - Z nami koniec! Trzeba było mnie nie sprzedawać Arabom!

- To nie tak, kochanie, to nie tak... Wróć do mnie!

- Nie chce mi się nawet na ciebie patrzeć! Odejdź! - odparłem, po czym zatrzasnąłem okno.

Co ten Francuz jeszcze ode mnie chce. Po tym wszystkim co odwalił razem z PSG, odcinając mi możliwość gry w Europie przez dwa lata. Ale jeszcze wrócę, a wtedy pokażę Kylianowi jak się gra w piłkę. Co za tupet, jak on śmie! Po tym wszystkim?

Pewnie sprzedał mnie za wielbłądy i ma jeszcze czelność tu przychodzić. No w głowie się to nie mieści! Może powinienem powiedzieć Messiemu? Ale Lionel wtedy mu przyłoży... Hm...

Niech Kylian wraca sobie do Paryża i zostawi mnie w spokoju, teraz klub już jest cały jego!

Kilka łez spłynęło po moich policzkach.

Jedynie Robercik może osuszyć moje łzy i postawić mnie na nogi.

Pov: Robert

Marc przygotował ekskluzywny poczętunek na swoim jachcie, który zacumował w Łebie. Doceniam ten gest.

Wszędzie były świece i kobierzec z kwiatów. Usiadłem do stołu na najwyższym pokładzie jachtu, gdy Marc odsunął mi krzesło.

Byłem pod wrażeniem jego szarmanckości.

Mężczyzna umoczył truskawkę na patyku w czekoladzie i podał mi do ust. Z uśmiechem zdecydowałem się skosztować ten pyszny owoc.

- Masz coś w kąciku, skarbie - odparł.

Jego ręka błyskawicznie znalazła się na moim policzku. Niemiec otarł kciukiem czekoladę, po czym oblizał swój palec.

To było seksowne i budziło moją wyobraźnię. Skubaniec wiedział jak mnie rozkochać.

- Dobrze ci w Barcelonie, Robert? - zapytał Ter Stegen nagle.

- Sądzę, że tak.

- Moglibyśmy częściej wychodzić na takie romantyczne wieczory, tylko my dwaj i bezkresne morze...

Pokiwałem głową, zajadając się owocami.

- Taki piękny morski krajobraz przed nami - odparł Marc. - A kompletnie nie mogę się na nim skupić. Jedyne o czym pragnę myśleć to ty i twoje piękne oczy, mój drogi.

Wyznanie spowodowało, że poczułen gęsią skórkę.

- Marc... - wyszeptałem zawstydzony. - Naprawdę ci się podobam?

- Od twojego pierwszego dnia w szatni - odparł Niemiec, po czym puścił mi oczko.

Oniemiałem. Nie sądziłem, że ktokolwiek zwraca tam na mnie uwagę. To szokujące i nieprawdopodobne.

__________
Jakiej randeczki pragniecie najbardziej?

Kto wg was jest zdolny do największych dymów?

Kto po trupach do serca Robercika?

The Bachelor - Lewy x Wszyscy? 🌹Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz